środa, 22 października 2025
Imieniny: PL: Haliszki, Lody, Przybysłąwa| CZ: Sabina
Glos Live
/
Nahoru

Bogusław Niemiec dla „Głosu”: Nie chcę zawieść zaufania moich wyborców | 18.10.2025

Kiedy startował w wyborach samorządowych, to głosy preferencyjne, a nie pozycja na liście, zapewniły mu sukces. Dzięki nim w 2018 roku mógł objąć stanowisko wiceprezydenta miasta Hawierzowa, a rok temu został radnym wojewódzkim. Tym razem wyniosły go aż do ławy Izby Poselskiej. Rozmawiamy z Bogusławem Niemcem, posłem partii KDU-ČSL, który w niedawnych wyborach parlamentarnych startował z koalicyjnej listy SPOLU.

Ten tekst przeczytasz za 10 min. 60 s
Bogusław Niemiec w swojej kancelarii na tle mapy miasta Hawierzowa. Fot. Mirosław Sokół

Kiedy już było wiadomo, że mandat poselski ma pan w kieszeni, powiedział pan: „Jestem wdzięczny moim wyborcom… Wiem, kto mnie wybierał, kto mnie będzie rozliczać z mojej pracy i kogo będę bronił”. Kogo miał pan na myśli?

– Najwięcej głosów preferencyjnych otrzymałem na Śląsku Cieszyńskim. Na tym terenie ich odsetek sięgał 20 proc., a w niektórych miejscowościach nawet więcej. Od początku deklarowałem, że jestem chrześcijaninem, Zaolziakiem i Polakiem i wielu ludzi wybierało mnie właśnie ze względu na moją tożsamość. To są więc moi wyborcy, których będę reprezentować w czeskim parlamencie. Oczywiście, jako poseł z województwa morawsko-śląskiego będę też przyjeżdżał do Ostrawy, Opawy czy Frydku-Mistku. Jednak Śląsk Cieszyński, którego jestem jedynym reprezentantem, będzie moim głównym miejscem pracy.

Został pan posłem, w Hawierzowie ma pan ważne stanowisko wiceprezydenta miasta. Każda funkcja to pełny etat. Jak będzie pan to z sobą godzić?

– Mówiliśmy o tym zarówno z kolegami z klubu poselskiego, jak i z koalicji miejskiej. Na początku na pewno będzie trudno, bo są sprawy, które muszę w mieście doprowadzić do końca. Dziesięć miesięcy przed wyborami komunalnymi nie mogę tego zrzucić ot, tak na barki moich współpracowników. To nie mój styl. Ponadto obiecałem wesprzeć moich kolegów ze SPOLU w przyszłorocznej kampanii wyborczej. Prawdopodobnie zrezygnuję natomiast z mandatu radnego wojewódzkiego, bo chcę mieć też trochę czasu wolnego dla siebie i dla rodziny.

Czyli hawierzowskiego ratusza nie chce pan opuszczać?

– W Izbie Poselskiej pomagałem już paru naszym posłom. Wiem, że Praga jest daleko i jest inna. Ludzie, którzy lata spędzają tylko w ławach poselskich, stopniowo tracą kontakt z rzeczywistością. Ja chcę utrzymać ten kontakt z terenem, z mieszkańcami Hawierzowa i Zaolzia, z tą naszą normalnością. Rozmawiałem z kilkoma posłami, którzy są w podobnej sytuacji – są wójtami gmin lub burmistrzami miast, i wiem, że kumulacja funkcji to bardzo indywidualna sprawa. Komuś ten model się sprawdza, a komuś nie. Jak będzie w moim przypadku, zobaczymy. Jestem dopiero na początku tej drogi. Jednak już teraz wiem jedno. Nie chcę zawieść zaufania moich wyborców, którzy mieszkają tutaj, a nie w stolicy.
Wiem, że Praga jest daleko i jest inna. Ludzie, którzy lata spędzają tylko w ławach poselskich, stopniowo tracą kontakt z rzeczywistością. Ja chcę utrzymać ten kontakt z terenem, z mieszkańcami Hawierzowa i Zaolzia, z tą naszą normalnością 
Zostańmy jeszcze przez chwilę w Hawierzowie. Od początku był pan zwolennikiem budowy obwodnicy miasta. Czy zdobycie przez pana mandatu poselskiego zwiększa szanse na jej realizację?

