poniedziałek, 14 kwietnia 2025
Imieniny: PL: Bernarda, Martyny, Waleriana| CZ: Vincenc
Glos Live
/
Nahoru

Zdaniem Wolffa: Nieważne, kto wygrał, istotne, kto przegrał | 27.01.2025

Zachowanie polskich mediów po sobotnim finale Australian Open, w którym Amerykanka Madison Keys pokonała Arynę Sabalenkę z Białorusi, powinno zostać pokazane adeptom dziennikarstwa z wyraźnym podkreśleniem: tak się robić nie powinno. Ale czy ktoś, kto żyje w informacyjnej papce, nakręcanej przez pojęcia takie, jak algorytm czy clickbait, jeszcze by to zrozumiał!?

Ten tekst przeczytasz za 2 min. 15 s
Zdjęcie poglądowe. Fot. Pixabay

Dla wyjaśnienia: Aryna Sabalenka to od kilku miesięcy tenisowa rakieta numer jeden, która strąciła ze sportowego Olimpu naszą Igę Świątek, w dodatku urodzona w kraju rządzonym przez reżim Aleksandra Łukaszenki, co stanowi dodatkowy smaczek w polsko-białoruskiej walce o prymat w kobiecym tenisie ziemnym.  Madison Keys ma na koncie dopiero jednego Szlema, właśnie wygraną w Australii, gdzie po drodze pokonała między innymi mieszkankę Raszyna.

Nie ukrywam, że sobotni finał śledziłem dopiero od trzeciego, decydującego seta, ale najbardziej zajęło mnie to, co było potem. Po zakończeniu dramatycznego pojedynku wszedłem z ciekawości na kilka polskich portali. Trochę przeczuwałem, co się kroi. Oto tytuły:

Pierre do Coubertin, który wskrzesił nowożytne igrzyska olimpijskie, powiedział, że nie jest ważne zwycięstwo, tylko udział. W przypadku Madison Keys właśnie tak wyszło. Tyle tylko że francuski baron miał coś zupełnie innego na myśli… 

„Sabelenka pobita w swoim królestwie! Przegrała finał” (Onet), „Sabalenka była murowaną faworytką, a tu sensacja. To przejdzie do historii” (Gazeta.pl), „Sabalenka nie wytrzymała. Złość i zły po ostatniej piłce” (tvn24.pl), „Aryna Sabelenka przegrała wielki finał Australian Open (Wirtualna Polska).

Coś tu chyba nie gra, prawda? Sabalenka, Sabalenka  i jeszcze raz Sabalenka. A może Białorusinka grała w finale z samą sobą (w tenisowym żargonie jeden z elementów rozgrzewki nazywany jest „walką z cieniem”), a Madison Keys, niekwestionowana królowa tegorocznego Australian Open, tylko siedziała na widowni i przypatrywała się, jak Aryna Sabalenka przecina powietrze kolejnymi bekhendami i forhendami… Słowem, wyszło tak, że nie jest ważne, kto wygrał, ale ten, kto poniósł porażkę. Bo bardziej rozpala emocje, bo jest bardziej medialny, bardziej klikalny, bardzie wpisuje się w ramy, które zostały stworzone przez algorytmy. Pierre do Coubertin, który wskrzesił nowożytne igrzyska olimpijskie, powiedział, że nie jest ważne zwycięstwo, tylko udział. W przypadku Madison Keys właśnie tak wyszło. Tyle tylko że francuski baron miał coś zupełnie innego na myśli…



Może Cię zainteresować.