poniedziałek, 15 grudnia 2025
Imieniny: PL: Celiny, Ireneusza, Niny| CZ: Radana a Radan
Glos Live
/
Nahoru

„Ukrzyżuj go!” dwa tysiące lat później | 20.02.2016

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 60 s
Sala zaczęła skandować. nie chcemy ich tu! Fot. DANUTA CHLUP

Nikt chyba nie wątpi, że życie na naszej planecie pod każdym niemal względem niesamowicie zmieniło się na przestrzeni dwu tysięcy lat, które określamy mianem „naszej ery”. Są jednak pewne rzeczy, które nie uległy zmianie.

Niepokoi mnie, że od czasów, kiedy Chrystus stał przed Poncjuszem Piłatem, w zasadzie w ogóle nie zmieniło się zachowanie tłumów. W porównaniu z tymi, którzy wiwatowali na cześć Jezusa wjeżdżającego do Jerozolimy, by w kilka dni później krzyczeć jednym głosem „Ukrzyżuj go!”, w porównaniu z tymi, którzy w średniowieczu pluli na czarownice palone na stosie, a nawet w porównaniu z masami, które 80 lat temu wielbiły frenetycznego wodza, który zdołał ich przekonać, że kryzysu ekonomicznego winni są Żydzi i dlatego należy ich zlikwidować, mamy o wiele lepszy dostęp do informacji wszelkiego rodzaju. Teoretycznie możemy więc bardziej obiektywnie oceniać zjawiska społeczne. Niestety, wcale tego nie widać. W tłumie największym powodzeniem cieszą się nadal proste hasła bazujące na nienawiści, strachu, niechęci.

Wiem, że to gruba przesada, by porównywać poniedziałkową sesję Rady Gminy w Śmiłowicach, na której mieszkańcy protestowali przeciwko dwumiesięcznemu pobytowi uchodźców w ich wiosce, z opisanymi wyżej dramatycznymi wydarzeniami z przeszłości. Mechanizm społecznego zachowania jest jednak ten sam. Kiedy przedstawiciele Diakonii Śląskiej dogłębnie tłumaczyli, kto ma przyjechać do Śmiłowic i dlaczego, ludzie siedzieli cicho. Oklaski zabrzmiały dopiero w momencie, gdy zaczęły padać hasła typu: „Trzeba pomagać naszym, a nie obcym!”, „W naszym regionie jest wysokie bezrobocie, więc dlaczego mają iść właśnie tu?!” Naprawdę gorąco zrobiło się natomiast wtedy, gdy jeden z dyskutujących zaczął krzyczeć, że uchodźców przyjdzie coraz więcej i w końcu poderzną wszystkim gardła. To podgrzało atmosferę na tyle, że sala zaczęła skandować: „Nie chcemy ich tu!”.

Nie zamierzam potępiać śmiłowiczan, którzy po prostu się boją. Nikt z nas nie może zresztą przewidzieć, czy uchodźcy z Iraku, którym nasz region udzieli gościny, docenią to i okażą wdzięczność. Może będą żyli spokojnie, nie przeszkadzając nikomu, a może będzie zupełnie inaczej. Na marginesie chciałabym jednak dodać, że również pomaganie „naszym” miewa różne, nie zawsze wymierne efekty. Niedawno rozmawiałam z kilkoma organizacjami, które – z wykorzystaniem całkiem sporych dotacji państwowych czy unijnych – tworzyły miejsca pracy dla osób bezdomnych, notorycznie bezrobotnych. Efekt? Większość tych, którym zaoferowali pracę, zrezygnowała z niej tak szybko, jak tylko mogła.

Ale wróćmy do sedna sprawy. Psychologia tłumu jest taka sama jak przed dwoma tysiącami lat. Możemy być społeczeństwem teoretycznie wykształconym, dzięki nowoczesnym technologiom mającym dostęp do nieograniczonych wręcz zasobów informacji, a jednak, stając się częścią tłumu, nagle zakładamy czarno-białe okulary i podniecamy się hasłami, które uruchamiają nasze najniższe instynkty.

Kilka dni temu przeczytałam w prasie, że w regionie pardubickim jednym z kandydatów w wyborach wojewódzkich na liście radykalnej Robotniczej Partii Sprawiedliwości Społecznej (Dělnická strana sociální spravedlnosti) będzie Vlastimil Pechanec, bywały skinhead, mężczyzna, który w przeszłości został skazany na karę więzienia za zabicie Roma z pobudek rasowych. Czy ktoś taki ma szansę na wejście do samorządu? Wciąż mam nadzieję, że nie, ale być może wszystko zależy od tego, czy uda mu się odpowiednio wykorzystać broń ciężkiego kalibru: strach, nienawiść, niechęć do wszystkiego, co obce i nieznane. 



Może Cię zainteresować.