– Symbol pozostał, ale można odnieść
wrażenie, że wielu mieszkańców Europy odłożyło do lamusa pamięć o Auschwitz,
aby zwrócić się w stronę skrajnie prawicowych i populistycznych haseł. Mam na
myśli prawo rzekomo silniejszego, zło i bezwstyd, kłamstwo i dezinformację,
wojnę i przemoc, czyli wszystko to, co w przeszłości doprowadziło do ludobójstwa
w Auschwitz.
Trzeba jednak pamiętać, że
demokracja to my wszyscy i że od nas zależą jej losy. Myślę często o słowach
węgierskiej więźniarki Erszi Szemes, która każde spotkanie z młodzieżą kończy apelem: „Musicie bronić republiki”.
Kandydatka AfD na
kanclerza Niemiec Alice Weidel publicznie twierdzi, że Hitler był socjalistą i
komunistą. Jeszcze 10 czy 15 lat temu takie przekręcanie historii byłoby
niemożliwe. Czy mamy do czynienia z rewizjonizmem nowej jakości?
– Wypowiedzi Weidel to rzeczywiście nowa
jakość w zakłamywaniu historii. AfD i podobne ugrupowania nie mają żadnych
zahamowań w rozpowszechnianiu kłamstw. Przekręcają, imputują, kłamią w
telewizji i mediach społecznościowych, odwołując się do najniższych instynktów.
Niebezpieczne jest to, że szczególnie młodzi ludzie dają się wciągać w
brutalizację publicznych dyskusji.
Wobec tych zagrożeń
szczególnego znaczenia nabiera świadectwo byłych więźniów, którzy w oparciu o
swoje doświadczenia mogą skutecznie demaskować kłamstwa. Obecna rocznica to
chyba ostatnia okrągła rocznica, w której ocaleni z Zagłady wzięli udział. Jak
będzie wyglądała walka o prawdę bez świadków Holokaustu. Jak ich zastąpić?
– Autentyczność i wiarygodność świadków
odgrywa kluczową rolę w polemice z ludźmi podającymi w wątpliwość zbrodnie III
Rzeszy, „zamykała usta” osobom podważającym Holokaust. Gdy zabraknie świadków,
środowiska rewizjonistyczne staną się zapewne jeszcze bardziej agresywne. Z
pewnością nie oddamy im pola. Jest sporo osób, które w oparciu o doświadczenia
ocalałych będą kontynuowały walkę o prawdę.
Decydująca będzie nasza
postawa. Kluczowe jest pytanie, czy partie demokratyczne będą zgodne co do
tego, że nie można oddać państwa prawicy. W Niemczech dyskutuje się o „Brandmauer"
– „zaporze ogniowej” przeciwko skrajnej prawicy. Jak widzimy, w Austrii taka
zapora właśnie się rozpadła. Czy w Niemczech będzie podobnie? To rozstrzygnie
się w ciągu najbliższych lat.
Ważną rolę historyczną i
edukacyjną odgrywały procesy przeciwko zbrodniarzom hitlerowskim. Ze względu na
wiek sprawców, raczej nie dojdzie do kolejnych postępowań. Bilans rozliczeń
niemieckiego wymiaru sprawiedliwości ze zbrodniami jest, delikatnie mówiąc,
bardzo skromny.
– Niemiecki wymiar sprawiedliwości całkowicie
zawiódł. Przed sądem postawiono po 1945 r. niewielu sprawców. Ocaleni z
Holokaustu czekali na te procesy przez całe życie. W ostatnich kilkunastu
latach zapadło kilka wyroków. Móc zeznawać przed niemieckim sądem, to była dla
nich ogromna satysfakcja. Obserwowałem kilka takich procesów. Kluczowe
znaczenie dla tych, którzy przeżyli obóz, miała możliwość opowiedzenia o swoich
przeżyciach.
A sprawcy?
– Byli żałośni. Wbrew próbom heroizacji SS,
to były żałosne postaci. Całe życie milczeli, byli pozbawieni emocji, niezdolni
do przyznania się do winy. Nigdy nie zdobyli się na to, aby ostrzec młodych
ludzi przed pokusami, którym sami ulegli.
Od kilkudziesięciu lat
opiekuje się pan grupami niemieckiej młodzieży przyjeżdżającymi do byłego
obozu, aby poznawać jego historię i pracować na rzecz miejsca pamięci.
