piątek, 25 kwietnia 2025
Imieniny: PL: Jarosława, Marka, Wiki| CZ: Marek
Glos Live
/
Nahoru

Zdaniem Klimańca: Pozory mylą a... mrówki istnieją! | 19.08.2023

Łatwo można się pomylić oceniając człowieka. Taka pomyłka przydarzyła mi się w środę, gdy jadąc pociągiem Kolei Śląskich do Cieszyna usiadłem naprzeciwko starszego mężczyzny (wyglądał na około 75 lat), który trzymał obok siebie skórzany plecaczek, kijki nordic walking oraz butelkę wody mineralnej. 

Ten tekst przeczytasz za 2 min. 15 s
Pociąg Kolei Śląskich na dworcu w Cieszynie. Fot. Szymon Brandys

– Wybiera się w góry, to zaprawiony turysta – pomyślałem. – Wysiądzie w Skoczowie, przesiądzie się do pociągu w kierunku Wisły, a potem wyruszy na szlak – snułem domysły. Ale gdy pociąg dotarł do Skoczowa, starszy pan ani drgnął. Za to kilka chwil później z trudem wstał i łapiąc się kolejnych uchwytów, powolnym krokiem skierował się do toalety. – Zatem jednak nie w góry, skoro tak słabo chodzi. Pewnie jedzie do Cieszyna, może kogoś odwiedza, chce pospacerować nad Olzą – oceniłem w duchu.

Sprawy przybrały jednak nieoczekiwany obrót. Po powrocie na miejsce starszy jegomość zagadnął mnie o cel podróży. Gdy dowiedział się, że jadę do Czeskiego Cieszyna, okazało się, że on również tam się wybiera. Krótka rozmowa rozwiała moje wcześniejsze domysły: starszy pan z Górnego Śląska wcale nie był turystą górskim, ale jechał na lewy brzeg Olzy po… spirytus, który kupuje w sklepie niedaleko granicy. – Ale to już ostatni raz – zapewnił. Widząc moje zdziwienie stwierdził, że tym razem kupi „tylko” siedem litrów, bo na przeniesienie większej ilości po prostu nie ma siły. Ostatnio niósł dziesięć litrowych butelek – osiem w plecaku, dwie w reklamówkach. Stwierdził, że taka podróż mu się opłaca, bo ma dużą zniżkę na bilet, a ceny spirytusu w Czechach są wciąż bardzo konkurencyjne i „dobrze na tym wychodzi”.

– Ale to już ostatni raz – powtórzył, wspominając, że były czasy, gdy do Warszawy potrafił wysłać nawet 40 butelek, bo miał zamówienie. Nerwowo zerkał na zegarek z niepokojem licząc minuty spóźnienia, jakie notował pociąg do Cieszyna. – Bo wie pan, ja za godzinę mam pociąg powrotny – wyjaśnił. Wyliczył, że jak do Czeskiego Cieszyna z dworca kolejowego w Cieszynie uda się taksówką, to wtedy zdąży. Pożegnaliśmy się, starszy pan wysiadł i – podpierając się kijkami nordic walking – powoli ruszył, by wypełnić swoją misję.

A ja śmiałem się sam z siebie, że wziąłem go za turystę przemierzającego beskidzkie szlaki, podczas gdy on przypomniał o czasach, gdy na polsko-czeskiej granicy w Cieszynie roiło się od „mrówek”, a przewóz (przemyt) alkoholu nie był wcale niczym zaskakującym.



Może Cię zainteresować.