piątek, 22 sierpnia 2025
Imieniny: PL: Cezarego, Marii, Zygfryda| CZ: Bohuslav
Glos Live
/
Nahoru

Z bronią w ręku i na wodzie  | 24.05.2015

Ten tekst przeczytasz za 2 min. 60 s
Klasa IA rusza na spływ. Fot. ARC

Wycieczki szkolne z »gimpla« mogą być dalekie i bliskie. Te jednodniowe, na które wyjeżdżają pierwszacy, zwykle nie wybiegają poza granice Śląska Cieszyńskiego.

 

Tak było również w tym roku. Przynajmniej w przypadku klas IA i IC z Polskiego Gimnazjum im. Juliusza Słowackiego w Czeskim Cieszynie, których celem były na pozór mało atrakcyjne wioski – Olbrachcice i Wierzniowice.

– Wyjazd do Olbrachcic zaproponowała Dorota. Kiedy powiedziała o paintballu, wszyscy od razu zapalili się do tego pomysłu – mówi Filip Tomanek z IC. Dorota Kiedroń przyznaje, że podobnie jak większość klasy nigdy wcześniej nie próbowała gry w paintball. – Pojechaliśmy w ciemno. Na miejscu zostaliśmy jednak odpowiednio przeszkoleni, otrzymaliśmy ubrania i maski ochronne oraz dowiedzieliśmy się, jakie są zasady gry – relacjonuje Dorota. Filip dodaje, że walki, które prowadzą między sobą dwie drużyny, mogą być rozgrywane w kilku opcjach – do wyczerpania kuleczek, którymi się strzela i które trafiając w przeciwnika, pozostawiają po sobie ślad w postaci kolorowej plamy, do zdobycia twierdzy i wyeliminowania przeciwnika lub jako tzw. gra napoleońska.

– Gra napoleońska to chyba najgorsza wersja gry w paintball. Drużyny stają naprzeciwko siebie w dwu szeregach. Jeden szereg stoi w bezruchu, a drugi w niego celuje. Kiedy człowiek widzi tyle osób w wycelowaną w siebie bronią, nachodzą go bardzo dziwne myśli. Po prostu koszmar – przekonuje Dorota. Oboje moi rozmówcy zgodni są jednak co do tego, że paintball to był strzał w dziesiątkę i chociaż kosztował wszystkich sporo wysiłku zarówno fizycznego, jak i psychicznego, a także mnóstwo siniaków, to naprawdę było warto.

Również uczniom klasy IA wycieczka do Wierzniowic przysporzyła solidną dawkę emocji, chociaż, jak zauważa opiekun klasy, Halina Pribula, o istnieniu tej miejscowości większość uczestników nie mała początkowo bladego pojęcia. Teraz już wiedzą, że swoją bazę ma tu klub wodniaka „Posejdon”, tuż obok stoi Dom PZKO, a lasy, pola i Olza tworzą piękny krajobraz, który można oglądać z kajaku.

– Kajaki były główną atrakcją naszej wycieczki. Najpierw kierownik klubu „Posejdon” zaznajomił nas z zasadami bezpieczeństwa, następnie odbyliśmy jazdy próbne i w końcu wypłynęliśmy na 8-kilometrową trasę prowadzącą do ujścia Olzy do Odry na tzw. „szpicy” – relacjonują zadowoleni wycieczkowicze. Zdradzają też, że na rzece mieli do pokonania kilka przeszkód oraz pułapek, co w niektórych przypadkach zaowocowało kąpielą w zimnych wodach Olzy. Tym bardziej przywieźli więc do domu niezapomniane wrażenia. Jakże zresztą inaczej. Nieprzypadkowo przecież wycieczki klasowe wspomina się nawet po upływie kilkudziesięciu lat.



Może Cię zainteresować.