– To taki dziennikarski skrót myślowy, a ja chętnie wyjaśnię, o co w tym wszystkim chodzi. Zacznijmy od tego, że ta obwodnica to bardzo emocjonalna rzecz, a powinna być merytoryczna. Przede wszystkim zaś nie jest to „moja obwodnica”, jak to czasami się określa, ale droga, która przed ponad 20 laty została uwzględniona w zasadach rozwoju terytorialnego województwa morawsko-śląskiego oraz w planie zagospodarowania przestrzennego Hawierzowa. Kiedy jej budowa stała się aktualna, ruszyły wstępne analizy. Na chwilę obecną jesteśmy na etapie analizy EIA, która ma ocenić wpływ tej inwestycji na środowisko. W ramach tej oceny ludzie mogli zgłaszać swoje uwagi. Zebrało się ich ok. 1600. Obecnie województwo musi znaleźć niezależnego oponenta EIA, który wyda decyzję w tej sprawie.

Uważa pan, że obwodnica Hawierzowa to dobry projekt?

– Jako przedstawiciel hawierzowskiego ratusza uważam, że to miasto potrzebuje tej obwodnicy. Jest problem na ulicy Hlavní przy wyjeździe na Ostrawę, mieszkańcy narzekają na duży ruch na kopcu Błędowickim, przez który przejeżdża dziennie ok. 18 tys. pojazdów, i pytają mnie, jak długo będą jeszcze czekać. Rozumiem, że ludzie z Żywocic, Cierlicka czy Suchej Górnej nie chcą tej inwestycji, bo jej budowa nie leży w ich interesie. Ja jednak jako wiceprezydent Hawierzowa mówię „tak” dla obwodnicy, ponieważ jestem przekonany, że ulży ona miastu i zapewni większe bezpieczeństwo jego mieszkańcom. Potwierdza to monitoring, który na podstawie numerów rejestracyjnych miał za zadanie stwierdzić, ile samochodów wjeżdża do miasta i w ciągu 30 minut je opuszcza, a ile pozostaje na jego terenie. Kamery ustawiliśmy w 18 różnych miejscach i wynik był taki, że Hawierzów opuściła niespełna połowa przejeżdżających przez nie pojazdów.

Budowa obwodnicy to również kwestia usunięcia stojących jej w drodze niektórych pomniczków ofiar Tragedii Żywocickiej, a to przecież kawałek naszej wspólnej, bolesnej historii, kwestia pamięci narodowej…

– Pomniczki to bardzo ważna sprawa i wiele razy omawialiśmy ten problem najpierw z pani konsul Izabellą Wołłejko-Chwastowicz, a potem z panem konsulem Stanisławem Bogowskim. Doszliśmy do przekonania, że inwestor, czyli ministerstwo transportu, a w jego imieniu Zarząd Dróg i Autostrad musi znaleźć takie rozwiązanie, które zapewni ofiarom godne miejsce pamięci. To będzie wymagało wielkiego wyczucia i nie możemy zostawić tej sprawy własnemu losowi. Tragedia Żywocicka to memento nas wszystkich.
Jako przedstawiciel hawierzowskiego ratusza uważam, że to miasto potrzebuje tej obwodnicy 
Z jaką wizją startował pan w wyborach i na ile jako polityk opozycyjny będzie mógł ją pan zrealizować?

– Są sprawy, które nie zostały jeszcze doprowadzone do końca, jak np. prawo budowlane. Z doświadczenia pracownika ratusza wiem, jakie ma miasto kłopoty, kiedy chce coś budować. Potrzebna nam jest legislatywa, która będzie szybsza i prostsza do przejścia. Dlatego będę starał się przeforsować zmiany w tym zakresie. Drugim ważnym zadaniem jest dostosowanie naszych miast do potrzeb ludzi niepełnosprawnych i ujednolicenie przepisów, które będą to regulować. Prócz tego mamy tu sprawy dotyczące co prawda naszego regionu, ale o zasięgu ponadregionalnym. Mam na myśli huty trzyniecką i ostrawską czy zakład Tatra w Koprzywnicy. Obecnie trwa agresja Rosji na Ukrainę i nie wiemy, co może ona jeszcze przynieść. Państwo, żeby mogło skutecznie się bronić, potrzebuje silnego przemysłu ciężkiego. Dlatego w czasach pokoju powinno wspierać te przedsiębiorstwa, które w czasach kryzysu będą mogły mu pomóc. Natomiast co do realizacji, myślę, że w tych najbardziej istotnych kwestiach, o których teraz mówiłem, nie będzie problemu, żeby dojść do porozumienia z posłami wszystkich partii. W pozostałych będzie trudniej, zawsze jednak będę próbować znaleźć takie rozwiązania, które uzyskają poparcie tak koalicji, jak i opozycji. W końcu na tym polega rola polityka, żeby rozmawiać, przekonywać i dopiąć swego.

