Panie Melchiorze, co Pan myśli, gdy słyszy „Fundusz Rozwoju Zaolzia Kongresu Polaków w RC”? Jakie jest pańskie pierwsze skojarzenie?
– „Potrzebny” – to moje skojarzenie. Jestem zdania, że to bardzo pożyteczna instytucja, bo stale musimy myśleć, skąd brać pieniądze, a polskość utrzyma się u nas jedynie wtedy, gdy będzie miała finansowe zaplecze. Szkoda tylko, że Fundusz wspierają jedynie najbogatsi.
A czy wie Pan, że jest jedynym Zaolziakiem, który regularnie przelewa pieniądze na konto Funduszu Rozwoju Zaolzia?
– Nie mam pojęcia, ale powiem panu, skąd to się wzięło. Otóż zgłosiłem taką propozycję już trzydzieści lat temu. Za komuny cały Zarząd Główny PZKO był finansowany przez partię. Czterdzieści etatów, to cała historia. No i kiedy komuniści oddali władzę, pojawił się problem, bo pieniądze się skończyły. Brakowało ich nawet na wydawanie „Głosu Ludu”. Ile razy było tak, że fundusze z ministerstwa nie doszły i redakcja musiała zaciągać pożyczki, które później trzeba było spłacać. No więc bodaj na drugim Zebraniu Ogólnym Kongresu Polaków zaproponowałem, by każdy z nas na Zaolziu dobrowolnie opodatkował się jedną koroną dziennie. Rocznie uzbieralibyśmy w ten sposób kilka milionów koron. Uważałem, że byłby to znaczący zastrzyk finansowy. Poza tym wspólny udział w każdym przedsięwzięciu jednoczy ludzi. Gdy daję pieniądze, interesuję się przecież, jak i na co są wydawane. Niestety nie wszyscy tak myślą, w rezultacie moja propozycja nie przeszła. Po prostu inni działacze nie chcieli płacić. Dodatkowo w 2005 r. przestałem być członkiem PZKO, protestując w ten sposób przeciwko polityce Zarządu Głównego, która doprowadziła do utraty „Domu Polskiego” i „Piasta”. To była dla nas prawdziwa tragedia. Mimo to nadal wspieram finansowo zarówno PZKO, jak i Kongres Polaków. Uważam, że jeśli kiedyś coś zaproponowałem, dziś powinienem dawać przykład. A trzy korony dziennie, jakie przekazuję na Fundusz Rozwoju Zaolzia, naprawdę mnie nie rujnują.
Interesuje się Pan, w jaki sposób są wydawane pieniądze Funduszu?
– Czytam informacje na ten temat w „Głosie, śledzę też doniesienia innych mediów…
I coś by pan zmienił? Coś podpowiedział?
– Być może warto dyskutować, jak Fundusz Rozwoju Zaolzia powinien działać w przyszłości. Zobaczymy też, jakie będą wyniki Spisu Ludności. Wiem jednak, że pieniądze dzieli specjalna komisja. Moim zdaniem zasiadają w niej ludzie doświadczeni i obeznani z tematem. Wiedzą, co jest potrzebne i wartościowe, nie czuję się więc kompetentny, by oceniać ich decyzje. Mam jedynie satysfakcję, że działa coś, co kiedyś zaproponowałem.
Materiał z Melchiorem Sikorą pojawił się także w 1. wydaniu "Głos News". Wideo: youtube.com
Nie wszyscy jednak myślą w taki sam sposób. Słyszałem już także krytykę pod adresem Funduszu Rozwoju Zaolzia.
– Powiem panu, mam jedną zaletę i jedną wadę (śmiech).
Tylko jedną wadę? (śmiech)
– Nigdy nikomu niczego nie zazdrościłem, nawet gdy ktoś wygrał miliony. I to jest moja zaleta. Poza tym mam dobrą pamięć i to jest moja zła cecha. Wiele rzeczy bardzo długo pamiętam. Żona mi regularnie powtarza: „nie pamiętaj takich rzeczy”, ale o niektórych sprawach trzeba pamiętać. Warto więc, by ludzie zdawali sobie sprawę, skąd Fundusz Rozwoju Zaolzia ma pieniądze. Warto sobie uzmysłowić, że znaleźli się ludzie, którzy uczciwie osiągnęli w biznesie olbrzymi sukces, a teraz dzielą się z nami. Choć wcale nie muszą. Mogliby po prostu cieszyć się życiem, tymczasem nie tylko przekazują pieniądze naszemu społeczeństwu, ale także ciężko pracują społecznie. Dlatego naprawdę chylę czoła przed rodziną Wałachów, mocno trzymam za nich kciuki i nadal będę przelewał pieniądze na konto Funduszu Rozwoju Zaolzia.
Zmieniając temat, pracuje Pan nad nową książką. Kiedy planowana jest jej premiera?
Szczegółów nie zdradzę. Powiem tylko, że jeszcze to potrwa, a wszystko przez awarię mojego komputera. W jej wyniku straciłem prawie sto stron książki i nie mogę ich odzyskać. Poza tym pamiętajmy, że nie mam już czterdziestu lat (śmiech).