„Olza Pro” nie jest jedynym stowarzyszeniem, które w
orbicie zainteresowań ma Starą Karwinę. W ostatnich latach powstało ich kilka.
Ktoś powiedziałby – w różnorodności tkwi siła. Nie do końca jednak, tym
bardziej że mamy do czynienia z bardzo delikatną materią.
– To miejsce stało się bardzo popularne, a historia
zaczyna być coraz bardziej wypaczana i upraszczana. Dlatego tak ważne jest to,
co robi Marek Konieczny, który troszczy się nie tylko o materialne ślady, ale
także o wymiar duchowy, mityczny. Walczy o zachowanie ducha tego miasta –
dodaje wiceprezes Kongresu Polaków.
Dziś, po kilku latach prac społecznych, Marek Konieczny
zna nekropolię w Meksyku niemal jak własną kieszeń. Wędrujemy ścieżką do grobu
trzech górników z 15, którzy zginęli w kopalni Gabriela 12 kwietnia 1924 roku.
Pomnik Adolfa Badury, Karola Dziadka i Henryka Tyrlika jest mocno zniszczony.
Płyta nagrobna jest poszatkowana i ktoś niezorientowany będzie miał problem
poskładać litery w jedną całość. Chyba że przeczyta informacje na tablicy. Być
może wkrótce się to zmieni, bo „Olza Pro” wspólnie z Kołem Umundurowanych
Górników Gabriela walczą o środki na renowację pomnika. Złożony w tym roku
projekt do Fundacji Landek przepadł.
Grób górników, którzy
zginęli w katastrofie w kopalni Gabriela. Fot. Tomasz Wolff
– Nie poddajemy się jednak i w roku 2025 będziemy
ponownie starać się o fundusze – podkreśla Marek Konieczny. Bo ile drobne prace
można wykonać pro bono publico, na większe potrzeba zastrzyków z zewnątrz.
Takich pozytywnych światełek jest coraz więcej. Od kilku lat nekropolia
znajduje się w orbicie zainteresowań Instytutu Polonika. Działania wspiera
także Śląski Kościół Ewangelicki Augsburskiego Wyzania na czele z pastorem
Emilem Macurą, właściciel tego miejsca. Widząc zapał Marka, w przyszłość nie
można spoglądać inaczej, niż z optymizmem.
– Dlaczego Marek jest wyjątkowy? – pytam Stanisława
Kołka.
– Jest w ciągłym ruchu, nie potrafi usiedzieć na miejscu.
Jeździ po całym świecie, a jednocześnie nie zapomina o tym, co ważne, o swoich
korzeniach. Twardy Polak – komplementuje.
Grobów do odnowienia jest coraz więcej, a w końcu trzeba
będzie podjąć decyzję, co zrobić z kaplicą. Według ostrożnych szacunków,
odbudowa obiektu wraz z wieżą może pochłonąć nawet cztery miliony złotych.
Pojawiają się coraz to nowe pomysły. Jednym z nich jest zdobywający popularność
szklany dach. Czas pokaże, co będzie dalej.
Piękno dawnej Karwiny
W 2017 roku Jarosław jot-Drużycki na portalu Salon24
stawia pytanie, które wydaje się retoryczne? Po co Bracia Kuflowi zabierają się
za – mogłoby się wydawać – Syzyfową pracę? I odpowiada tak: „By żaden potomek
»kuferkorzy« i »rukzakowców« nie gadał im bezmyślnie: »Wracajcie do tej swojej
Polski!«. I by z kolei jakiś ich rodak z Rzeczypospolitej nie opowiadał głupot,
że »na Zaolziu zawsze byli Czesi, a tylko w 1938 roku pojawili się tu Polacy«,
którzy szli »ręka w rękę z Hitlerem«. Bo oni, zaolziańscy Polacy – a lepiej
byłoby powiedzieć Polacy z podzielonego w 1920 roku granicznym kordonem Śląska
Cieszyńskiego – zawsze tu byli u siebie. Przynajmniej od tysiąclecia”.
Siedem lat później, w jednej z cmentarnych alejek,
ponawiam to zasadnicze pytanie. Marek odpowiada tak, jakby z góry wiedział, że
pojawi się taka kwestia, choć wcale tego nie ustaliliśmy.
– W nowej Karwinie, położonej kilka kilometrów od tego
cmentarza nie ma śladów polskich. Chcę pokazać fakty, ludzie myślą, że Karwina
to tylko to współczesne brzydkie miasto. Dawniej ona była piękna, tylko została
zburzona, a ludzie wysiedleni – odpowiada.
Józef Szymeczek: – On odgrzebuje historię nieistniejącego
miasta. Troszczy się o jeden z ostatnich polskich śladów, które po nim zostały.
Marek Konieczny bardzo lubi ten moment, kiedy z 0kien
samolotu albo zza szyb samochodu może spoglądać na Polskę, swoją Ojczyznę. Puls
przyspiesza docierając do Starej Karwiny.
Stara Karwina 1690
– Coś pozostało jeszcze po Starej Karwinie, oprócz tego
cmentarza? – pytam na koniec.
Jeden dom. Leży jakieś dwieście metrów stąd.
– Idziemy? – pyta, co ma dla mnie wymiar retoryczny.
Koniec świata Starej
Karwiny, dom nr 1690. Fot. Tomasz Wolff
W smartfonie wyszukujemy maleńki kwadracik. Po kilku
minutach jesteśmy na miejscu. Dom wydaje się być niezamieszkały. Pod adresem
Stara Karwina 1690 nikt nie mieszka, choć podobno w przyczepie campingowej w
ogrodzie pojawia się lokator.
– Przyznam się, że jestem tutaj pierwszy raz w życiu –
mówi Marek Konieczny.
To odkrywanie wydaje się nie mieć końca. Arkadia jest
coraz bliżej.