Pomniki, które wróciły do Orłowej i Cieszyna | 23.01.2024
Trzy lata
temu kręciłam reportaż o stonawskim wątku czechosłowacko-polskiej wojny i
zapytałam członka gminy legionistów, czeskiego historyka, który zainicjował zwyczaj
upamiętniania także polskich ofiar i stara się odnajdywać ich zapomniane groby,
jak jego zdaniem miałby wyglądać pomnik tej wojny, żeby nie dzielił, a łączył,
nie budził emocji i nie obrażał uczuć drugiej strony. Usłyszałam wtedy, że
byłby to pomnik nieznanego żołnierza.
Ten tekst przeczytasz za 8 min. 15 s
Cieszyńska Nike. Fot. Otylia Toboła
Po tym, jak
w lutym 2023 r. zainstalowano w Orłowej replikę pomnika z 1928 r. (zniszczonego
po wcieleniu Zaolzia do Polski), pan historyk dał w internecie upust swojej wielkiej
radości: „Pomnik poległych za Śląsk Cieszyński w Orłowej znów będzie kompletny.
Pamięci obrońców Śląska z lat 1919-1920 (w oryg. obhájců) i legionowego
bohatera Jana Čapka po 85 latach znów będzie strzegła monumentalna rzeźba”. Ten tekst niemile
mnie zaskoczył. Pomnik pamięci „obrońców”? Kim w takim razie mieliby być ci, przed
którymi „należało bronić” tej ziemi? Agresorami? Staro-nowy pomnik
w Orłowej w niczym nie przypomina grobu nieznanego żołnierza.
***
Na orłowskim
cmentarzu nie trzeba go szukać. Z daleka jarzy się nowością i góruje nad szarym
polem grobów i pomników. Przydałoby się choć trochę fałszywej patyny, żeby wywołać
przynajmniej wrażenie, że swoją wymową należy do przeszłości, ale może akurat
tak ma być, nic nie ma się zmieniać, zawsze My z prawem, a Oni bez prawa, więc
po co udawać, że to ponadstuletnia historia.
Na
sąsiedztwie z kolosem najbardziej ucierpiał pomnik górników, którzy zginęli
w kopalniach. Było ich wielu, więc wypisano nazwiska drobnym pismem, żeby mogły
się zmieścić na czarnej tablicy. Teraz w cieniu tego odnowionego sąsiada pomnik
górników jawi się jako niepozorne przypomnienie śmierci, która się zdewaluowała.
Obok nazwiska
są wygrawerowane dużymi literami. W centrum grupy rzeźb postaci ludzkich, zwieńczonych
siedzącą w rozkroku olbrzymią orlicą, pręży się mężczyzna z jedną ręką uniesioną
wysoko w geście zwycięstwa, dłoń drugiej ręki ma zaciśniętą w pięść. Po całej
długości cokołu biegnie napis ROZDĚLENÍ TĚŠÍNSKA i data tego wydarzenia.
Pomnik w Orłowej. Fot. Otylia Toboła
Przed
pomnikiem dużo przestrzeni – porównuję z miejscem przy grobach polskich ofiar w
Stonawie, gdzie dawny brzozowy krzyż zastąpiono żelaznym, położono na grobach marmurowe
płyty, poprawiono nieścisłości w nazwiskach. I tyle. Nie ma patosu. Nie jest
potrzebny w miejscu zadumy nad absurdem konfliktów zbrojnych i kruchością ludzkiego
życia.
***
Patrzę na
ten orłowski monument i nie umiem sobie wyobrazić, jak pompatyczny pomnik na
cześć rozpętanej i niepotrzebnej wojny bratobójczej, będący symbolem euforii
jednych a przegranej drugich, wzniesiony ku chwale PODZIAŁU, mógłby się stać w
realiach współczesnej połączonej Europy kulisą wspólnej pamięci o trudnej
historii. Z pomnika tchnie duch międzywojennej Czechosłowacji, pozbawionej
wrażliwości w podejściu do potrzeb nie-czeskich obywateli, duch państwa, w
którym zmuszono żyć pod czeską hegemonią miliony Niemców, Słowaków, Węgrów,
Rusinów, Polaków, Żydów, Romów i obywateli innych narodowości. Nie przypominało
Szwajcarii, choć u jego narodzin czołowy polityk zapewniał Sojuszników, że tak
będzie, a po burzliwych siedemdziesięciu kilku latach istnienia i nieistnienia –
zanikło.
***
Pomnik upamiętniający
walkę o odrodzenie niepodległego państwa stoi również w Cieszynie, i jest tak
samo repliką przedwojennego oryginału. (1 września 1939 r. Niemcy rozebrali go,
a postać Ślązaczki przetopili). Jego powrót na Wzgórze Zamkowe nie obył się bez
protestów z czeskiego brzegu Olzy. Wywołał nawet interpelację parlamentarną
ministra spraw zagranicznych, po czym czeski minister zapewnił czeskiego posła,
że problematyką odbudowy pomnika zajmują się „nasze przedstawicielstwa w
Warszawie i Katowicach”.