Towarzyszy pan też grupom młodych praktykantów z koncernu Volkswagen
odwiedzających Auschwitz. Czy stosunek młodych Niemców do historii, do
niemieckiej winy oraz do Polski, zmienił się w ciągu tego czasu?
– Powodem, że pomimo wieku emerytalnego nie
zrezygnowałem z tej działalności jest to, że młodzież jest zainteresowana
przeszłością i okazuje wielkie emocje w konfrontacji z autentycznym miejscem
historii, jakim jest Auschwitz. Są pod wrażeniem obozu i dramatyzmu historii,
odwagi więźniów i ich cierpienia. Do tego dochodzi fakt, że wielu z nich,
mających imigranckie korzenie, ma za sobą własne doświadczenie przemocy i
ucieczki. Niedawno opiekowałem się w muzeum Auschwitz młodym Afgańczykiem,
który po powrocie napisał w liście do mnie, że pobyt w miejscu pamięci
odświeżył jego dramatyczne przeżycia.
Mam wrażenie, że napięcia ustały. Wszystkie
grupy ofiar szukają raczej tego co łączy, niż tego co dzieli. Powodem są
zagrożenia wynikające ze wzrostu tendencji prawicowych, nacjonalistycznych i
populistycznych, które uderzają we wszystkich. Ocaleni mówią: – Jesteśmy
solidarni i nie damy się podzielić.
Ważną rolę odgrywa
Międzynarodowy Dom Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu. Jest pan jednym z jego
twórców.
– Ten projekt to było czyste szaleństwo. Dom
powstał w czasach, gdy Polska była za żelazną kurtyną. Kursowałem regularnie z
Berlina Zachodniego przez NRD do Polski. MDSM powstał w 1986 r. dzięki
zaangażowaniu byłych więźniów, którzy zrozumieli, że istnienie takiej placówki,
gdzie będą mogli opowiadać o swoich doświadczeniach, jest w ich interesie.Co ciekawe, pomysł narodził
się podczas spotkania w Muzeum w Auschwitz Volkera von Toerne, syna wysokiego
stopniem oficera SS, z byłym więźniem Tadeuszem Szymańskim. Ich relacja
przerodziła się w przyjaźń.
Należy pan do pokolenia,
które powoli schodzi ze sceny. Czy ma pan następców? Czy poczucie winy wobec
Polaków, które było motywem działalności w minionych 50 latach, jest nadal
istotne dla Niemców?
– Polska była dla nas w latach 70. odkryciem.
Polska kultura, literatura, wzornictwo przemysłowe, grafika, plakaty, to
wszystko niezwykle nas fascynowało. Odkryliśmy świat, o którym nie mieliśmy
pojęcia. Dla współczesnego pokolenia wiele spraw jest oczywistych. Ale również
teraz Niemcy potrafią fascynować się Polską. Niemcy nie są ignorantami, ale ich
wiedza o Polsce nie jest zbyt duża.Byłem przygnębiony
antyniemiecką propagandą za czasów PiS, tym stałym besztaniem Niemców w
mediach. W Niemczech prowadziło to do zniechęcenia, do wycofywania się z
projektów. Na szczęście mamy to już za sobą.
Auschwitz jest symbolem
Holokaustu – Zagłady Żydów, ale jest też centralnym miejscem martyrologii
Polaków. To podwójna rola prowadziła w przeszłości do „konkurencji ofiar” i do
napięć. A jak jest obecnie?
– Mam wrażenie, że napięcia ustały. Wszystkie
grupy ofiar szukają raczej tego co łączy, niż tego co dzieli. Powodem są
zagrożenia wynikające ze wzrostu tendencji prawicowych, nacjonalistycznych i
populistycznych, które uderzają we wszystkich. Ocaleni mówią: – Jesteśmy
solidarni i nie damy się podzielić.
Christoph Heubner to niemiecki
pisarz, od 1985 r. współpracuje z Międzynarodowym Komitetem Oświęcimskim,
obecnie jest wiceprezydentem wykonawczym MKO. Po studiach odmówił służby
wojskowej w Bundeswerze. W ramach służby zastępczej opiekował się bezdomnymi w
Wielkiej Brytanii. Od 1970 r. uczestniczył w pracach zachodnioniemieckiej Akcji
Znaki Pokuty Służby dla Pokoju (AZP), która organizowała pobyty młodzieży w
byłych niemieckich obozach koncentracyjnych. Jest pierwszym Niemcem odznaczonym
medalem „Powstanie w Getcie Warszawskim”.