Uważa pan zatem, że nawet z opozycyjnej ławy poselskiej da się skutecznie bronić polskich interesów?

– Na pewno. Od początku deklarowałem, że chcę być głosem polskiej mniejszości narodowej, i układ sił w Izbie Poselskiej w tej kwestii niczego nie zmienia. Chociaż nie sądzę, że koalicja rządowa będzie chciała przeprowadzać jakieś niekorzystne dla nas, Polaków, zmiany, to mówię wprost, że jestem zdecydowany nawet „spać” w parlamencie, byle tylko nie dopuścić do pojawienia się rozwiązań krzywdzących naszą społeczność. W najbliższych dniach spotkam się z władzami Kongresu Polaków oraz z prezes PZKO Heleną Legowicz. Mam nadzieję, że dowiem się, w czym konkretnie mógłbym pomóc, jakie sprawy wymagają z mojej strony dopilnowania lub wsparcia.

Pan nieraz powtarzał, że jest pan chrześcijaninem. Czy bycie chrześcijańskim politykiem do czegoś zobowiązuje?  

– W polityce na pierwszym miejscu musi być człowiek i jego dobro. To ogólna zasada, którą polityk powinien kierować się niezależnie od swojego światopoglądu. Ja swojej wiary nie chcę nikomu narzucać, bo to osobista sprawa każdego z nas, chcę jednak, żeby ludzie wiedzieli, z kim mają do czynienia. To, że jestem osobą wierzącą i co niedzielę chodzę z rodziną do kościoła, przekłada się również na moje zapatrywania w zakresie moralności. W tej sytuacji nikogo nie powinno więc dziwić, jeśli w niektórych kwestiach będę głosować zgodnie z tymi zasadami. Wiara chrześcijańska wyznacza mi bowiem granice, których nie zamierzam przekraczać, a kiedy dzieje się bezprawie, nie pozwala mi milczeć. Tak było w przypadku, gdy komuniści z ugrupowania Stačilo! w swojej kampanii wyborczej wysunęli postulaty nieuznawania ślubów kościelnych czy likwidacji szkół wyznaniowych. Ich porażkę wyborczą przyjąłem z radością i z ulgą. Mam nadzieję, że jeśli znowu znajdzie się ktoś, kto będzie chciał ograniczać swobody obywatelskie, to w Izbie Poselskiej znajdzie się więcej osób, które tak jak ja kategorycznie się temu sprzeciwią.
Chociaż nie sądzę, że koalicja rządowa będzie chciała przeprowadzać jakieś niekorzystne dla nas, Polaków, zmiany, to mówię wprost, że jestem zdecydowany nawet „spać” w parlamencie, byle tylko nie dopuścić do pojawienia się rozwiązań krzywdzących naszą społeczność 
Z Hawierzowa do Pragi to kawał drogi. Czy ma już pan pomysł na to, jak będzie godził pan pracę posła w stolicy z rolą męża i ojca trójki dzieci w Suchej Dolnej?

– Kiedy w sobotę późnym wieczorem wróciłem do domu ze sztabu wyborczego, długo rozmawialiśmy z żoną o tym, jak zmieni się nasze życie. Po trzech godzinach niełatwej dyskusji doszliśmy do głównych ustaleń i o pierwszej nad ranem oboje spokojnie mogliśmy zasnąć. Jak już wcześniej mówiłem, nie chcę „zamknąć” się w Pradze. Na ile obowiązki poselskie pozwolą mi na to, będę często wracać do domu. Z niecierpliwością czekam jednak na wyzwania, które przyniesie mi praca posła. To podniecenie przeżywają ponoć wszyscy nowicjusze. Jestem zatem gotowy pełnić rolę – jak to określił nasz przewodniczący Marek Výborný – „twardej, ale sprawiedliwej opozycji”, ale też wywiązywać się z obowiązków względem mojej rodziny.

Przeprowadzka nie wchodzi w grę?

– Tę opcję również rozważaliśmy z żoną, ale odrzuciliśmy ją. Kocham ten region, Jabłonków, Trzyniec, Cieszyn, Hawierzów, chcę mieć wpływ na jego rozwój i chcę żeby moje dzieci tutaj wyrastały – w atmosferze miejscowych tradycji i Gorolskigo Święta.



Może Cię zainteresować.