Skakać na nartach zaczął w wieku, w którym skoczkowie w zasadzie kończą już karierę. Marek Klus z powodu błędu popełnionego podczas jednego z treningów w Nydku długie tygodnie musiał spędzić w domu. I właśnie tam wpadł na genialny pomysł.
– To była taka spontaniczna reakcja na ciągłe pytania moich znajomych, z którymi w trakcie rekonwalescencji graliśmy w planszówki. Na rynku można trafić na przeróżnej maści gry planszowe. Bardziej lub mniej zaawansowane, zmuszające do logicznego myślenia, ale też typowo relaksujące. Nikt jednak nie stworzył poważnej gry ze świata skoków narciarskich. Dopiero my – mówi na spotkaniu w redakcji „Głosu” Marek Klus z Czeskiego Cieszyna.
„My” oznacza ni mniej, ni więcej, że poza głównym pomysłodawcą – Markiem, w realizację projektu włączyli się też Michal Vavrys oraz siostrzenica Michala, projektantka Magdalena Vavrysowa z Ostrawy. – Potrzebowałem kogoś do pomocy, kto zatroszczy się o całe zaplecze logiczne. Strategię, wszystkie niuanse tej gry pod kątem matematycznym. I znalazłem Michala. Cieszę się też, że za oprawę graficzną odpowiada Magda, bo to świetna specjalistka od dizajnu – zdradza.
Marek Klus wpadł do naszej redakcji w zeszłym tygodniu z roboczą wersją gry, która jednak już na wstępnym etapie wygląda fantastycznie. Dla fanów skoków narciarskich szykuje się więc nie lada okazja, żeby zamienić się w domu w Kamila Stocha, Piotra Żyłę czy któregokolwiek innego skoczka.
Kiedy pobieżnie zapoznałem się z planszówką, zaskoczyło mnie, że gra przeznaczona jest dla osób już powyżej szóstego roku życia. W pierwszym odruchu pomyślałem, że to żart, bo przecież dzieci w wieku przedszkolnym lub wczesnoszkolnym nie są w stanie zrozumieć wszystkich reguł gry. I na pewno przy okazji zgubią piękne, naprawdę robiące duże wrażenie karty do gry. Nie wspominając o wymodelowanej w technologii 3D skoczni narciarskiej. Może nie z prawdziwego zdarzenia, bo brakuje śniegu, ale prawie idealnej. – Śniegu, oczywiście tego sztucznego, nie ma z prozaicznego powodu. Figurka skoczka musi się ślizgać po doskoku – zaznacza dumnie Marek. – I to właśnie przednia zabawa dla dzieci. Na początek mogą bawić się w puszczanie figurek ze skoczni. Wypróbowałem to zresztą z własnymi dziećmi.
Gra została już zaprezentowana ludziom najbardziej biegłym w temacie skoków narciarskich. Marek Siderek z Polskiego Związku Narciarskiego, notabene też cieszynianin, był pod dużym wrażeniem. – Wartością dodaną tej planszówki jest cała strategia logiczna. Są tam uwzględnione wszystkie aspekty z życia skoczka. Elementy przygotowania motorycznego i psychicznego, treningi, zawody, faktor losowy, można wybrać kraj, w którym odbywają się skoki. Dla mnie bomba i wielkie brawa dla Marka. Księstwo Cieszyńskie podbija świat w tym temacie – mówi „Głosowi” Siderek. Z planszówką oprócz naszej redakcji zaznajomiły się w zeszłym tygodniu również członkinie czeskiej kadry w skokach narciarskich.
Na początku grudnia rusza oficjalna kampania związana ze zbieraniem funduszy niezbędnych do rozpoczęcia produkcji gry na większą skalę. – Mamy ambicje międzynarodowe. Oczywiście najważniejszym rynkiem jest polski, gdzie skoki narciarskie są sportem narodowym. Celujemy też jednak w odbiorców w Czechach, Niemczech, krajach skandynawskich czy Słowenii. Na rynku w Słowenii obiecał nam pomóc Jaroslav Sakala, były znakomity czeski skoczek – wylicza możliwości strategiczne Klus. Jak na razie autorzy mają do dyspozycji tylko jeden egzemplarz prototypowy, wyprodukowany za granicą, którego złożenie kosztowało, bagatela, 200 tysięcy koron. Oczywiście cena rynkowa będzie dużo niższa.
Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, gra trafi na rynek w połowie przyszłego roku.
Reguły gry w skrócie wg Marka Klusa
Chodzi o to, żeby w trakcie sezonu możliwie jak najlepiej rozwinąć swojego zawodnika i wygrać jak najwięcej zawodów. Te są cztery, odbywają się w niedziele. Pozostałe dni poświęca się na budowanie mocy zawodnika. Dostajesz wylosowaną kartę skoczka, który ma określone cechy i musisz strategicznie nadrabiać braki, kierując swojego zawodnika na siłownię, skocznię, po smary, sprzęt itd. Ale tak, żeby przed zawodami uzupełnić energię, którą tracisz na każdą czynność. To wymaga intuicji i taktyki. Specjalny kalkulator oblicza, na ile na pewno stać cię w zawodach – np. 120 metrów. Ale od tych metrów, jak to w życiu skoczka, zależą warunki (odczytywane z rolek, które są rozpędzane zjazdem figurki ze specjalnego rozbiegu na planszy). A na koniec, w ramach oddzielnej mini rozgrywki, walczy się o noty sędziowskie. To wszystko podlicza sprawny kalkulator na baterię słoneczną. Grę wygrywa zawodnik, który zdobędzie najwięcej punktów w sezonie i wygra najwięcej trofeów.