sobota, 13 grudnia 2025
Imieniny: PL: Dalidy, Juliusza, Łucji| CZ: Lucie
Glos Live
/
Nahoru

Język polski ponad granicami. Projekt „Wspólnoty Polskiej” z zaolziańskimi akcentami  | 12.12.2025

W środę i czwartek na zamku w Pułtusku w głównej roli wystąpiła gwara. Projekt „Gwara łączy”, przygotowany przez Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”, a współfinansowany przez Instytut Rozwoju Języka Polskiego im. św. Maksymiliana Marii Kolbego, przyciągnął do perełki nad Narwią Polaków z Republiki Czeskiej oraz Litwy. Swoje miejsce znalazły także Kurpie.

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 15 s
W Sali Maneż w Pułtusku. Od lewej: prof. Jerzy Bralczyk, Krzysztof Łachmański i Krzysztof Piekarski, członkowie Rady Krajowej Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, oraz Tomasz Wolff. Fot. ARC

Dom Polonii, położony nad Narwią, w XV-wiecznym zamku, łączy historię z teraźniejszością. Tutaj każdy – jak reklamuje się to miejsce – znajdzie coś zarówno dla ciała, jak i ducha. Przede wszystkim jednak jest to miejsce, w którym bije serce polskości – to tutaj od lat przyjeżdżają Polacy z całego świata, żeby spotkać się, podyskutować, wymienić poglądami, przy okazji wyjazdów prywatnych, ale także różnego rodzaju forów.

– Ten projekt powstał z myślą o was. Po pierwsze, żeby nasi goście mogli pokazać różne gwary, po drugie, żeby udowodnić wam, że gwara to nie jest błąd, ale bogactwo języka polskiego – mówił do zgromadzonej młodzieży w sali Maneż Krzysztof Piekarski, członek Rady Krajowej Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. W rozmowie z „Głosem” dodał, że chodziło także o wykorzystanie niezwykłego potencjału, jaki tkwi w pułtuskim zamku.

– To swoiste centrum polonijne. W pewnym momencie pojawiła się myśl, że skoro przyjeżdżają tutaj ludzie z całego świata, ze Wschodu i Zachodu, mówiący jednym językiem, choć często posługujący się gwarami, to warto by to było skonfrontować i poszukać wspólnego mianownika. Słowem, próbować znaleźć odpowiedź na pytanie, czy Polak z Zaolzia dogada się z Polakiem z Litwy – stwierdził Krzysztof Piekarski.

Nie ma wilka, jest zilk…
Szybko okazało się, że to pytanie retoryczne. Doskonale znany na Zaolziu Chrystian Heczko, członek kapeli „Lipka”, przywitał się w środę z młodymi widzami wierszem Władysława Młynka.

Chrystian Heczko porwał młodych widzów w podróż po Zaolziu. Fot. Tomasz Wolff

– Ej gróniczki, ej gróniczki, jako reźne ście chlebiczki. W piekarszczoku wypiykane, twardym palcym przeżegnane. Ej gróniczki, ej gróniczki, gdóż was pieknie wymalowoł, Że przez cały dłógi żywot, w swoim sercu żech was chowoł – uniosło się nad Narwią.

Dużo większe problemy widownia miała ze zrozumieniem tego, co mówił Cezary Kuczyński, mieszkający na Kurpiach, prowadzący na Facebooku profil… ZKurpiSyn. Okazało się bowiem, że język kurpiowski trochę wymyka się doskonale znanym wszystkim ramom. – My nie mówimy sz, tylko s, więc szyszka to jest syska. Podobnie jest z cz. I chociaż jestem Czarek, to mi zawsze wychodzi Carek. Na głowę zakładamy capkę, a do tego salik. My, Kurpsie, nie znamy też litery ż – mówił energicznie Cezary, czym wywoływał salwy śmiechu na widowni.

– Jakie znacie słowa zaczynające się na literę ż? – pytał. – Żak, dobrze, czyli zak, a żaba to po naszemu zaba – kontynuował.

