Wycieczki szkolne: relaks czy edukacja? | 21.06.2025
Kiedy
zbliża się koniec czerwca, spotykamy ich na dworcach, w pociągach, na rynkach i
w kolejkach do budki z lodami. Mowa o wycieczkach szkolnych, które jednym
kojarzą się z nic nierobieniem, innym z praktyczną realizacją hasła „podróże
kształcą”. Jak jest w rzeczywistości? Chodzi o bezmyślny relaks czy edukację?
Ten tekst przeczytasz za 3 min. 45 s
Ósmoklasiści z Błędowic pojechali na wycieczkę szkolną w Beskidy. Fot. ARC szkoły
W
Polskiej Szkole Podstawowej w Czeskim Cieszynie plan wycieczek klasowych
zawarty jest w szkolnym programie kształcenia. – W ciągu dziewięciu lat, kiedy
uczeń uczęszcza do naszej szkoły, może dojść do drobnych zmian, generalnie
trzymamy się jednak tej koncepcji. Uczniowie pierwszego stopnia poznają
najbliższą okolicę, m.in. Cieszyn i Kocobędz, klasy ósme na przykład wyjeżdżają
do Pragi lub Krakowa, a dziewiąte do Warszawy i Oświęcimia. Organizujemy
wycieczki jednodniowe, dopiero począwszy od klasy 7. dopuszczamy możliwość
wycieczek dwudniowych, a do Warszawy młodzież wyjeżdża na trzy dni – wyjaśnia
dyrektor Marek Grycz. Jego zdaniem, celem wycieczek szkolnych jest edukacja,
spotkania z kulturą, w połączeniu z relaksem i integracją klasy.
Warszawa to m.in. nowoczesne miasto. Widok na drapacze chmur w stolicy Polski. Fot. ARC
W
Szkole Podstawowej im. J. Kubisza w Gnojniku plan czerwcowych wycieczek
powstaje u progu roku szkolnego i jest uzależniony od wyjazdów edukacyjnych
poszczególnych klas realizowanych w ramach różnych projektów i ofert. W tym
roku była to np. elektrownia Dlouhé Stráně w Jesionikach. – Chodzi o to, żeby
nie odwiedzać niektórych miejsc np. dwukrotnie, a z drugiej strony, żeby nasi
uczniowie w ciągu 9-letniej edukacji w naszej szkole odwiedzili takie miejsca w
Polsce, jak Oświęcim, lotnisko w Katowicach, Kraków, a jak się uda nawet
Warszawę. W młodszych klasach są to Chata Chlebowa i Pszczyna – wymienia
dyrektorka Grażyna Sikora.
Bardziej
„na żywioł” organizują wycieczki szkolne np. podstawówki w Bystrzycy i
Hawierzowie-Błędowicach. To, dokąd uda się dana klasa, zależy od wielu
czynników. – Od tego, czy uczniowie byli w tym roku na zielonej szkole lub
kursie narciarskim, co wiąże się z wyższymi wydatkami, czy jest szczególna
okazja do zwiedzania jakiegoś miejsca, a także od tego, czy klasa jest spokojna
czy raczej żywa. Jeśli zespół jest zgrany, w czasie wycieczki można postawić na
edukację, ale jeśli coś w nim zgrzyta, to warto nastawić się bardziej na relaks
i umacnianie więzi. Z dziećmi pełnymi energii nie ma z kolei sensu zwiedzać
muzea, a z problemową klasą decydować się na dłuższy wyjazd – uważa dyrektor
Szkoły Podstawowej im. S. Hadyny w Bystrzycy Bogdan Sikora. Ostateczny wybór
rodzaju i celu wycieczki pozostawia w gestii wychowawców poszczególnych klas,
bo to oni najlepiej znają swoją klasę. – W efekcie mamy w tym roku wielką
różnorodność. Klasy 6. i 7. szalały w „Energylandii” w Zatorze, klasa 8. pojechała
na dwa dni do Pragi, a dziewiątoklasiści spędzili trzy dni na wycieczce
rowerowej nad Zaporą Żermanicką – dodaje Bogdan Sikora.

Elektrownia Dlouhé Stráňě w Jesionikach zachwyca. Fot. ARC
Duża
dowolność w kwestii wycieczek szkolnych panuje również w polskiej szkole
podstawowej w Hawierzowie-Błędowicach. – W niższych klasach propozycje wychodzą
zwykle od nauczycieli, starsze klasy umawiają się we własnym zakresie. Czasem
wyjeżdżają same, innym razem niektóre decydują się na wspólny wyjazd. Nie mamy
jasno ustalonej koncepcji naszych wycieczek. Ogólna jest taka, żeby przyjemnie
spędzić czas i poznać coś nowego – zaznacza dyrektor Tomasz Labudek. I to się
dzieje. Zarówno na wycieczce dzieci pierwszego stopnia, która w tym roku
prowadziła do muzeum górniczego w Landeku, jak i w czasie pobytów ósmoklasistów
w Łomnej czy dziewiątoklasistów we Wrocławiu.