Finlandia jest krajem, którego mieszkańcy uważani są za chłodnych i mało przystępnych. Jest też krajem z piękną przyrodą oraz ciekawymi rozwiązaniami systemowymi, których celem jest jej skuteczna ochrona. Przekonali się o tym przedstawiciele Urzędu Gminy w Bystrzycy, którzy w maju wyjechali na kilka dni do Helsinek.
Nasza rozmowa z uczestnikami wyjazdu była okazją nie tylko do zapoznania się z innowacyjnym myśleniem oraz nieco inną od naszej mentalnością Finów, ale też do zastanowienia się, jak niektóre rzeczy także u nas można by zrobić inaczej.
– To była czysto robocza wizyta, w której, prócz czterech osób z naszego Urzędu Gminy, uczestniczył przedstawiciel spółki BeePartner, organizatora wyjazdu, oraz Rady Regionalnej. Wizytę w Finlandii rozpoczęliśmy od odwiedzin ministerstwa transportu, gdzie zapoznaliśmy się z transportem publicznym w Helsinkach i ogólnie w Finlandii. Później odwiedziliśmy osiedle Kalasatama. To pilotażowy projekt, miasteczko, gdzie niemal wszystko jest rozwiązane w innowacyjny sposób: gospodarka odpadami, przekazywanie informacji mieszkańcom, dostawy energii, ogrzewanie domów – opowiedziała koordynatorka wyjazdu, Kateřina Dubská. – Miasteczko ma aktualnie ok. 3 tys. mieszkańców, lecz do 2030 roku ich liczba miałaby wzrosnąć do ok. 30 tys. Ludzie, którzy zdecydują się tam zamieszkać, wyrażają zgodę na to, że będą pod nieustannym nadzorem, jeśli chodzi o zużycie energii, wody, segregację odpadów i tak dalej. To dlatego, że efektywność projektu poddawana jest analizie – dodał Marcel Čmiel, zastępca wójta Bystrzycy.
Na czym polegają innowacje w Kalasatamie? Chociażby na tym, że mieszkańcy nie ustawiają worków ze śmieciami na ulicy ani nie wrzucają do śmietników, które następnie opróżniają wozy – śmieciarki, lecz wrzucają je do specjalnych otworów (zabezpieczonych klapami), umiejscowionych w ziemi lub w ścianach budynków. Odpady są wsysane za pomocą podciśnienia i podziemnymi rurami transportowane na miejsce przeznaczenia prędkością 70 km na godzinę. Ciepło wyprodukowane przez spalanie śmieci wraca następnie na osiedle i służy do ogrzewania domów.
Rower to podstawa
W maju w Helsinkach zmrok zapada dopiero ok. godz. 23, dlatego bystrzyczanie mogli w jednym dniu zmieścić naprawdę bogaty program. Pierwszego dnia wizyty zdążyli się przyjrzeć także rozwiązaniom w transporcie publicznym. Przekonali się, że w Finlandii wszelkie instytucje – szkoły, zakłady pracy – starają się, by ludzie jak najrzadziej korzystali z samochodów osobowych, poruszając się po mieście. – System komunikacji miejskiej jest świetnie wzajemnie połączony, wszędzie są ścieżki rowerowe oddzielone od jezdni pasami zieleni. 20-minutowa przejażdżka na rowerze do pracy w takim otoczeniu to jest fajna rzecz. W Finlandii działa system motywacyjny polegający na tym, że pracodawcy dają pracownikom, którzy korzystają z innych środków transportu niż samochód, specjalne bonusy. W dodatku rowery są wszędzie, można je pożyczyć na kartę i oddać w innym miejscu. Dzięki temu świetnie da się kombinować transport publiczny i rowery – opowiedział Čmiel. – Już najmłodsi są skłaniani do korzystania z rowerów. Przed szkołą, którą odwiedziliśmy, stało ich może 200 lub 300. Ot tak sobie – na niezadaszonym placu. Nie zauważyliśmy, by ktoś je zamykał. Dojeżdżanie do szkoły na rowerach jest w Finlandii powszechne. To zupełnie coś innego niż u nas, gdzie większość rodziców podwozi dzieci rano samochodem pod samą szkołę – dodała Dana Bockowa.
Rower to dla nas nic nowego (choć najczęściej traktujemy go dziś jako narzędzie do uprawiania sportu), natomiast mikrobus bez kierowcy, w pełni sterowany elektronicznie, to już całkiem inna bajka. Właśnie z takim mikrobusem spotkali się bystrzyczanie w Helsinkach. – Autorzy projektu nie złamali przepisów, które mówią, że kierowca odpowiada za ruch pojazdu. Nigdzie nie jest bowiem napisane, że musi siedzieć w tym pojeździe – śmiał się zastępca wójta. – To charakterystyczne dla Finów. Nie twierdzą, że tego lub owego nie da się zrobić, bo przepisy na to nie pozwalają, lecz starają się znaleźć takie rozwiązanie, by mogli zrealizować swoje plany, nie naruszając prawa.
