niedziela, 4 maja 2025
Imieniny: PL: Floriana, Michała, Moniki| CZ: Květoslav
Glos Live
/
Nahoru

Jacek Magiera dla "GL": Płyniemy na fali wznoszącej | 09.12.2016

Mieli iść na pożarcie lwom, nieziemsko się skompromitować. Real Madryt, Borussia Dortmund i Sporting Lisbona miały Legii Warszawa w Lidze Mistrzów skutecznie obrzydzić futbol. A tymczasem? – Żyjemy i zagramy w wiosennej fazie pucharowej Ligi Europejskiej. Chciałbym podziękować wszystkim naszym kibicom, również tym z Zaolzia, odwagi i wiary, że także polski zespół może dużo zdziałać w europejskich pucharach – powiedział w rozmowie z „Głosem Ludu” Jacek Magiera, szkoleniowiec Legii Warszawa.

Ten tekst przeczytasz za 2 min. 45 s
Jacek Magiera. Fot. ARC

Mistrz Polski po dwudziestu latach wygrał mecz w Lidze Mistrzów, pokonując w środę na zakończenie fazy grupowej 1:0 Sporting Lisbonę. Ten wynik otworzył Legii drzwi do Ligi Europejskiej z trzeciego miejsca w grupie.

Prawdziwych mężczyzn poznaje się nie po tym, jak zaczynają, ale jak kończą. Czy to również pana ulubiona maksyma?

To bardzo prawdziwe słowa, zwłaszcza w sporcie. Początek w wykonaniu Legii był daleki od ideału. Przegrana u siebie z Borussią 0:6 obnażyła wszystkie mankamenty. Nie chcę dokładnie analizować i oceniać pracy mojego poprzednika, a więc skupię się na tych meczach, które miałem już okazję prowadzić w pozycji głównego trenera. Ten zespół potrzebował czasu, żeby zaaklimatyzować się w Lidze Mistrzów. Co tu ukrywać, polskie kluby na dwadzieścia lat zniknęły z tych rozgrywek. Początek rzeczywiście był słaby, ale z meczu na mecz było coraz lepiej. Założenia były takie, żeby najpierw strzelić bramkę w Lidze Mistrzów, potem wywalczyć punkt, a w finale wygrać. I te założenia zostały zrealizowane. Każdy zawodnik miał rozpisane dokładne zadania, ale najważniejsze, że zagraliśmy zespołowo. Pierwszego gola Legia strzeliła Realowi na wyjeździe. Z Królewskimi następnie udało nam się u siebie zremisować 3:3. Ten wynik poszedł w świat i żałuję tylko, że spotkanie zostało rozegrane przy pustych trybunach.

Właśnie. Z powodu wcześniejszych burd pseudokibiców Legii mecz z Realem, który miał być świętem piłkarskim, został zamknięty dla widzów. Czy sytuacja w klubie została już opanowana, czy też grożą kolejne ekscesy w wiosennej fazie Ligi Europy?

Tymi sprawami zajmuje się klub. Nie może być tak, że niewielki procent kibiców decyduje o tym, w jaki sposób przedstawiany jest w świecie polski klub. Burdy kibiców w meczu z Borussią Dortmund były niestety antyreklamą polskiej piłki i mam nadzieję, że te horrorowe sceny już się nigdy nie powtórzą. To jest mam nadzieję temat zamknięty, a sytuacja została opanowana. Nie ma miejsca i przyzwolenia na takie zachowania w cywilizowanym świecie. Niestety ponieśliśmy srogie konsekwencje, również natury ekonomicznej. Mecz z Realem został rozegrany przy pustych trybunach. To miało być święto futbolu, ale niestety tak nie było. No może poza korzystnym dla nas wynikiem. Już mi przeszło, ale po meczu długo nie mogłem zasnąć, bo wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak blisko byliśmy pokonania Realu Madryt. 

Cały wywiad w sobotnim, drukowanym wydaniu gazety. 



Może Cię zainteresować.