Śnieg i roześmiane buzie przedszkolaków, które uczą się jazdy na nartach – taki widok ujrzałam, kiedy we wtorek przyjechałam do Bukowca, aby przygotować artykuł do rubryki „Głosik”. Moje serce się uradowało – że pozwolę sobie użyć górnolotnego i nieco archaicznego zwrotu. Dzieci cieszyły się z ruchu na świeżym powietrzu i szybko nabywanych umiejętności, a ja z przyjemnością je obserwowałam i robiłam im zdjęcia.
W pierwszym roku pandemii obostrzenia unieruchomiły dzieci. Nie było lekcji wychowania fizycznego, treningów w klubach sportowych, zajęć ruchowych w ramach kół zainteresowań. Początkowo mało kto przejmował się faktem, że wprowadzone zasady mają bardzo negatywny wpływ na zdrowie dzieci, a przede wszystkim nastolatków – i to zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Nie liczyło się nic poza walką z pandemią.
Cieszę się, że czas zweryfikował sposób walki z koronawirusem. Dostrzeżono, że prawidłowy rozwój dzieci jest tak samo ważny jak ochrona seniorów przed ciężkim przebiegiem COVID-19. Już nie zamyka się całych szkół, na naukę zdalną przechodzą tylko klasy, w których pojawi się ktoś zakażony. Może pod względem organizacyjnym jest to bardziej skomplikowane, niemniej uważam, że kolejny rok, który dzieci spędziłyby w izolacji, praktycznie bez ruchu, miałby bardzo ujemne skutki dla ich zdrowia, psychiki, ale też umiejętności interpersonalnych.
W tym roku szkolnym szkoły i przedszkola starają się, lawirując pomiędzy przeszkodami wynikającymi z obostrzeń, zorganizować dzieciom kursy narciarskie czy inne imprezy sportowe. Macierz Szkolna przygotowuje w Istebnej zawody podobne do Zjazdu Gwiaździstego.
Dla mnie to są bardzo dobre wiadomości.