Orłowa-Lutynia: tylu dzieci na zapisach dawno tu nie było | 11.04.2025
Tak
dużej klasy pierwszej, jaka szykuje się tu po wakacjach, już dawno w polskiej
szkole podstawowej w Orłowej-Lutyni nie było. Siedmioro dzieci na zapisach to
powód do radości i duża zmiana. W tym roku szkolnym nie ma tu bowiem ani
jednego pierwszoklasisty.
Ten tekst przeczytasz za 2 min. 60 s
Dawidek z nauczycielką Martyną Reiman. Fot. Beata Schönwald
– Dzięki
temu podniesie się nam w szkole liczba dzieci. Obecnie mamy 12 uczniów, w
przyszłym roku będzie ich 16. Poza tym w przedszkolu mamy sporą grupę
średniaków, którzy przyjdą za rok na zapisy do szkoły. To dla nas dobry okres,
byle tylko utrzymała się liczba dzieci w przedszkolu, która wynosi obecnie 21 –
poinformowała „Głos” dyrektora Szkoły i Przedszkola z Polskim Językiem
Nauczania w Orłowej-Lutyni Halina Sikora.
W
czwartek po południu, w pierwszym dniu zapisów do klasy 1., na korytarzu
szkolnym panował duży ruch. Danuta Pieczka przyprowadziła tu swojego syna
Dawida. – Jest to kultywowanie naszej polskości, polskich świąt i polskich
tradycji, nauka języka polskiego, ale też czeskiego. Chociaż szkołę i
przedszkole mamy za blokiem, zdecydowaliśmy się na tę placówkę. Jest mniejsza i
taka rodzinna – przekonywała moja rozmówczyni. Do Orłowej przeprowadziła się z
Polski przed 8 laty. Tato chłopczyka jest Czechem. – Ja rozmawiam z Dawidkiem
po polsku, dużo czasu spędza też z dziadkami w Polsce. Z tatą z kolei mówi po
czesku – dodała.
Dawidek
podobnie jak pozostałych dwóch chłopców, których w tym czasie spotkałam na
zapisach, uczęszcza do miejscowego przedszkola. Do pierwszej klasy pójdą całą
paczką. Jakub Wojtas ma w szkole już starsze rodzeństwo. – Jesteśmy zadowoleni
z tej szkoły. Jest mniej dzieci, podejście indywidualne i od razu dwa języki, a
do tego jeszcze angielski. Z panią dyrektor jest bardzo dobra komunikacja. W
każdej sprawie można się z nią dogadać – powiedziała nam po czesku mama Kuby.
Max
rozwiązuje zadania pod okiem nauczycielki, a tato przygląda im się z boku.
Również
Max ma mamę Czeszkę. Na zapisy do polskiej podstawówki przyszedł z tatą. –
Mieszkamy niedaleko. To taka tradycyjna rodzinna szkoła. Ja uczęszczałem do
niej, moja siostra też, mój ojciec robi tu za Mikołaja. Wszyscy dobrze się
tutaj znamy. Mama Maxa jest Czeszką, więc wybór szkoły był tematem do dyskusji.
W końcu zdecydowaliśmy się zapisać go tutaj. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie
dobrze i Maks będzie później kontynuować naukę w polskiej szkole w Lutyni
Dolnej – snuł plany Robert Schimke. Chłopcy
wychodzili z zapisów zadowoleni. – Cieszę się do szkoły. Będę się uczyć pisać i
robić różne rzeczy – przyznał Dawidek.
Fantastycznie
wywiązał się również z tych zadań, które przygotowała dla przyszłych
pierwszoklasistów nauczycielka Martyna Reiman. Rozpoznawał figury geometryczne,
odpowiednio dobierał kolory, dzielił wyrazy na sylaby, łączył w pary te same
litery, określał głoski na końcu słowa, opowiadał o obrazku, a także wykonywał
zadania ruchowe – stał na jednej nodze, podrzucał i łapał piłkę.