środa, 29 października 2025
Imieniny: PL: Angeli, Przemysława, Zenobii| CZ: Silvie
Glos Live
/
Nahoru

Sam faraon mógłby im pozazdrościć | 25.10.2025

Ich piramidy sięgają sześciu metrów i zatrzymują oddech w piersiach. Na Zaolziu i, śmiem twierdzić, również daleko poza jego obszarem nie mają sobie równych. Mowa o działających od 120 lat „Gimnastach”, zespole Miejscowego Koła PZKO w Wędryni. Dzisiaj w „Czytelni” świętują swój jubileusz.

Ten tekst przeczytasz za 5 min. 60 s
Tzw. trójkowa piramida przed pałacem Waldsteina w Pradze w 2004 roku. Fot. archiwum „Gimnastów”
Polskie Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” Wędrynia powstało w 1905 roku. Jego członkowie najpierw wykonywali swoje ćwiczenia głównie na przyrządach gimnastycznych, takich jak drabinki, drążki i kółka. Dopiero później zaczęli budować żywe piramidy. Te pozostały do dziś sztandarowym programem wędryńskiego zespołu. Choć czasem jego członkowie sięgają również po bardziej archaiczny sprzęt. Na sobotnich obchodach wystąpią razem z historyczną stuletnią drabiną.

Piramidy aż do nieba

Może ich piramidy nie dotykają samego nieba, ale sufitu wędryńskiej „Czytelni” z całą pewnością. Dlatego nie każda sala nadaje się na ich występ i często odbywają się one w plenerze. Zaolzie zjeździli już prawie całe. Swoje umiejętności prezentowali również m.in. w Warszawie, Krakowie, Pradze i na Welehradzie.

Ubiegłoroczny występ z okazji 100-lecia „Czytelni”. Fot. BEATA SCHÖNWALD

Aby stworzyć 6-metrową żywą piramidę, należy zbudować z ludzkich ciał cztery piętra. Każde jest ważne i każde odgrywa niezastąpioną rolę. Nie każdy z każdym potrafi jednak dobrze współdziałać. Ważne jest, by dobrać tak poszczególne pary lub grupy osób, by osiągnąć pełną harmonię. – Każdy „gimnasta” musi znaleźć swoją pozycję, nauczyć się wyłazić i podtrzymywać innych. Całość musi być dobrze skoordynowana i odpowiednio się prezentować. Bylejakość nie może tu mieć miejsca – przekonuje kierownik „Gimnastów” Bogdan Iwanuszek. – Ważna jest płynność ruchów. Zawsze podkreślam, że należy się wspinać jak na cienką gałązkę. Powolutku, lekko – dodaje jego poprzednik Bohdan Ondraszek. Na czele zespołu stał 33 lata i zawsze wysoko ustawiał mu poprzeczkę.

Stare wino lepsze od młodego

Wędryńscy gimnastycy mają w swoim repertuarze 20 różnych układów piramid, które z różnymi modyfikacjami są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Ich przodkowie sprzed stu lat uczyli się ich, korzystając z publikacji Alfreda Hamburgera pt. „Wzory igrzysk i piramid wolnych” wydanej przez Dzielnicę Małopolską Związku Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” we Lwowie.

– Nie z każdym składem zespołu da się zbudować każdą piramidę. Wiele zależy od liczby osób i ich indywidualnych możliwości i umiejętności. Jesteśmy zespołem amatorskim i ćwiczenia te traktujemy jako przyjemność. Tym bardziej nas cieszy, że wciąż jeszcze potrafimy wzbudzać wśród widzów podziw i emocje – zaznacza Bogdan Iwanuszek. Jego zdaniem, mimo wszystko starsze pokolenie osiągało lepsze wyniki i było bardziej wysportowane. – Ludzie budowali domy własnymi siłami, pracowali fizycznie koło domu i w ogrodzie. My prowadzimy wygodniejszy tryb życia i to przekłada się na naszą kondycję i tężyznę fizyczną – przyznaje.

Według Bohdana Ondraszka, to również kwestia osobistego treningu i samodyscypliny. – Mieliśmy specjalny zestaw ćwiczeń, które wykonywaliśmy w domu. Podstawą był stój na głowie, który wzmacniał mięśnie szyjne, mięśnie kręgosłupa i brzucha. Zawsze powtarzałem, że próby są po to, żeby opanować technikę. W ciągu dwu godzin tygodniowo nie da się zbudować siły mięśni. Nad tym trzeba regularnie pracować w domu – wspomina były kierownik.

Na krawędzi ryzyka

Kiedy buduje się 6-metrową żywą konstrukcję, zawsze istnieje ryzyko, że coś nie zadziała, jak powinno, że coś się nie uda. – Tak, to się zdarza, że piramida się załamie i runie na ziemię. Dlatego nad bezpieczeństwem najwyższych piramid zawsze ktoś czuwa, jest w pogotowiu. Kiedy piramida zaczyna spadać, trzeba łapać górę. Ci na dole, zawsze się jakoś podniosą. Nie możemy pozwolić na to, żeby dzieci, które są na najwyższym piętrze, doznały uszczerbku na zdrowiu – przekonuje Bogdan Iwanuszek. Kontuzje jednak się zdarzają. Zwykle są to siniaki i zwichnięte kostki. – Nawet jeśli odczuwasz ból, musisz zacisnąć zęby i wytrzymać, zanim ludzie z wyższych pięter zeskoczą na podłogę. Gotowej piramidy nie da się „rozebrać” w trzy sekundy. I zawsze trzeba brać wzgląd na dzieci – potwierdza jego poprzednik. 

Bohdan Ondraszek kierował zespołem przez 33 lata. Fot. BEATA SCHÖNWALD

Można zatem powiedzieć, że odpowiedzialność i zaufanie to połowa sukcesu. A reszta? Zdaniem moich rozmówców, ważne są takie cechy, jak chęć, cierpliwość, brak lęku wysokości i zdolność utrzymania równowagi.

Rodzice i dzieci

Dzięki temu, że mężczyźni, którzy tworzą gros zespołu, przyprowadzają na próby swoje dzieci, „Gimnaści” stali się zespołem, gdzie w naturalny sposób umacnia się więź między tatą i jego potomstwem. – Ojcowie zabierają do „Czytelni” swoje dzieci już w wieku 4-5 lat, a potem stają się one stopniowo członkami zespołu. Kiedy mają 6-7 lat, zaliczają pierwsze występy – mówi kierownik. Tak było w przypadku Ani, córki Karola Ondraszka. – Na próby zaczęłam chodzić z tatusiem, mając sześć lat. Zostałam do osiemnastki. Pamiętam, że czasem odczuwałam strach, kiedy stawałam na szczycie piramidy, ale nikt nas nigdy do niczego nie zmuszał. Potem były studia, wyjazdy… Teraz przychodzę na próby razem z moją 3-letnią córeczką, żeby przekazać jej swoje doświadczenia. Lubię tę atmosferą, zgrany zespół ludzi i ich humor – przyznaje Anna Ondraszek.

„Dzieci” powracające na łono zespołu to przyszłość „Gimnastów”. – Nasza generacja 45-50-latków będzie powoli wycofywać się z aktywnej pracy w zespole. Ważne jest, by miał nas kto zastąpić i kontynuował to, co rozpoczęli nasi przodkowie przed 120 laty – stwierdza Bogdan Iwanuszek.


Może Cię zainteresować.