Jan Kazimierz na mosteckich szańcach: wiwat polski król! | 20.07.2025
W Mostach koło Jabłonkowa na szańcach znowu witano króla Jana Kazimierza. Za sprawą rekonstrukcji historycznej w wykonaniu czeskich i polskich pasjonatów publiczność mogła przenieść się w czasie do 1655 roku.
Ten tekst przeczytasz za 5 min. 60 s
Król ze swoją świtą po powitaniu udał się do wyznaczonego na wzniesieniu namiotu, skąd pozdrowił publiczność. Fot. Łukasz Klimaniec
Wiwat polski król! Wiwat Jan Kazimierz! – niosło się w sobotnie południe na mosteckich szańcach, gdy rekonstruktorzy odgrywali scenę przyjazdu króla Jana Kazimierza i przyjęcia go przez cesarskiego dowódcę. Królewski orszak konny wjechał przez utworzony przez żołnierzy szpaler, a następnie – po powitaniu – król ze swoją świtą udał się do wyznaczonego na wzniesieniu namiotu, skąd pozdrowił publiczność.
– Czytaliśmy wszyscy Sienkiewicza znamy „Potop”. Wiemy, że w ramach podczas oblężenia Krakowa Jan Kazimierz ucieka na Śląsk, na tereny cesarskie – wyjaśnił Jaroslav Rabajda ze stowarzyszenia „Šance pro Šanci”, które wspólnie z Górolskim Centrum Informacji Turystycznej (GOTIC) organizuje wydarzenie. – Ale król miał też tam swoje dobra, jak Głogówek. W 1997 r. polski autor Zbigniew Wójcik wydał monografię Jana Kazimierza, w której wskazuje, że król z Głogówka pojechał przez Cieszyn na tereny węgierskie, żeby przez Węgry udać się do wschodniej Polski w kierunku Lwowa i dać opór Szwedom. Tędy było jechać bezpiecznie, bo to były cesarskie tereny, a cesarz Ferdynand III był sojusznikiem króla. Myśląc wspólnie z historykiem nad tegorocznym programem stwierdziliśmy, że skoro są wzmianki o przejeździe króla Jana Kazimierze przez te tereny, czemu nie zrobić imprezy na ten temat – przyznał Rabajda, który wraz ze swoją grupą dwa tygodnie temu gościł w Gdańsku w dużej inscenizacji w Twierdzy Wisłoujście upamiętniającej bitwę morską z 1628 roku (w rekonstrukcji wzięło udział ok. 300 rekonstruktorów z Polski i Europy).
Uroczysty wjazd królewskiego orszaku. Fot. Łukasz Klimaniec
Wydarzenie na szańcach w Mostach koło Jabłonkowa zostało przygotowane z wielką dbałością o każdy szczegół. Publiczność mogła zobaczyć liczne oddziały i formacje różnych wojsk, o co zadbali rekonstruktorzy z Czech i Polski. Odwiedzając obozowisko żołnierzy można było przenieść się w czasie do 1655 roku, zobaczyć, jak żyli, jedli i spędzali wolny czas ówcześni żołnierze. Rekonstruktorzy chętnie opowiadali o swojej pasji ucząc przy okazji historii.
Tomasz Klimasiewicz z grupy rekonstrukcyjnej „Dragoni Zebrzydowskiego” i Andrzej Marciniak ze „Smoczej Kompanii” prezentowali krok po korku, w jaki sposób należało nabić ówczesną broń palną i jakich elementów używali żołnierze.
Rekonstruktorzy z polskich grup – z Krakowa, okolic Warszawy, a nawet z Gdańska –nie ukrywali, że bardzo chętnie przyjeżdżają do Mostów koło Jabłonkowa. – Mamy dużą przyjemność współpracować ze stowarzyszeniem „Šance pro Šanci. Podoba nam się z jaką pasją i zaangażowaniem doprowadzili to tego, że ten zaniedbany kawałek terenu stał się znakomitym pomnikiem historii, tej lokalnej, która jednak nie tylko jest mocno związana z tą ziemią, ale w niej, jak w zwierciadle, odbijają się wydarzenia wielkiej historii, która działa się gdzieś tam daleko – powiedział Marek Piwoński z grupy rekonstrukcji historycznej „Pospolite Ruszenie”.
GALERIE Jan Kazimierz na szańcach
Maciej Waligóra i Aleksander Rodakowski z Grupy Rekonstrukcji Historycznej „Semeni Księcia Wiśniowieckiego” z Krakowa w Mostach gościli po raz drugi. – Trafiliśmy tu za sprawą Jaroslava Rabajdy. To efekt kontaktów między konstruktorami. On nas zachęcił, żeby tu przyjechać, bo tu organizowana jest naprawdę fajna impreza. Byliśmy tu rok temu i rzeczywiście to się sprawdziło, więc jesteśmy ponownie – stwierdził Maciej Waligóra. Obaj mają wieloletnie doświadczenie w rekonstrukcjach, ale ich „Semeni Księcia Wiśniowieckiego" jest stosunkowo młoda. – Wcześniej jeździliśmy w innych oddziałach, ale postanowiliśmy to zrobić po swojemu, trochę bardziej rygorystycznie historycznie. Staramy się, żeby to, co mamy ubrane na sobie było w miarę możliwości jak najbardziej wiernym odzwierciedleniem historii – dodał Aleksander Rodakowski.
Wśród rekonstruktorów biorących udział w inscenizacji bojowej można było dostrzec także panie. Joanna Wolska ze „Swawolnej Jednostki Wspierającej św. Jerzy” dołączyła do „Dragonów Zebrzydowskiego” ubrana w strój polskiego dragona, w długich butach do jazdy konnej, żupanie, pludrach, w magierce na głowie, szablą przy boku i solidnym arkebuzem w ręku była jedną z nielicznych, które pasjonuje udział w walce.
– To chyba kwestia charakteru i chęci, żeby sobie trochę powalczyć, bo w bitwie jest nieco adrenaliny – wyjaśniła. – Dla mnie typowa rola kobieca, w której kobieta podaje żołnierzom wodę, jest po prostu nudna. Ja lubię szermierkę, strzelanie z muszkietu, arkebuza, działania w formacji i manewry – to mnie fascynuje. Fajnie, że są grupy rekonstrukcyjne, które akceptuje ten stan rzeczy, bo patrząc historycznie bardzo mało kobiet walczyło. Regularnego udziału kobiet w walkach nie notujemy w XVII wieku – podkreśliła.

Joanna Wolska ze „Swawolnej Jednostki Wspierającej św. Jerzy” w szeregach polskich dragonów. Fot. Łukasz Klimaniec
Wydarzenie w Mostach koło Jabłonkowa z udziałem tylu rekonstruktorów od lat jest bardzo dobrą lekcją historii. To frajda nie tylko dla dzieci, ale także dla dorosłych, kiedy mogą z bliska zobaczyć, dotknąć szablę lub arkebuz i dowiedzieć się czegoś na temat ówczesnej epoki. – To napędza pasję, a pasja rozwija człowieka. Nawet, jeśli ci młodzi ludzie, którzy nas spotykają, nie zostaną rekonstruktorami lub historykami, to będą wiedzieli, że warto mieć pasję. Ona pozwala nam na oddech w codzienności, rozwija intelektualnie, kulturalnie i estetycznie – zaznaczyła Joanna Wolska.