Uczą się języka sąsiadów
Drugiego dnia pobytu w Skandynawii grupa odwiedziła szkołę podstawową w Kaunianen, mieście leżącym w obrębie aglomeracji helsińskiej. Tam właśnie uczestnicy wyjazdu przekonali się, że motywacja proekologiczna stosowana jest także w szkołach. Uczniowie zbierają punkty m.in. za sposób dojazdu do szkoły, za to, czy w oszczędny sposób obchodzą się z jedzeniem. – Wyżywienie w stołówce szkolnej jest darmowe, opłaca je samorząd miejski. Zauważyliśmy, że dzieci nie otrzymują dwóch dań jak u nas, jedzenia jest mniej, za to kładzie się nacisk na to, by każdy zjadł to, co sam nabierze sobie na talerz. Jeżeli mimo wszystko zostawi jakieś resztki, to sam musi je sprzątnąć do odpowiednich pojemników – podzieliła się obserwacją Dana Bockowa.
Kaunianen jest specyficznym miastem, po pierwsze dlatego, że obowiązuje tam najniższa w Finlandii stawka podatku gminnego i dlatego chętnie osiedlają się tam ludzie z wysokimi zarobkami, po drugie ze względu na skład narodowościowy – aż 40 proc. mieszkańców stanowią osoby szwedzkojęzyczne. – Szkoła, którą odwiedziliśmy, była fińska, lecz wszyscy uczniowie obowiązkowo uczyli się obu języków – fińskiego i szwedzkiego – zwróciła uwagę Renata Polokowa. Bystrzyczanie zauważyli także inne przyzwyczajenia, odróżniające nasze szkolnictwo od skandynawskiego. Drzwi klas otwarte były na korytarz, pomimo to nie było słychać hałasu. Uczniowie często także po lekcjach spędzają czas w szkole – niekoniecznie na zorganizowanych zajęciach w ramach kółek zainteresowań, pod bacznym okiem prowadzącego, lecz grając samodzielnie w tenis stołowy lub inne gry. – Osobny rozdział to był pokój nauczycielski, wyposażony w strefę relaksacyjną. Odnieśliśmy wrażenie, że nauczyciele nie byli tam tak zestresowani jak u nas – Kateřina Dubská dorzuciła kolejną obserwację.
Weźmiemy sobie przykład?
Różnic, które bystrzyczanie zauważyli w Finlandii, było więcej. Zastępca wójta zwrócił uwagę na całkowicie inne niż w Republice Czeskiej podejście prywatnych firm do rozwiązań systemowych w gminach i regionach. – Dowiedzieliśmy się, że w Finlandii jest rzeczą normalną, że prywatne spółki same przedstawiają swoje pomysły na rozwiązania różnych spraw dotyczących na przykład infrastruktury. To u nas jest czymś nie do pomyślenia – firmy angażują się w cały proces dopiero w momencie, kiedy ktoś wymyślił już rozwiązanie i ogłoszony jest przetarg – zrelacjonował Marcel Čmiel.
Wrażenia i informacje, które wysłannicy Urzędu Gminy zebrali na północy Europy,
skłoniły ich do zastanowienia się, co z zaobserwowanych rozwiązań dałoby się zastosować w warunkach naszego regionu i Republiki Czeskiej. – Myślę, że najłatwiejsze do przeprowadzenia byłyby pewne zmiany w szkołach. Nie wymagałyby wielkich pieniędzy, nie byłyby sprzeczne z obowiązującymi przepisami. Uważam, że wiele zależy od podejścia samego dyrektora – stwierdziła Dubská.
– Trzeba zrobić postępy w gospodarce odpadami. Nasi mieszkańcy segregują śmieci, ale to bardzo powoli posuwa się naprzód – powiedział Čmiel. – Niektóre gminy w okolicy testują już inteligentny system zarządzana odpadami, polegający na dokładnych elektronicznych pomiarach objętości składników odpadów. Dzięki temu można obliczyć, kto naprawdę efektywnie sortuje odpady.
Dana Bockowa zwróciła uwagę na transport: – U nas co roku gmina dopłaca sporą sumę do transportu publicznego, tymczasem autobusy wciąż nie są wykorzystywane w takim stopniu, jak mogłyby być. Połączenia autobusowe nie nawiązują optymalnie do przyjazdu pociągów, połączeń jest z roku na rok mniej. To jest zaczarowane koło, bo w tej sytuacji ludzie wolą jeździć do pracy samochodami.
Do tematu nawiązała także Renata Polokowa: – W innowacyjnym miasteczku Kalasatama, o którym była tu mowa, zastanawiają się nad wprowadzeniem wspólnych samochodów, z których mieszkańcy będą korzystali w zależności do potrzeby. U nas, gdzie posiadanie samochodu jest kwestią statusu społecznego, coś takiego trudno sobie wyobrazić. To wymagałoby całkowitej zmiany myślenia.
Choć z dyskusji wynikło, że Finowie są daleko przed nami, jeśli chodzi o innowacyjne i odpowiedzialne podejście do ekologii, szkolnictwa i nie tylko, uczestnicy rozmowy zgodzili się, że także u nas nie brakuje ciekawych rozwiązań. – Jestem osobą dość konserwatywną i nie podoba mi się, kiedy wszystko jest odrzucane jako złe. Weźmy sobie chociażby czesko-polski kompleks szkolny u nas w Bystrzycy. Działa już ok. 20 lat i w czasach, kiedy powstał, to było coś, czego nie miały nawet dużo większe miasta. Nasz kompleks, wyposażony w nowoczesne klasopracownie, basen i zaplecze sportowe, przyjeżdżali oglądać ludzie z Ostrawy i nie tylko – Dana Bockowa przytoczyła jedno z przedsięwzięć, z których Bystrzyca może być dumna.