_-_transp.png)
Dzieci z polskich rodzin, nawet mieszkając Brnie, mogą mieć regularny kontakt z językiem polskim. Od ponad trzech lat działa tu Szkółka Języka Polskiego. – Chciałyśmy, żeby nasze dzieci mówiły po polsku – podają główny powód powołania do życia polskiej placówki edukacyjnej w Brnie jej założycielki, z pochodzenia Zaolzianki, Agata Bárta i Dominika Herman.
Dla pani Agaty inspiracją było jej pierwsze dziecko. – Z mężem, który jest Czechem, rozmawiamy po czesku. Kiedy jednak urodził się Mateuszek, postanowiłam rozmawiać z nim po polsku. Z początku to wcale nie było łatwe, chociaż nie musiałam rozwiązywać typowego dla Zaolzian dylematu, czy do dziecka mówić językiem literackim czy gwarą. U nas w domu z dziećmi zawsze rozmawiało się po polsku. Gwara nie wchodziła więc w rachubę – przyznaje pochodząca z Czeskiego Cieszyna dyrektor organizacyjna Szkółki. W rodzinach, gdzie, tak jak w przypadku pani Dominiki, oboje małżonków wywodzi się z Zaolzia, używanie gwary w życiu codziennym jest jednak sprawą naturalną. Jeśli więc dziecko skądinąd przebywające na co dzień w czeskim środowisku ma opanować poprawny język polski, to wtedy regularne zajęcia z języka polskiego są na wagę złota.
Od pomysłu do realizacji
Aby założyć Szkółkę Języka Polskiego w Brnie, sam pomysł nie wystarczył. – Najpierw przede wszystkim musiałyśmy stwierdzić, czy będzie zainteresowanie takim projektem. Rozprowadziłyśmy więc ankietę za pomocą Google’a i kiedy zgłosiło się do nas ok. 30 rodzin, doszłyśmy do przekonania, że nasze działania rzeczywiście mają sens – opowiada Bárta. Potem trzeba było załatwić cały szereg praktycznych spraw – skalkulować cenę, pozyskać kolejne lektorki, które nota bene przez pierwsze trzy miesiące nie otrzymywały za swoją pracę żadnego wynagrodzenia, oraz znaleźć odpowiednie pomieszczenia. To wszystko się udało, w efekcie czego na dzień dzisiejszy zajęcia z dziećmi prowadzą wykwalifikowane nauczycielki lub polonistki, a warunki lokalowe, które oferuje „Lemur Centrum”, trudno sobie wyobrazić, że mogłyby być lepsze. – Warunki są wspaniałe i myślę, że to ludzi przyciąga. Są fajne salki do prowadzenia zajęć, największy zadaszony plac zabaw dla maluchów w Brnie, jest też duża kawiarnia, gdzie siadamy z pozostałymi mamami i rozmawiamy o najróżniejszych sprawach polskich i niepolskich, podczas gdy nasze dzieci biorą udział w zajęciach – wyjaśnia pani Agata.
Cały artykuł znajdziecie w sobotnim drukowanym „Głosie Ludu”.