poniedziałek, 14 kwietnia 2025
Imieniny: PL: Bernarda, Martyny, Waleriana| CZ: Vincenc
Glos Live
/
Nahoru

Zdaniem Janusza Bittmara: Biznesowa dyplomacja | 03.03.2025

Do dziś jestem wielkim fanem amerykańskiego serialu sensacyjnego „24 godziny”. Jack Bauer, były agent CIA zatrudniony w wydziale do zwalczania terroryzmu, w realnym czasie, w ciągu 24 godzin podzielonych na 24 odcinki w dziewięciu serialowych sezonach ratuje Stany Zjednoczone i świat przed zagrożeniami z zewnątrz i wewnątrz. 

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 15 s
Zełenski (z lewej), Trump i Vance w Białym Domu. Fot. ARC
Kiedy obecny prezydent USA, Donald Trump, obiecywał, że po objęciu posady w Białym Domu w ciągu 24 godzin zakończy wojnę w Ukrainie, przypomniał mi się właśnie Jack Bauer grany rewelacyjnie przez Kiefera Sutherlanda. 24 godziny według Trumpa miały być metaforą dla czasu potrzebnego do rozwiązania konfliktu zbrojnego i pokazania światu, że w narcystycznym postrzeganiu rzeczywistości sprawiedliwość jest kwestią względną.

Po piątkowym skarceniu prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego przez gospodarzy Białego Domu, co wydarzyło się na spotkaniu, które ze standardami przyjętymi w świecie dyplomacji miało niewiele wspólnego, Trump w zasadzie przekazał światu jeszcze jedną wiadomość: architektami geopolitycznej równowagi we wszechświecie jesteśmy my, Stany Zjednoczone Ameryki Północnej i… Federacja Rosyjska. Nie do końca „łopatologicznie”, bo między wierszami, ale za to prosto w oczy skonsternowanemu i nieprzygotowanemu do takiej dyskusji Zełenskiego, przed kamerami telewizji emitującej sygnał z Gabinetu Owalnego do całego świata.

„Nie jesteś w pozycji, by cokolwiek dyktować” – powiedział m.in. Trump do prezydenta Ukrainy, który w pewnym momencie swoją mową ciała, z rękami skrzyżowanymi na piersiach, dawał wyraźne sygnały, że nie czuje się w tym towarzystwie komfortowo, wtrącając raz po raz własne ostre słowa i przemyślenia, których następnie szybko żałował. Zamiast uroczystej kolacji, ukraińska delegacja została odesłana z kwitkiem do Kijowa, żeby wszystko jeszcze raz przemyśleć. A tematów do przemyśleń pojawiło się sporo, również dla liderów Unii Europejskiej. 

Nie doszłoby pewnie do tej farsy, gdyby spotkanie w Waszyngtonie zostało przeprowadzone według dyplomatycznych standardów, za zamkniętymi drzwiami, a „złote myśli” obu stron zostały przedstawione dziennikarzom dopiero na samodzielnej konferencji prasowej, po ewentualnym podpisaniu zapowiadanej wcześniej umowy. Ostre, konkretne argumenty Trumpa i towarzyszącego mu na spotkaniu wiceprezydenta J.D. Vance’a miały głównie podłoże biznesowe, a wojnę rozpętaną przez Rosję po trzech latach krwawego konfliktu sprowadziły do prostego mianownika zysków i strat Stanów Zjednoczonych wspierających Ukrainę pieniędzmi i dostawami broni. Trump w zasadzie podsumował z brutalną szczerością główny mechanizm wszystkich wojen prowadzonych od zarania dziejów.

Niewykluczone, że w Kremlu po oszacowaniu zysków i strat za parę lat mogą dojść do wniosku, że imperialne zachcianki warto realizować również w innych państwach europejskich należących do dawnej strefy wpływów Związku Radzieckiego. Myślę, że „Diuna” Franka Herberta należy w otoczeniu Władimira Putina do lektury obowiązkowej. Ratuję się nadzieją, graniczącą z przekonaniem, że w odróżnieniu od dyktatorskiej Rosji w demokratycznych Stanach Zjednoczonych wnioski i nauki płynące z lektury tej słynnej powieści science fiction o walce dobra ze złem nie różnią się od tych, które chciał przekazać odbiorcom sam autor. I które definiują cały cywilizowany świat.



Może Cię zainteresować.