W nowy
rok PZKO w Orłowej-Lutyni wchodzi z nową energią, bo z nowym prezesem. Tak
jest?
– Staram się
tę nową energię wnosić do ten nowy rok. I myślę, że już teraz nasi
członkowie poznali, że może być trochę inaczej.
To
znaczy?
– Nie wiem,
czy to prawda, ale chyba będę jednym z najmłodszych prezesów w historii MK PZKO
w Orłowej-Lutyni. Mamy w planie z niektórymi członkami zarządu, którzy też są
młodzi, przedstawić nowe podejście do działalności koła. Mamy nadzieję, że
zostanie to dobrze przyjęte przez zarząd i naszych członków. Zobaczymy.
Ile pan
ma lat i jak został prezesem?
– Mam 35
lat. A z tym prezesowaniem to zabawna historia. Przez jakiś czas zastanawiałem
się, jak w tym świecie pozostawić coś po sobie, jakąś taką małą cząstkę. Zastanawiałem
się nad różnymi organizacjami, w których mógłbym się udzielać. Aż mój kuzyn,
Marian Chobot, pewnego wieczoru mnie odwiedził i zapytał, czy nie chciałbym
pomóc PZKO i czy nie zostałbym… prezesem koła. I tak to się zaczęło.
Jest
dużo rzeczy, których człowiek musi się nauczyć. Przede wszystkim nastawienia
się na to, żeby to wszystko dobrze funkcjonowało. Przecież nigdy wcześniej w
takiej organizacji nie działałem. Dla mnie to wszystko jest nowe.
Decyzja
nie była jednak prosta, ale nasi członkowie i w ogóle zarząd są super! Działałem
z nimi ponad pół roku, starając się poznać, jak organizacja funkcjonuje, co
może sprawiać problemy, co można poprawić. Zdobyłem małe doświadczenie i od
nowego roku, z dniem 1 stycznia, zostałem prezesem.
Został
pan mianowany?
– Tak,
zostałem mianowany. W zeszłym roku nasze koło nie miało następcy prezesa,
bowiem dotychczasowy prezes, Piotr Brzezny, na Zarządzie Głównym zapowiedział,
że już nie będzie kontynuować tej funkcji. Był jednak poproszony, by pełnił ją choćby
na pół gwizdka, a ja w roli wiceprezesa uczyłem się tego wszystkiego i
zdobywałem potrzebną wiedzę.
Jak
zareagowali członkowie koła na takiego młodego prezesa?
– Byłem
bardzo mile zaskoczony. Reakcja członków była fantastyczna. Sporo ludzi dawało
do zrozumienia, że cieszą się z tego wyboru. Postaram się ich nie zawieść.
Trudno
nauczyć się „prezesowania”?
– To jeszcze
będzie długi proces. Jest dużo rzeczy, których człowiek musi się nauczyć.
Przede wszystkim nastawienia się na to, żeby to wszystko dobrze funkcjonowało.
Przecież nigdy wcześniej w takiej organizacji nie działałem. Dla mnie to wszystko
jest nowe.
W miniony czwartek zorganizowaliśmy w naszym Domu PZKO spotkanie noworoczne, na które przyszło ponad 50 osób. Jak na nasze koło to dużo. Chcielibyśmy, żeby w przyszłości tych ludzi przychodziło jeszcze więcej. Przede wszystkim tych młodszych, bo aktywnie staramy się działać ze szkołą, którą mamy przecież bardzo blisko
W jakiej
kondycji objął pan koło?
– Stan, w
jakim koło się znajduje, jest dobry. I chciałbym kontynuować sposób, w jaki do
tej pory było ono prowadzone i tylko ulepszać go. Nie jestem fanem wielkich
zmian. Moim zdaniem o wiele lepsze jest wdrażanie małych zmian stopniowo, krok
po kroku. A wtedy efekt końcowy jest o wiele lepszy.
O jakich
zmianach pan myśli?
– Powiedzmy,
że przygotowujemy imprezę, która przez lata jest organizowana w jakimś konkretnym
stylu. Człowiek po tej imprezie może się zastanowić: co było dobre, a co złe. I
wyciągnąć jakieś wnioski. Na podstawie tych wniosków można niektóre elementy
ulepszyć. To jest właśnie to, co chciałbym na początku zrobić. Nie będziemy
likwidować żadnych dotychczasowych imprez i akcji, ale zastanowimy się, czy one
w przyszłości mają ten cel, który miały przed laty, czy one mają sens i czy to
jest ta droga, którą chcielibyśmy iść. Może być tak, że jakieś akcje po prostu
zmienimy, bo pojawi się nowy pomysł.
Jaka jest
dziś sytuacja Polaków w Orłowej?
