Po kaszubsku bez kompleksów. Tak działa dwujęzyczna prywatna szkoła polsko-kaszubska | 29.09.2023
Dzisiejszy świat jest bardzo otwarty. Żeby móc go poznawać i nie zagubić się w nim, należy mieć klucz od własnego domu. Tym kluczem jest znajomość języka kaszubskiego i rodzimej kultury – mówi Artur Jabłoński, założyciel dwujęzycznej prywatnej szkoły polsko-kaszubskiej w Wejherowie. To jedyna taka placówka w tym regionie. Właśnie rozpoczęła siódmy rok edukacji.
Ten tekst przeczytasz za 10 min. 15 s
Artur Jabłoński przed Dwujęzyczną Prywatną Powszechną Szkołą w Wejherowie. Fot. BEATA SCHÖNWALD
Czy założyciel oznacza też pomysłodawcę?
– W tym przypadku tak, chociaż do powstania tej szkoły
przyczynili się również mój wówczas 9-letni syn i żona. Sama idea zrodziła się
na kanwie naszych kontaktów z ruchem w kraju Basków, gdzie mieliśmy okazję
nawiązać kontakt z typową immersyjną szkołą baskijską prowadzoną przez
stowarzyszenie. Po wizycie w tej szkole nasz syn zapytał, czemu my na Kaszubach
nie mamy takiej placówki. To był dla nas impuls, żeby rok później, w 2017 roku ją
założyć. Początkowo organem założycielskim miało być stowarzyszenie Kaszëbskô
Jednota (Wspólnota Kaszubska). Szkoła wymagała jednak poważnych inwestycji, na
które nie było je stać. Ja natomiast miałem fundusze pochodzące z własnej
działalności gospodarczej. Stowarzyszenie podjęło więc decyzję, że zostanę
założycielem jako osoba fizyczna.
Jaka sytuacja panowała w tym czasie w
szkolnictwie kaszubskim?
– Prawo do nauczania języka kaszubskiego w szkołach powszechnych,
zarówno publicznych, jak i prywatnych, Kaszubi uzyskali na początku lat 90. ub.
wieku. Nie było wtedy jeszcze w Polsce Ustawy o Mniejszościach Narodowych i Etnicznych,
ale w Ustawie o Języku Polskim w 1991 roku zapisano, że na terenach
zamieszkiwanych przez mniejszości, mogą być prowadzone lekcje ich języka
rodzimego. Na tej podstawie jeszcze w tym samym roku powstała w Głodnicy pierwsza
szkoła nauczająca język kaszubski. Jako szkoła społeczna działa ona do dziś. Jednak
aż do połowy lat dwutysięcznych w tym kierunku niewiele się działo. To, czy
lekcje kaszubskiego będą się odbywały, zależało od tego, czy gmina jako organ
założycielski zechce je finansować z własnych środków. W efekcie na lekcje
kaszubskiego uczęszczało w tym okresie zaledwie 450-500 uczniów. Diametralna zmiana
nastąpiła w 2005 roku, kiedy weszła w życie Ustawa o Mniejszościach Narodowych
i Etnicznych oraz Języku Regionalnym, gwarantująca finansowanie nauki języka
kaszubskiego jako języka regionalnego z budżetu państwa. Po 2-3 latach już
kilkanaście tysięcy dzieci i młodzieży uczyło się w szkole języka kaszubskiego,
a w roku szkolnym 2022/23 nawet 23 tys. Bez wątpienia zasadniczą rolę odegrały
tu dodatkowe środki przyznawane na dziecko uczące się języka kaszubskiego. Szkoła
otrzymuje na ucznia średnio 560 zł miesięcznie. Jeśli uczy się ono również
języka kaszubskiego, wtedy dostaje na nie co miesiąc jeszcze dodatkowe 1300 zł.

Czy szkoła prywatna też może korzystać
z tych pieniędzy?
– Bez nich nasz projekt byłby trudny do utrzymania. Poza tym
szkoła dwujęzyczna otrzymuje jeszcze o kilka procent więcej tych środków, a
rodzice płacą czesne na poziomie ok. 600 zł miesięcznie.
Łatwo było rozkręcić ten „interes”?
