GALERIE Spacer z grzybiarzem
Idziemy w teren, prawda? Tylko zmienię buty – mówi na powitanie Piotr
Dudzik, z którym spotykamy się w Wiśle Czarnem w siedzibie Nadleśnictwa Wisła.
– Jak rozmawiać o grzybach to najlepiej w lesie – zaznacza. Po chwili zjawia
się nie tylko w górskich butach z wysoką cholewą, ale i z wiklinowym koszem,
jak na wytrawnego grzybiarza przystało. Taki przewiewny kosz jest najlepszy na
grzybobranie. Żadnych foliowych reklamówek ani niczego podobnego, co mogłoby
spowodować, że zebrane grzyby zaparzą się i uruchomią procesy gnilne, które
doprowadzą do tego, że jadalny grzyb może stać się trujący.
Jak grzyby po deszczu
Jest środowy, zachmurzony poranek, w lesie rześko, ale bardzo mokro, bo
dzień wcześniej padało. Trochę jeszcze mży.
– Bardzo lubię taką pogodę. Zwłaszcza jak pada, bo w czasie deszczu,
gdy idę na grzyby, to w lesie w zasadzie nie ma ludzi – przyznaje Piotr Dudzik.
A jak to jest z tym powiedzeniem, że coś rośnie „jak grzyby po
deszczu”? – Grzyby mają swoją specyfikę. Wiele czynników składa się na to, czy
rosną. Lubią, gdy jest ciepło w nocy, wysoka wilgotność i częste opady. Jeśli
noce są chłodne, to większość gatunków grzybów nie wyrośnie – wyjaśnia mój
przewodnik.
Idziemy lasem powyżej siedziby Nadleśnictwa Wisła. Rozmawiamy o
grzybiarzach i ich nawykach. Na przykład o chodzeniu z kijkiem, którym często
trącają, przewracają i niszczą niejadalne grzyby. A tak nie powinno się robić,
bo te grzyby też są potrzebne – rozkładają martwą materię, wspomagają drzewa
dając im mineralne składniki w całym obiegu materii. – Te owocniki, które takim kijkiem przewrócimy, jeśli nie są dojrzałe
to nie wytworzą zarodników i nie rozsieją się. A przecież grzybami żywią się
też inne organizmy np. ślimaki czy błonkówki. Na tych grzybach mogą żerować
gatunki owadów, które są pod ochroną. Niszcząc takiego grzyba nieświadomie
niszczymy miejsce rozrodu i pożywienia dla danego gatunku – wyjaśnia Piotr
Dudzik.
Zwraca też uwagę na kwestie bezpieczeństwa – nie tylko odpowiedniego
ubioru (buty, spodnie, długi rękaw), ale i poinformowania bliskich lub
znajomych, gdzie dokładnie idziemy zbierać grzyby i na jak długo. Bywa, że
telefon traci zasięg i w razie nieszczęścia trudno o kontakt. A wtedy
rozpoczyna się akcja poszukiwania zaginionego grzybiarza.
Grzyby? Palce lizać!
Piotr Dudzik grzybami interesuje się od dziecka. Śmieje się, że chyba
ma je w genach, bo pamięta, że zbierał je już w wieku czterech lat wraz z mamą,
która świetnie na nich się zna. Jako młody chłopak dorabiał sobie sprzedając
borowiki szlachetne, podgrzybki, rydze, kurki, czasem koźlarze.– Skupiam się na zbieraniu grzybów, bo dobrze mi to wychodzi. A
dlaczego zbieram? Bo lubię je jeść – mówi otwarcie. – Jest mnóstwo potraw z
grzybami, gdzie występują one jako danie główne, albo jako dodatek – wskazuje.
I zaczyna opowieść o sosie śmietanowym z suszonych prawdziwków,
grzybach marynowanych w occie i innych zalewach, kiszonych rydzach, albo takich
zasmażonych z pomidorami, cebulą i dużą ilością pieprzu. – Można wtedy tak
zaprawione rydze włożyć do słoika, wyciągnąć zimą i zjeść na ciepło albo na
zimno, dodać do makaronu albo zjeść z chlebem. To coś obłędnego – przyznaje.
Grzyby świetnie komponują się z kaszą. Rok temu, gdy miał urodzaj
cukinii natrafił na przepis, w którym grzyby dusiło się z masłem i cebulą,
dodawało liść laurowy, ziele angielskie i trochę majeranku, by następnie
pomieszać z kaszą jęczmienną. Taki farsz umieszczało się w wydrążonej wcześniej
cukinii do zapieczenia. Efekt? Proste, szybkie do zrobienia i bardzo smaczne.
Wytrawny grzybiarz obserwuje
– No dobrze, ale gdzie tych grzybów szukać? – pytam. Odpowiedź jest z
pozoru prosta: trzeba sporo po lesie chodzić i być wprawnym obserwatorem. Bo
różne gatunki rosną w różnych typach lasów. W bukowo-jodłowym nie znajdziemy
niektórych grzybów, a to, co rośnie w sośninach nie będzie rosło w buczynach. W
naszym regionie – w wiślańskich, zaolziańskich czy słowackich lasach Trójstyku
– najczęściej znajdziemy borowiki, podgrzybki, gołąbki, kurki, koźlarze. – Jeśli las zarasta brzozami i osikami to pojawiają się gatunki koźlarzy,
na przykład koźlarz pomarańczowy, których w drzewostanie jest ciężko znaleźć.