– Mogę mówić
w imieniu naszego koła. Mamy ponad stu aktywnych członków. To naprawdę całkiem
sporo. W miniony czwartek zorganizowaliśmy w naszym Domu PZKO spotkanie
noworoczne, na które przyszło ponad 50 osób. Jak na nasze koło to dużo. Chcielibyśmy,
żeby w przyszłości tych ludzi przychodziło jeszcze więcej. Przede wszystkim
tych młodszych, bo aktywnie staramy się działać ze szkołą, którą mamy przecież
bardzo blisko.
Chociaż
nasz stan finansów nie jest wystarczający, to udało nam się przygotować
dokumentację projektową Domu PZKO, gdzie projektant wskazał nam najważniejsze
punkty, którymi powinnyśmy się zająć w pierwszej kolejności
Chcielibyśmy również, żeby nasze imprezy przyciągały rodziny z
dziećmi, żeby oni z nami współpracowali. W maju tego roku planujemy nową
imprezę – Dzień Rodziny. Do tego warto dodać bardzo udane Andrzejki, w tym roku
będziemy mieli już trzecią edycję, która jest organizowana przez nasz Klub
Młodych. Będzie też Rodzinny Dzień Sportowy. Oczywiście musimy też pomyśleć o
innych imprezach. Może pojawi się jakiś inny pomysł na nie? Zobaczymy. Pracy
jest sporo.
À propos pracy – takiej wymaga też Dom PZKO?
– To
problematyczna kwestia, bo ten dom po prostu potrzebowałby remontu. Kiedy
pojawiłem się w zarządzie, to wraz z kuzynem zaczęliśmy pisać wnioski do
różnych organizacji polonijnych, które starają się pomóc Polakom za granicą. I stale
próbujemy. Są różne drogi i będziemy się starali zdobyć dofinansowanie.
Oczywiście szansa na zdobycie dotacji nie jest duża, ale trzeba próbować.
A co
wymaga naprawy?
– Przede
wszystkim ogrzewanie. Nasz piec gazowy jest w opłakanym stanie. Trzeba go
wymienić jak najszybciej. W zeszłym roku udało nam się zrobić pierwszy krok. Chociaż
nasz stan finansów nie jest wystarczający, to udało nam się przygotować
dokumentację projektową Domu PZKO, gdzie projektant wskazał nam najważniejsze
punkty, którymi powinnyśmy się zająć w pierwszej kolejności. Pierwszym punktem
jest kwestia drogi, z której podczas deszczów cała woda spływa na nasz teren.
Niestety, odprowadzenie wilgoci nie jest zrobione dobrze i pierwszym ważnym
krokiem jest wykonanie drenażu i hydroizolacji folią kubełkową. Potem
zobaczymy, jak budynek będzie się zachowywał.
Orłowa-Lutynia,
Gródek, Bystrzyca, Bukowiec, Śmiłowice, Łomna Dolna – to koła, które mają
młodych prezesów. Ta zmiana pokoleniowa to znak czasów?
– Jeszcze
zapomniał pan o Wierzniowicach i Marcelu Balcarku. Musimy dużo pracować z
młodzieżą w kierunku social mediów. I przyjąć to, że żyjemy w czasach
internetowych, kiedy dużo relacji odbywa się online, a nie w takich miejscach,
jak Dom PZKO. Ale może znajdzie się sposób, żeby młodzież bardziej zrzeszyć u
nas, w stylu XXI wieku. W naszym kole działają Klub Młodych, Klub Pingpongowy,
Chór Mieszany „Zaolzie”, Klub Kobiet OLa. Koło w Orłowej nie należy do wymierających. Musimy razem działać. Imprez mamy aktualnie całkiem sporo, bo w
ciągu roku jest ich aż dwanaście. Zatem możliwości, żeby się spotkać jest naprawdę
dużo. A pomocy tutaj będziemy potrzebowali.
Co jest
dla pana ważne w prowadzeniu koła?
– Przede
wszystkim to, żeby była pozytywna atmosfera, żeby ludzie z chęcią tutaj
wracali, uczestniczyli nie tylko w naszych wydarzeniach, ale w ogóle w relacjach
międzyludzkich. Dlatego chciałbym, żeby u nas była pozytywna atmosfera, a
wszyscy nasi członkowie czuli się tutaj dobrze. Chciałbym też, żeby nasza
działalność zainteresowała nowych ludzi i nowe organizacje, które z nami
chciałyby współpracować i działać. Możliwości jest sporo: miasto, organizacje
polonijne, stworzenie relacji z innymi kołami PZKO. Możemy na przykład zwiększyć
współpracę z kołem w Porębie albo z Wierzniowicami i pomagać sobie nawzajem.
Chcielibyśmy przede wszystkim stworzyć ofertę dla rodziców z dziećmi, zaprosić
ich do nas i pokazać, jak to wygląda: że w PZKO może być naprawdę fajnie, że to
nie jest organizacja na wymarciu. Wręcz przeciwnie – że jest to miejsce, w
którym można się zrealizować, wiele rzeczy zmienić, zrobić. I że bycie Polakiem
to jest powód do dumy.