Mieli pilnować zwłaszcza rosłego Jiřego Klímę. I właśnie napastnik Banika swoim czwartym golem w sezonie przesądził o wyjazdowym zwycięstwie Banika Ostrawa w derbach z Karwiną 2:1. Gospodarze w tym sezonie wciąż czekają na pierwsze zwycięstwo w Fortuna Lidze.
Podobnie jak w ubiegły weekend z Libercem, również w środowym zaległym spotkaniu 12. kolejki karwiniacy objęli prowadzenie, by stracić trzy punkty dosłownie w ostatnich sekundach spotkania. Podopieczni trenera Bohumila Páníka w pierwszej połowie zaskoczyli faworyzowany Banik wysokim pressingiem i dobrą grą w środku pola. Celne piłki rozdzielał zwłaszcza Marco Túlio, szkoda tylko dla gospodarzy, że dobrze wyszkolony technicznie brazylijski pomocnik kondycyjnie wysiada po 45. minucie.
Karwiniacy wyszli na prowadzenie w 58. minucie ze stałego fragmentu gry – celną główką popisał się po rzucie rożnym Eduardo. To było jednak ze strony gospodarzy wszystko. Banik w drugiej połowie uporządkował swoją grę, częściej utrzymywał się przy piłce i stwarzał częste zagrożenie pod bramką Bolka. Na 1:1 wyrównał w 68. minucie Sor, wykorzystując brak zdecydowania karwińskich piłkarzy, zwłaszcza spóźnioną reakcję Mikuša.
Gwóźdź do karwińskiej trumny wbił w 90. minucie Klíma, którego świetnie wystawił bardzo aktywny w całej drugiej odsłonie Sor. Trener Banika Ondřej Smetana miał więc szczęśliwą rękę w dokonywaniu zmian – filigranowy Sor wszedł bowiem na murawę w Raju w 55. minucie, zastępując niewidocznego Buchtę. Zmiany trenera gospodarzy Bohumila Páníka były znacznie bardziej desperackie. Ławka rezerwowych przedostatniej w tabeli Karwiny po prostu nie dysponuje potrzebną jakością.