Zabawne z naszego punktu widzenia są także łączenia spółgłosek z samogłoskami. Na przykład pi zamienia się na ps, dlatego też pies to psies. Podobnie rzecz ma się z połączniem b oraz i. Bies to więc Bzies, a Białystok Bziałystok. A słyszał ktoś z państwa o zilku. Nie, to już tłumaczę. Zilk to wilk, a zieziórka to sympatyczne rude stworzenie uganiające się w parkach za orzechami.

 Cezary Kuczyński, prowadzący na Facebooku profil… ZKurpiSyn, w kurpiowskim wydaniu. Fot. Tomasz Wolff

Do Pułtuska przyjechała także Anna Adamowicz z Bujwidz w rejonie wileńskim. – Ten projekt to przede wszystkim fajna okazja do spotkania z ciekawymi ludźmi. Wszystkie tego typu projekty traktuję z tego punktu widzenia. To jednocześnie duże wyzwanie zainteresować tym tematem tak duże grono młodych osób – przyznała. Jak dodała, najważniejsza, abstrahując od sposobu mówienia, jest tożsamość, czyli poczucie bycia Polakiem.

– Był taki okres przed 30 laty na Litwie, że próbowano nam wmówić, że Polaków na Wileńszczyźnie nie ma, są tylko spolonizowani Litwini. I to był ich błąd, bo Polacy mają to do siebie, że jak im się coś próbuje wcisnąć na siłę, to następuje odwrotna reakcja. Dzięki Bogu. To poczucie tożsamości jest we mnie. Mogą mi wmawiać, że nie jestem Polką, ale to nic nie da. Jestem Polką i czuję się Polką – powiedziała pani Anna.
Z Wilna przyjechała skromna delegacja z Gimnazjum im. św. Jana Pawła II.

Język to środek porozumiewania się
W drugim dniu warsztatów do Pułtuska przyjechał wybitny polski językoznawca prof. Jerzy Bralczyk. Godzinną rozmowę z nim przeprowadził przed publicznością niżej podpisany. Pojawiły się pytania nie tylko o to, czy jest możliwy dialog gwar oraz jak to pożenić z literackim językiem polskim, ale na przykład o młodzieżowe słowo roku. Profesor zauważył, że większość ze słów, która znalazła się w finałowej piętnastce, ma obce pochodzenie. Nie zgodził się, na sugestię prowadzącego, żeby trochę „poszponić”, bo to oznacza coś nie do końca legalnego i właściwego.

– W ogóle dialog jako taki ma pozytywne znaczenie. Dialog to jest pokazanie swoich myśli, ale bez rezygnacji z tego, co mówię, co myślę, żeby się porozumieć. Język to nie jest narzędzie komunikacji. To jest środek porozumiewania się. Służy nie tylko temu, że ja coś powiem, a ty to zrozumiesz, ale wymianie. A do jakiego stopnia możemy się porozumieć, świadczy także o naszym zdrowiu narodowym, psychicznym. Ostatnio coraz częściej mówi się o tym, że Polacy nie potrafią się porozumieć. A są to osoby, które mówią etnicznie tym samym językiem – mówił prof. Bralczyk.

Padło także pytanie o zmiany, które wejdą do języka polskiego od 1 stycznia 2026 roku.Od tego dnia na przykład mieszkaniec Cieszyna to będzie Cieszynianin, a nie cieszynianin, jak do tej pory. Kiedy napiszemy o wypadku forda, to użyjemy wielkiej litery, a wybierając się na wydarzenie muzyczne udamy się na koncert chopinowski.

A jakie jest ulubione słowo pana profesora związane z Bożym Narodzeniem? – Ładnym słowem jest kolęda, bo od razu chce się je zaśpiewać. Niedawno pytano mnie o to samo w programie telewizyjnym. Wtedy przyszło mi na myśl słowo „blask”. Wydaje się samo trochę błyszczeć. Ale inne też są ładne – opowiadał z uśmiechem


Może Cię zainteresować.