piątek, 23 maja 2025
Imieniny: PL: Leoncjusza, Michała, Renaty| CZ: Vladimír
Glos Live
/
Nahoru

Ustąp, aby zwyciężyć | 03.11.2017

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 30 s
Ksiądz Edward Cokot na plebanii parafii kościoła w Łomnej Górnej. Fot. Małgorzata Bryl-Sikorska

Ksiądz Edward Cokot, proboszcz parafii w Łomnej Górnej mówi nam o misji duszpasterskiej w małej górskiej miejscowości, a także nietypowych pasjach, które szerzy wśród mieszkańców regionu od blisko dwudziestu lat.


Skąd ksiądz pochodzi?

Pochodzę z Górnego Śląska, konkretnie z województwa opolskiego. Urodziłem się w Głuchołazach, a do Łomnej Górnej trafiłem w 1998 roku, w marcu 2018 będzie to już dwadzieścia lat. Kiedyś byłem karmelitą bosym i jak to bywa u karmelitów, przełożony deleguje duchownych tam, gdzie potrzeba. Po święceniach pojechałem do Monachium, a potem była potrzeba, abym przyjechał na Zaolzie.


Jaki wymiar ma posługa duszpasterska w małej miejscowości górskiej?

Z punktu widzenia pastoralnego jest to trudna placówka, dlatego że jest dwujęzyczna, daleko od świata, w górach, mało tu ludzi miejscowych, a większość stanowią turyści. Jest to więc specyficzna praca duszpasterska, szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy młodzi ludzie nie chcą siedzieć w domu i wyjeżdżają za pracą oraz lepszym życiem. Zauważyłem że, tutejsi ludzie mają taką mentalność, że żyją w grupie. Są bardzo blisko powiązani przyjacielskimi i rodzinnymi kontaktami. Stąd nie mogę być banitą, który tylko siedzi na farze i wychodzi z niej tylko po to, by odprawić mszę, wyspowiadać i okazjonalnie z kimś się spotkać. Ważne jest, by z tymi ludźmi cały czas być i wszystko z nimi wspólnie przeżywać.


Co to oznacza w praktyce. Jakie konkretnie działania ksiądz podejmuje?

Dla mnie najważniejszy jest problem kościoła i utrzymanie pięknie działającej parafii. Natomiast oprócz tego jestem aktywny też w innych dziedzinach. Oczywiście, już nie tak jak kiedyś, bo problemy z sercem trochę mnie uspokoiły, ale ciągle działam na polu sportu czy różnych organizacji, które tu funkcjonują. W niedzielę zawsze gram z chłopakami w piłkę nożną, współpracuję też z lokalnymi strażakami. Jestem w jednostce wyjazdowej ochotniczej straży pożarnej i wyjeżdżam do pożarów w razie potrzeby. Ponadto prowadzę kółko teatralne przy parafii, a zawsze na Wielkanoc wystawiamy przedstawienia. No i wreszcie jujutsu, moja wielka pasja od lat. Jestem odpowiedzialny za prowadzenie zajęć z jujutsu w Łomnej Górnej.


Jak długo ksiądz trenuje jujutsu?

Będzie to już 25 lat. Zaczęło się w Poznaniu, gdy byłem studentem filozofii. Od małego chciałem coś trenować, bo jestem raczej szczupły, nie za wysoki i niezbyt bojowy. Zależało mi na tym, by nauczyć się sztuki samoobrony. Potem przeniosłem się do Krakowa, gdzie kontynuowałem naukę. Obecnie trenuję jujutsu profesjonalnie, bo jestem posiadaczem czwartego dana jujutsu, a także wiceprezydentem Ju-jitsu European Union w Republice Czeskiej. To zmusza mnie do ciągłej pracy nie tylko nad sobą, ale też nad tymi, którzy chcą ćwiczyć. Ten rok był bardzo owocny, bo jako stary instruktor, czyli sensei dorobiłem się pierwszego ucznia, który zdawał na stopień mistrzowski (na pierwszego dana). Uczeń nazywa się Łukasz Gal i pochodzi z Łomnej Górnej. Jestem szczęśliwy, bo mam nadzieję, że ktoś tutaj przejmie po mnie pałeczkę. Ponadto tak ambitny uczeń zmusza mnie do permanentnej pracy nad sobą.

Całą rozmowę Małgorzaty Bryl-Sikorskiej z ks. Edwardem Cokotem znajdziecie w czwartkowym, papierowym "Głosie Ludu".



Może Cię zainteresować.