Po zmianie
ustroju komitety odbudowy pomnika Ku Czci Legionistów Śląskich Poległych za Polskę (zwanego
też Ślązaczką lub cieszyńską Nike) kilkakrotnie zawiązywały się i z różnych
powodów się rozwiązywały. Zanim temu ostatniemu udało się w czerwcu 2008 r. pomnik
odsłonić, „pojawiły się głosy sprzeciwu niektórych obywateli i przedstawicieli
czeskiej strony, ale nie osiągnęły poziomu medialnego”. Tak napisano w
dokumencie z „roboczego spotkania historyków z Uniwersytetów Śląskich w Opawie
i Katowicach”.
Inicjatywa
zorganizowania konsultacji naukowych wyszła od osób związanych z Konsulatem
Generalnym RP w Ostrawie. Chciano uspokoić emocje, jakie pomnik rozbudził u
sąsiada, który odebrał go jako antyczeską prowokację. Drażniło, że stoi zbyt blisko
granicy, że Ślązaczka wskazuje szablą na czeską stronę, a umieszczone z tyłu postumentu
kartusze z nazwami Bogumin, Karwina, Bystrzyca i Stonawa, poświęcone żołnierzom
czechosłowacko-polskiej wojny, uznano za podsycanie nacjonalistycznych resentymentów.
Jak wynika z
dokumentu, rektorzy uczelni zaprosili na spotkanie szeroką plejadę przedstawicieli
czeskiego i polskiego życia publicznego, a więc posłów, senatorów, burmistrzów,
polityków z obu województw, konsulów generalnych z Ostrawy i Katowic, a
także kombatantów, legionistów, Polaków z Zaolzia. Wcześniej w biurze
burmistrza Cieszyna czeski konsul nakłaniał członków komitetu budowy pomnika do
nieumieszczania na nim kartuszy z nazwami zaolziańskich miejscowości.
Stronie czeskiej
starano się wyjaśnić, kim byli legioniści, którzy latem 1914 r. wyruszyli z
Cieszyna na wschód walczyć o niepodległą Polskę. Zapoznano ją z opinią eksperta
szermierki, z której wynikało, że Nike trzyma szablę w prawej ręce,
ponieważ praworęczność jest typowa dla większości ludzi, ale nie jest to gest zaczepny,
lecz obronny. – Pomnik skierowany jest w stronę ulicy Głębokiej, mniej więcej w
kierunku wschodnim – stwierdził artysta rzeźbiarz prof. Jan Herma, dodając, że Czesi
błędnie odczytali jego symbolikę. Cieszyńska Nike wzywa do obrony przed
możliwym zagrożeniem ze Wschodu.
O antyczeskie
tendencje trudno było podejrzewać duchowego przywódcę komitetu budowy pomnika
Mariana Dembinioka, dyrektora Muzeum Śląska Cieszyńskiego w Cieszynie, ponieważ
był długoletnim rzecznikiem Polsko-Czesko-Słowackiej Solidarności na Śląsku,
działaczem transgranicznym i jednym z głównych
organizatorów festiwali teatralnych Na granicy i Bez granic. Główną nagrodę
tych festiwali, Złamany Szlaban, uznano wtedy za symbol zacierania podziałów w nowej
Europie.
***
Post
scriptum. W 2009 r. nakładem wydawnictwa Yale University Press ukazało się
pierwsze angielskie wydanie książki amerykańskiej historyk Mary Heimann „Czechoslovakia:
The State That Failed”. Nad Wełtawą zawrzało, choć – co ciekawe – połowa recenzentów
książki w ogóle nie czytała.
Okładka książki Mary Heimann. Fot. Otylia Toboła
Książka
obalała bowiem prawie wszystkie konwencjonalne poglądy na temat Czechosłowacji.
Burzyła tradycyjne postrzeganie tego państwa jako ofiary. Podczas gdy
angielski oryginał miał już trzy wydania, bardziej otwarci na spojrzenie
z zewnątrz Czesi wciąż nie mogli doczekać się czeskiego tłumaczenia.
Początkowo do autorki zwróciło się kilkanaście czeskich wydawnictw, część
podpisała już wiążące umowy, lecz po ostrzeżeniach po cichu się z nich wycofała;
niektóre nawet po zapłaceniu zaliczek tłumaczom.
W 2015 r. M.
Heimann została zaproszona na Letnią Szkołę Dziennikarstwa w Uherskim Hradziszczu i zastanawiała się, co by powiedzieć młodym czeskim dziennikarzom. Jej wybór
padł na doświadczenia z czeskim rynkiem wydawniczym. Po wykładzie młodzi
dziennikarze i organizatorzy Szkoły doszli do przekonania, że jest ważne uznać
mroczne miejsca we własnej historii i umieć rozpoznać nieraz bardzo subtelne
metody cenzury.
I tak w 2020
r. książka M. Heimann doczekała się czeskiego wydania. Petr Pithart, jeden z ojców-założycieli
czeskiej polityki i konstytucjonalizmu, w 2013 r. powiedział na konferencji
historycznej Senatu, że „niektórych rzeczy już nie da się naprawić, lecz możemy
sprecyzować nasze wyobrażenia o tym, czym byliśmy i czym powinniśmy być w
dzisiejszej Europie”.
Otylia Toboła