– Na początku było dość ciężko, bo w pierwszym roku szkolnym
mieliśmy 27 uczniów w klasach 1.-5., co nie bardzo dawało możliwość utrzymania naszej
inicjatywy. Jednak następnego roku było już ich dwukrotnie więcej, a od 2-3 lat
liczba uczniów w szkole utrzymuje się na poziomie 100 osób w ośmiu klasach. Ponieważ
nie znaleźliśmy w Wejherowie odpowiedniego obiektu na prowadzenie całej szkoły,
działamy w dwóch budynkach z podziałem na nauczanie wczesnoszkolne i starsze
klasy.
Jak wygląda sytuacja po sześciu latach?
– Zdobyliśmy sporo doświadczenia, a dla wielu rodzin staliśmy
się alternatywą dla szkoły publicznej w Polsce. Mam na myśli głównie rodziny
wracające z zagranicy, co po pandemii koronawirusa stało się dość powszechnym
zjawiskiem. Dzieci, które rozpoczęły naukę w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy
Holandii, w szkole powszechnej czuły się zagubione, ponieważ nie znały dobrze języka
polskiego. Rodzice, szukając rozwiązania tego problemu, trafiali do nas. My
staramy się odpowiadać na ich zapotrzebowanie i ogólnie na zapotrzebowanie świata
współczesnego. Oprócz języków polskiego i kaszubskiego uczymy też angielskiego
i niemieckiego. Stawiamy również na rozwój kompetencji cyfrowych. Wszystkie
dzieci są wyposażone w chrombooki, czyli komputery pozwalające pracować nie w
środowisku Windows, a Chrom. Dzięki umowie, którą podpisaliśmy z firmą Google,
mamy więc dostęp do darmowych narzędzi edukacyjnych Google’a i z tego
korzystamy. Często jest więc tak, że rodzice decydują się naszą szkołę z uwagi
na różne kompetencje których chcemy dzieci nauczyć, a język kaszubski im nie
przeszkadza. Takich osób, które świadomie wybierają naszą placówkę ze względu
na kaszubski, jest mały odsetek. Jednak to właśnie z powodu tego języka zakładaliście
tę szkołę.

Jak bardzo „kaszubska” jest zatem w niej edukacja?
– Dzieci mają pięć lekcji tygodniowo języka kaszubskiego,
czyli tyle samo, co języka polskiego. Jako szkoła dwujęzyczna jesteśmy również
zobowiązani do tego, żeby na czterech innych przedmiotach nauczać niektórych ich
elementów w języku kaszubskim. Najczęściej dzieje się to na lekcjach muzyki,
plastyki czy techniki, ponieważ nauczyciele tych przedmiotów posiadają również
uprawnienia do nauczania języka kaszubskiego. Zwykle zdobywali je po to, żeby mieć
w szkole pełny etat. Natomiast nauczyciele matematyki, fizyki czy chemii, nawet
jeśli znają kaszubski, nie mają tych uprawnień. Niemniej jednak na chwilę
obecną nasz matematyk, mówiący od dziecka po kaszubsku, razem z nauczycielem
języka kaszubskiego rozpoczęli przygotowania do wydania podręcznika z ćwiczeniami
do matematyki w języku kaszubskim.
Czy dziś w domach mówi się jeszcze po
kaszubsku?
– W latach 70-80. ub. wieku ten przekaz pokoleniowy został
przerwany. Gros rodzin nie słyszy już kaszubskiej mowy od dziesięcioleci. Dzisiaj
więc nawet dziadkowie w wieku 55- 60 lat w większości nie mówią po kaszubsku, a
w pokoleniu obecnych 30-latków kontakt z językiem kaszubskim w domu jest
zerowy. Oni czasem znają trochę ten język, bo mieli go w szkole, ale to
wszystko. Te 23 tysiące dzieci i młodzieży uczących się obecnie kaszubskiego to
w skali całego województwa pomorskiego też tylko ok. 7,5 proc. wszystkich
uczniów szkół podstawowych i średnich.
To znaczy, że języka kaszubskiego uczycie
dzieci od podstaw?
