Beskidy: II Bieg Hadama pomimo wiosennej aury wystartował! Organizatorzy zabrali uczestników w podróż przez historię | 27.01.2025
Na
przekór dodatnim temperaturom, walcząc o odpowiednie
przygotowanie trasy, organizatorzy i uczestnicy II Biegu Hadama wyruszyli w
niedzielne południe na biegówkach z Kamienitego na
Kozubową. Impreza stanowi także swoisty „bieg do przeszłości,” przywołując
wspomnienie postaci Władysława Młynka oraz pożaru schroniska na Kozubowej w
1973 roku.
Ten tekst przeczytasz za 5 min. 30 s
Narciarska zabawa była przednia. Fot. Szymon Brandys
Otwarte zawody dla wszystkich
Zawody
są otwarte dla wszystkich, zarówno doświadczonych
biegaczy, jak i amatorów. Na starcie przy
schronisku na Kamienitym (mieszczącym się w budynku dawnej polskiej szkoły)
stawiło się 34 zawodników, z czego 7
zdecydowało się pokonać trasę pieszo.
Pomysłodawcą
wydarzenia organizowanego przez MK PZKO w Milikowie-Centrum przy współpracy z
Urzędem Gminy jest Michał Staszowski, były reprezentant Czech w narciarstwie
alpejskim. – Kiedy przeczytałem historię Władysława
Młynka i schroniska na Kozubowej, od razu pomyślałem o takim sposobie
upamiętnienia tego człowieka – wyjaśnił w rozmowie z naszą gazetą.
Na start cała grupa uczestników musiała dotrzeć razem
pieszo.
Kim
był Władysław
Młynek?
Urodzony
6 czerwca 1930 roku w Gródku Władysław Młynek,
poeta, działacz społeczny i kulturalny, a także miłośnik gór pracował jako nauczyciel w polskich szkołach w Trzyńcu,
Gnojniku, Milikowie, Bukowcu, Ligotce Kameralnej, na Kamienitym i w Nawsiu,
gdzie pełnił funkcję kierownika szkoły. Nazwa biegu pochodzi od jego pseudonimu
„Hadam z Drugi Izby,” nawiązującego do jego roli gawędziarza podczas festiwalu
Gorolski Święto, którego był także
dyrektorem artystycznym.
Władysław Młynek na archiwalnym zdjęciu. Fot. ARC
9
lutego 1973 roku w schronisku na Kozubowej, wybudowanym w latach 1928–1929
przez Polskie Towarzystwo Turystyczne „Beskid Śląski”, wybuchł pożar. Młynek,
ucząc dzieci w szkole na Kamienitym, dowiedziawszy się o pożarze, natychmiast udał się na miejsce na nartach
biegowych, aby pomóc w gaszeniu ognia. Był jedną z
pierwszych osób, które dotarły na miejsce
zdarzenia. Udało mu się uratować z ruin tablicę pamiątkową poświęconą Władysławowi
Wójcikowi oraz oryginalny kamień węgielny z 1929 roku.
Schronisko częściowo spłonęło, nie nadawało
się do
odbudowy i w końcu zostało rozebrane w 1983 roku.
–
Pana Młynka znałem osobiście. Spotykaliśmy się w ramach działalności w PZKO. To
był dobry człowiek, pamiętam jego wspaniałe prelekcje w gospodzie w Rzece –
powiedział najstarszy zawodnik tegorocznej edycji, Władysław Brózda, który założył raki na
buty i wybrał trasę pieszą.
Trasa
i przygotowania
Dzisiejsza
trasa nie odwzorowuje dokładnie tej, którą do pożaru pobiegł Młynek. Liczący
4,7 km wytyczony przez organizatorów szlak prowadzi przez Stare Sałasze, dając
uczestnikom możliwość podziwiania pięknych widoków na Beskidy. – Kiedy
podzieliłem się z zawodowcami pomysłem zorganizowania biegu z
Kamienitego na Kozubową, powiedzieli mi, że chyba zwariowałem, bo tam jest
bardzo stromy odcinek. W końcu jednak udało
mi się
znaleźć odpowiednią trasę – dodał Staszowski.
Uczestnicy II Biegu Hadama przed wspólnym startem.
Po
rejestracji zawodników przy schronisku na
Kamienitym cała grupa przeszła piechotą spory odcinek, by dotrzeć na pokryte
śniegiem miejsce startu. – Musieliśmy dosypywać śnieg na niektórych odcinkach. Pracowaliśmy w sobotę do 23., ale niestety
w nocy przyszła jeszcze większa odwilż – wyjaśnił pomysłodawca biegu. W
rezultacie zdarzały się odcinki, które zawodnicy w iście wiosennej aurze
pokonywali z nartami w rękach.
Retro i tradycja
–
Jak się jedzie przez Sałasze, to musi aji łowczorz lecieć!
–
żartował na starcie Michał Milerski, zakładając stare kandahary. – W tych
warunkach nie ma lepszych nart. Są szerokie i dobrze trzymają się na nodze –
tłumaczył. Typ wiązań kandaharowych składa się z trzech elementów: sztywnych szczęk obejmujących wystające części zelówki z przodu buta, zapinanego paska przytrzymującego but
od góry oraz linki obejmującej but i dociskającej go do szczęk.
Elementy
retro podczas Biegu Hadama są nie tylko mile widziane, ale też specjalnie
premiowane. Uczestnicy powyciągali więc z szaf stare swetry, dresy ortalionowe,
czapki robione na drutach, wełniane skarpety, a nawet ubrania robocze czy
stroje góralskie. – Ten kombinezon pochodzi z lat 70. – z dumą
prezentował na starcie swoje ubranie Władysław Martynek, który jako dwudziestolatek jeździł w nim wówczas na biegówkach wyprodukowanych
w 1974 roku w Nowym Mieście na Morawach. – Kijki mam bambusowe. Szusowałem na
tym sprzęcie na Skałce, Jaworowym, Białym Krzyżu i Hadaszczoku – dodał
zwycięzca w kategorii mężczyzn 50+ oraz zdobywca 2. miejsca w kategorii najbardziej retro.
Władysław
Martynek prezentuje swój strój z lat 70.
Z
piwnicy hutniczy kombinezon roboczy swojego dziadka wyciągnął Filip Jančík. –
Dla mnie to czyste retro. Niestety, starych nart nie znalazłem. Sam kiedyś
jeździłem zawodowo w klubie SKI Mosty, ale po kontuzji musiałem zakończyć tę
przygodę – mówił w rozmowie z „Głosem.”
Do
mety na Kozubowej dotarli wszyscy uczestnicy. Góra oraz samo
wydarzenie przypominają także tradycję Zjazdów Gwiaździstych, które w przeszłości przyciągały miłośników zimowych sportów. Oficjalne wyniki we wtorkowym, drukowanym wydaniu gazety.