Miałam przyjemność rozmawiać z Andrzejem Grabowskim przed spektaklem „Scenariusz dla trzech aktorów” w Cieszynie. Pytania dotyczyły teatru, „łatki” Ferdynanda Kiepskiego oraz programu „Taniec z Gwiazdami”.
Chciałabym zacząć od spektaklu „Scenariusz dla trzech aktorów”. Jest grany od 30 lat. W czym, według pana, tkwi fenomen tej sztuki?
Fenomen poruszanej w naszej rozmowie sztuki jest trudny do określenia. Myślę jednak, że na pewno tkwi w autorze, Bogusławie Schaefferze oraz troszkę w nas, aktorach. To wszystko razem sprawia, że gramy ten spektakl już od 30 lat.
Rdzeniem jest znakomity tekst Bogusława Schaeffera, a całość to mistrzowska improwizacja z waszym błyskotliwym dialogiem z widzem, o swoim miejscu w świecie sztuki. Czy wasz spektakl pomaga widzowi go zrozumieć?
Każdy spektakl teatralny pomaga aktorom oraz widzom znaleźć swoje miejsce w świecie sztuki. Z każdego spektaklu czegoś się dowiadujemy. Jeśli niczego się nie dowiemy, znaczy to, że obejrzana przez nasz sztuka nie była niczym nadzwyczajnym.
Nasz spektakl nie jest edukacyjny. Nie dowiemy się z niego na przykład kolejności wynalezienia pierwiastków przez Marię Curię-Skłodowską, ale tu nie o to chodzi. „Scenariusz dla...” obrazuje kondycję nas, aktorów. Tak, jak wszyscy, mamy swoje wzloty i upadki, jesteśmy w czymś lepsi, a coś nam nie wychodzi. Jesteśmy mądrzy albo głupi. To, co pokazujemy na scenie, jest swego rodzaju obnażeniem świata sztuki i kulis tworzenia spektakli.
Gdyby miał pan wskazać, co najbardziej podoba się panu w tym spektaklu, czy byłaby to możliwość improwizacji? Wielu aktorów ceni sobie improwizowanie na scenie. Pan również?
Tak, bardzo. Zresztą wiele nauczyłem się w tej sztuce. Dzięki aktorom, ale również dzięki wymienianemu tu wcześniej Bogusławowi Schaefferowi. Po 30 latach nie mogę powiedzieć, że nie wiemy, na jaki temat będziemy improwizować. Wybieramy ze stworzonych modeli.
Wplatacie czasem coś nowego?
Czasami tak, ale to zależy od wielu czynników.
Granie w teatrze to przede wszystkim obcowanie z widzem i możliwość spotkania z nim. Lubi pan momenty, w których podchodzą do pana sympatycy? O co wtedy najczęściej pytają?
Najczęściej pytania dotyczą serialu „Świat według Kiepskich”. Był czas, kiedy się oburzałem, ale teraz już przyzwyczaiłem się do faktu, że od ponad 18 lat jestem codziennym gościem w domach telewidzów za sprawą właśnie tego serialu. Dobrze jednak, że widzowie przychodzą i chcą zobaczyć mnie także w innych wcieleniach. Dla niektórych jednak na zawsze pozostanę Ferdynandem Kiepskim.
Ja też nie mogę tego tematu przemilczeć (śmiech.) Wasz serial jest już pełnoletni! Jak grać postać w ten sposób, by przez te lata nie znudziła się ani panu, ani widzom?
To zasługa scenarzystów. Ponad 500 odcinków to bardzo dużo jak na sitcom. Każdy jest oddzielną fabułą. Podziwiam wszystkich twórców za coraz to nowe pomysły.
Podobno miał pan w swoim życiu taki czas, w którym nie lubił tego serialu. To prawda? Kiedy to było?
Rzeczywiście, to było na samym początku. Ani nie lubiłem go grać, ani o nim mówić. Odmieniło mi się i bardzo go polubiłem. Stał się serialem kultowym dla wielu osób. Są też tacy, którzy porównują go do... kina moralnego niepokoju.
Nie pomylę się, jeśli stwierdzę, że Ferdek Kiepski jest tą postacią serialową, z którą jest pan najczęściej kojarzony przez widzów?
Pewnie tak, choć muszę przyznać, że bardzo wiele osób kojarzy mnie np. z „Pitbulla”, „Blondynki” czy filmu „Zróbmy sobie wnuka”.
Skoro od tylu lat prezentuje Pan swoje komediowe oblicze (serial i kabaret), nie brakuje panu czasem ról bardziej dramatycznych?
Kreuję bardzo wiele ról dramatycznych. Chociażby w filmach takich, jak „Ach, śpij, kochanie” czy „Pokot”. Nie warto zamykać się tylko na oglądanie jednego serialu, warto chcieć zobaczyć coś więcej.
Przejdźmy do tematu filmu „Listy do M3”. Co powie pan o roli?
W tym filmie jestem dziadkiem. Śmieję się, że to ciepły oszust, taki trochę menelowaty, ale bardzo podoba mi się ta rola. Dodam również, że twórcy są bardzo zadowoleni z całokształtu trzeciej odsłony „Listów do M”.
Na koniec chciałabym poruszyć temat „Tańca z gwiazdami”, gdzie pojawia się pan jako juror. Jakie to uczuciee? Czy ocenianie umiejętności tanecznych jest trudne?
Nie oceniam umiejętności tanecznych, ale ogólny wyraz artystyczny. Od oceniania tańca są Michał Malitowski oraz Iwona Pavlović. Ja się na tym nie znam. Oceniam tę artystyczną część występów.
Rozmawiała: Mariola Morcinkowa