– Przekazujemy im podstawy, ale uczymy ich też na co dzień
prostych czynności. Kiedy wychodzimy na dwór, są to polecenia typu „załóżcie buty”,
„ubierzcie kurtki”. Mówię o tym dlatego, że w szkołach powszechnych na trzech
godzinach języka kaszubskiego kontakt z tym językiem się kończy. My natomiast
staramy się naszych uczniów zanurzać w tym języku właśnie poprzez te proste
czynności, napisy w klasach i na korytarzach. To, czy dzieci rozumieją język
kaszubski, czy mają wyuczony tylko jakiś konkretny tekst, wychodzi na konkursach
recytatorskich lub śpiewaczych. Kiedy jako juror zwracam się do nich po
kaszubsku, to często zamiast odpowiedzi pada: „Słucham?”. Te dzieci nauczyły się
pięknie recytować i śpiewać, i na tym koniec. Niestety, tego języka jest za
mało w przestrzeni publicznej, żeby się z nim osłuchać. Dlatego nawet
nauczyciele, którzy znają kaszubski, muszą ciągle pracować nad sobą, żeby mówić
swobodnie w tym języku i przekazywać w nim wiedzę. To, przykre, ale nadal w
naszym środowisku – co potwierdzają również badania, które przeprowadzałem w ramach
projektu Uniwersytetu Warszawskiego – język kaszubski traktowany jest jako coś gorszego
i aż 60 proc. jego użytkowników spotkało się w związku z tym z jakąś formą
dyskryminacji.

Czy dzieci widzą sens w uczeniu się języka
kaszubskiego?
– Dzieci trochę bezrefleksyjnie to przyjmują. Dopiero w starszych
klasach zaczynają o tym myśleć. Z tego, co zauważam, one mają pozytywne nastawienie
do tego języka, nie mają kompleksów, że uczą się kaszubskiego, bo wszyscy się
uczą, i to jest dużo. W innych szkołach istnieje trochę podział na tych, którzy
chodzą na kaszubski i którzy tego nie robią. Ponieważ chodzi o dodatkowe
zajęcia, wiąże się to z pewnymi niedogodnościami. Trzeba przyjść wcześniej do
szkoły albo zostać, kiedy innym już skończyły się lekcje. Z drugiej strony mam
świadomość, że są to jednostki, które po opuszczeniu murów naszej szkoły kontynuują
naukę kaszubskiego. Na 18 osób wiem o trzech takich.
Jakie ten język ma praktyczne
wykorzystanie, skoro poza regionem pomorskim nikt nie mówi po kaszubsku?
– Kiedy razem z żoną tworzyliśmy tę szkołę, wychodziliśmy z
założenia, że dzisiejszy świat jest bardzo otwarty. Żeby móc go poznawać i nie
zagubić się w nim, należy mieć klucz od własnego domu. Tym kluczem jest
znajomość języka kaszubskiego i rodzimej kultury. Mając go, łatwiej później otwierać
drzwi do innych światów, a jednocześnie ma się dokąd wracać. Ważna jest znajomość
języka, ale istotna jest też tożsamość, świadomość tego, że jesteśmy częścią zarówno
kultury lokalnej, kaszubskiej, jak i kultury europejskiej. Natomiast jeśli chodzi o jego
praktyczne wykorzystanie, to obecnie rynek pracy jest całkiem spory. Kaszubskojęzycznych
osób potrzebują media, szkoły i turystyka, która traktuje kulturę kaszubską
jako coś, co buduje atrakcyjność tego regionu. Z języka kaszubskiego można więc
również zdawać maturę, a potem na Uniwersytecie Gdańskim studiować filologię
kaszubską na trzyletnim kierunku licencjackim. Ta oferta istnieje od ośmiu lat
i w tym roku akademickim po raz pierwszy zdarzyła się sytuacja, że było więcej
chętnych niż 25 proponowanych miejsc.
Kaszuby czyli Kaszëbskô lub Kaszëbë, to region będący częścią
Pomorza Gdańskiego, zamieszkany przez Kaszubów posługujących się językiem
kaszubskim. Obejmuje powiaty: kartuski, bytowski, lęborski, pucki, gdański,
wejherowski, słupski, człuchowski, kościerski, chojnicki oraz miasta Gdynię,
Gdańsk i Sopot.