Wytrawny grzybiarz obserwuje. Są pewne gatunki grzyba, które pojawiają się w
określonym czasie. Np. w maju możemy znaleźć smardze, których potem już nie
znajdziemy. A z pierwszych grzybów, jakie pojawiają się w drzewostanach,
natrafmy na borowika ceglastoporego i borowika usiatkowanego. A po nich
stopniowo zaczynają pojawiać się inne gatunki – wyjaśnia Piotr Dudzik.
Najlepszy okres na grzybobranie to sierpień, wrzesień i październik.
Choć wiele zależy od warunków atmosferycznych, zwłaszcza od wilgotności. Piotr
Dudzik zaczyna zbierać grzyby w kwietniu, a sezon kończy w listopadzie. Na
przykładzie grzybobrania zauważa zmiany klimatu – chodzi o gatunki grzybów,
których okres pojawiania się wydłużył. – Kiedyś sezon kończył się w połowie
października i poza opieńką nie dało się nic zebrać. A teraz można zbierać
borowiki nawet w drugiej połowie listopada – wskazuje leśnik.
Stary dowcip mówi, że wszystkie grzyby są jadalne, ale niektóre tylko…
jeden raz. Choć na rynku i w internecie jest mnóstwo atlasów grzybów oraz
przewodników, nic nie zastąpi doświadczenia. A takiego nabywa się chodząc na
grzyby z kimś, kto się na nich dobrze zna. Doświadczony grzybiarz pokaże,
zwróci uwagę, podpowie np. jak nie pomylić muchomora sromotnikowego z gąską
zielonawą.
Czekając na wysyp
Każdy grzybiarz ma swoje ulubione i pewne miejsca, których jednak nie
zdradza. Choć bywa, że gdy współcześni grzybiarze przyjeżdżają w nowy teren i
natrafią na wysyp grzybów, to oznaczają lokalizację tego miejsca w swoim
telefonie. I jeśli taka lokalizacja traf do szerszego grona odbiorców,
zaczynają się „pielgrzymki” grzybiarzy, którzy zadeptują te miejsca. Choć Piotr
Dudzik zauważa, że z kulturą zbierania grzybów jest lepiej, niż 20 lat temu.
Część osób podchodzi do zbierania grzybów z sercem – nie rozgrzebują ściółki i
nie śmiecą, czyli nie popełniają dwóch największych grzechów grzybiarzy. Ale i
tak zdarzają się zostawione puszki czy butelki po piwie.
Jak jednak zbierać grzyby? Wycinać jak najniżej czy wykręcać? – Jeśli
mam możliwość, to wykręcam, ale jeśli się nie da, bo oznaczałoby to
rozgrzebanie ściółki czy odsunięcie kamieni, to staram się wtedy odciąć owocnik
– mówi leśnik pokazując specjalny nożyk do obierania i okrawania grzybów z
niewielką miotełką do ich czyszczenia. – To ważne, bo jeśli będziemy dbali o te
miejsca, to grzyby przez następnie lata będą tam rosły – tłumaczy Piotr Dudzik.
Ze spaceru w Wiśle Czarnem wracamy jednak z pustym koszem, ale za to z
dużą ilością informacji o grzybach, lesie, zasadach bezpieczeństwa i kulturze
grzybobrania.
– Ten ostatni wysyp był dość krótki. Półtora tygodnia i grzybów nie
było. Liczę, że początkiem września, jeśli aura się nie zmieni, to będzie dobry
wysp. Wszystko na to wskazuje. Mamy teraz taką fajną pogodę: jest cieplutko,
niemal codziennie przelewa. Lepszych warunków do rozwoju grzybów nie widzę –
mówi Piotr Dudzik.
Przepis na „grzybulę”
Wśród różnych dań, potraw i przetworów z grzybów ciekawą propozycją
jest „grzybula”. Piotr Dudzik przyznaje, że można nazwać to zupą grzybową, choć
bardziej przypomina ona bardzo gęsty wywar z grzybów. Do jej przyrządzenia
potrzeba 2-3 kg grzybów, z czego 80 procent to borowik szlachetny. Pozostałe 20
procent to rydze, kurki i podgrzybki dla urozmaicenia smaku. Grzyby należy dokładnie opłukać i oczyścić. Lekko podgotować w wodzie,
a następnie usunąć pianę, jaka pojawi się podczas ich gotowania. Wtedy trzeba
dodać dwie łyżki masła, które podkreśli smak potrawy oraz sól (na 1 kg grzybów
1 płaska łyżeczka soli), dwie cebule drobno pokrojone, listek laurowy, ziele
angielskie, majeranek, pieprz i czosnek (dwa ząbki, można je posiekać). Jeśli
trzeba, można dolać jeszcze trochę wody. Całe proces przygotowania „grzybuli”
trwa około godziny. Na koniec warto posypać ją siekaną lebiodką. Tak gęsty
wywar z grzybów po zagotowaniu można zjeść ze świeżą pajdą chleba czy bułką. „Grzybulę”
można robić też z dodatkiem kwaśnej śmietany.