Pierwotnie sztuka słowackiego autora Jozefa Banaša w reżyserii Janusza Ondraszka i tłumaczeniu Izabeli Żur z muzyką Andrzeja Macoszka oraz scenografią Józefa Kurka miała zostać wystawiona już w połowie kwietnia. Natomiast pod koniec miesiąca wędryński zespół chciał z nią wyjechać na Polską Wiosnę Teatralną do Lwowa. Pandemia koronawirusa i związane z nią restrykcje przerwały jednak próby i przekreśliły plany na najbliższe miesiące. – Po ogłoszeniu stanu wyjątkowego musieliśmy zrezygnować z prób, kiedy jednak sytuacja się poprawiła, wróciliśmy do pracy nad tym spektaklem. W tzw. międzyczasie każdy we własnym zakresie powtarzał nauczony już wcześniej tekst. Teraz, kiedy premiera jest na wyciągnięcie ręki, spotykamy się nawet po dwa razy w tygodniu. Ta sprawa okropnie już się ciągnie, chcielibyśmy wreszcie zagrać ten spektakl – przyznał Janusz Ondraszek.  

Po czerwcowej premierze wędryńscy aktorzy chcieliby zaprezentować swoje nowe przedstawienie nie tylko na jesiennych festiwalach we Lwowie lub Wilnie, ale także pokazać go na całym Zaolziu. – To bardzo chwytliwa sztuka. Jej tematem jest bezlitosna walka o fotel premiera. Wierzę, że przy jej odbiorze publiczność będzie płakać ze śmiechu – zapewnił reżyser.