Z lat szkolnych zapamiętałam 1 czerwca jako dzień,
który otwierał wyimaginowaną bramę do wakacji. Dzień Dziecka był pierwszym
dniem tego 30-dniowego czasu oczekiwania, kiedy to siedzenie w ławkach raz po
raz przerywały przygotowania do festynu szkolnego, wycieczka klasowa, a
kończyło oddawanie podręczników szkolnych i inne sprawy natury technicznej. Myślę,
że pod tym względem we współczesnej szkole nic się nie zmieniło. Czerwiec, chociaż
związany z walką o jak najlepsze oceny na świadectwie, pozostał jednocześnie
miesiącem nadziei na letni luz bez obowiązków.
Czytaj więcej »»