Byle wytrzymać do połowy czerwca… Taką mantrę powtarzają podobno co poniektórzy piłkarze, którzy muszą uczestniczyć w eksperymencie UEFA o nazwie Liga Narodów.
Ciasny kalendarz rozgrywek klubowych, trudne mecze w europejskich pucharach, a do tego jeszcze sparingi, które UEFA szumnie nazwała Ligą Narodów. Pavel Nedvěd, były znakomity piłkarz reprezentacji RC, zdobywca „Złotej Piłki”, w pozycji wiceprezydenta Juventusu Turyn wystawił ostatnio Lidze Narodów surową ocenę. „To zbyteczne rozgrywki. Nie wiem, komu one służą?”. Z jego poglądem można się niemniej zgodzić tylko częściowo.
Owszem, Włochom i Czechom, reprezentacjom, które nie awansowały do finałów mistrzostw świata w Katarze, spotkania w ramach Ligi Narodów dają niewiele. A jeśli, to jedynie frustrację z tego, że mając niezłą formę, grając świetny mecz z Hiszpanią, „w Katarze nas nie będzie”. Trener reprezentacji RC Jaroslav Šilhavý po zremisowanym spotkaniu z Hiszpanią (2:2) i zwycięstwie ze Szwajcarią (2:1) faktycznie może żałować, że w barażach jego drużynę zatrzymali Szwedzi. Bo apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dla finalistów tegorocznego mundialu, zaplanowanego na przełom listopada i grudnia, Liga Narodów to jednak świetna okazja do sprawdzenia różnych wariantów gry, a także piłkarzy z zaplecza kadry.
W przypadku reprezentacji Polski wnioski po wymęczonym zwycięstwie z Walią (2:1) i środowej porażce z Belgią (1:6) są proste: kiedy z boiska schodzi Robert Lewandowski, z drużyny schodzi też powietrze. Dopóki najlepszy napastnik świata był obecny duchem na murawie Koning Boudewijnstadion, obrońcy „Czerwonych Diabłów” nie czuli się komfortowo. Świadczy o tym dobitnie rewelacyjna dwójkowa akcja Piotra Zielińskiego z Sebastianem Szymańskim, zakończona w 28. minucie przytomnym strzałem Lewandowskiego na 0:1. Bez Lewego polska jazda zamieniła się w kompromitację, a pamiętajmy, Belgia wciąż należy do głównych faworytów tegorocznego mundialu. Gospodarze mogli w końcu swobodnie ruszyć do przodu całą formacją, zostawiając relaksującego bramkarza bez wyrzutów sumienia.
W sobotę w Rotterdamie podopieczni Czesława Michniewicza zmierzą się z Holandią, która ma na swoim koncie dwa zwycięstwa i jest na chwilę obecną liderem grupy. Z kolei w najbliższy wtorek na PGE Narodowym w Warszawie Polacy zagrają z Belgią. Dla Pavla Nedvěda to pewnie mecze o pietruszkę, ale dla nas to kolejne dwa ważne sprawdziany przed mundialem, tym bardziej, że od wtorku piłkarzy czeka przerwa aż do końca września.