Warszawski publicysta u zaolziańskich studentów | 30.03.2015
25 marca odbyło się w Ostrawie
spotkanie Jarosława jot-Drużyckiego, autora zbioru reportaży
„Hospicjum Zaolzie”, z zaolziańskimi studentami, członkami
Sekcji Akademickiej „Jedność”. Podczas rozmowy poruszono
kwestie związane z utrzymaniem i pielęgnowaniem polskości w
czeskiej stronie Śląska Cieszyńskiego, a także zwrócono uwagę
na niebezpieczeństwo wynarodowienia i odchodzenia od korzeni.
Ten tekst przeczytasz za 2 min. 15 s
Fot. indi/ox.pl
Studenci chcieli wiedzieć, co zrobiło
na etnografie i publicyście rodem z Warszawy największe wrażenie,
kiedy dziewięć lat temu pojawił się po raz pierwszy na Zaolziu.
Drużycki bez wahania odparł, że stara Karwina, której nie ma.
Ale, jako etnograf, zwrócił także uwagę na mentalność ludzi
zamieszkujących nieznany mu wówczas region. – Zaskoczyło mnie,
jak bardzo podobni są do siebie mieszkańcy obu części Śląska
Cieszyńskiego. Mimo że i po jednej i po drugiej stronie uważają,
że za Olzą jest już inny świat, patrząc z zewnątrz zauważyłem,
że mają identyczną mentalność, podejście do pewnych spraw
życiowych – zauważył etnograf.
Sporo uwagi poświęcono w
rozmowie kwestiom językowym. Studenci zwrócili uwagę na fakt, iż
jot w swej książce wypomniał używanie na przerwach w szkole
między uczniami gwary zamiast języka polskiego. Autor doprecyzował,
że to, co zawarł w swych zebranych w książkę tekstach to są
jego spostrzeżenia na temat zastanego stanu rzeczy i w żaden sposób
nie zamierzył tego, co opisywał, wartościować. Stwierdził też,
że język młodych Zaolziaków, jaki słyszał na przykład
podróżując pociągami, to nie jest ani polski, ani czeski, ani też
gwara „po naszymu”. Stwierdzi, że w przypadku Zaolzia gwara może
być pewnym elementem odchodzenia od polskości, jeżeli oprócz niej
nie zna się i nie używa języka literackiego. – Ludzie w Istebnej
pielęgnują swoją gwarę. Ale są Polakami, znają język polski i
nie mają problemu z określeniem, czy są Polakami – mówił
jot-Drużycki. Na to jeden ze studentów zauważył, że gwara się
zmienia. – 100 lat temu nasi dziadkowie inaczej mówili. Wtedy do
gwary lazły słowa niemieckie – przekonywał.
Drużycki nie
tylko na podstawie gwary stwierdził, że w jego oczach tworzy się
na Zaolziu nowa grupa etnograficzna. – Tutaj już nikt nie powie,
że jest Ślązakiem, Polakiem, tu są Zaolziacy – zauważył,
wyjaśniając, że stan taki jest efektem wprowadzenia sztucznego
podziału administracyjnego po konferencji w Spa w 1920 roku. Zapytał
przy tym, czy jego słuchacze słyszeli kiedykolwiek, aby ktoś
spośród ich znajomych powiedział o sobie, że jest Ślązakiem?
Okazało się, że nie.
Źródło: indi/ox.pl