sobota, 31 maja 2025
Imieniny: PL: Anieli, Feliksa, Kamili| CZ: Kamila
Glos Live
/
Nahoru

Aby ćwiczyć, trzeba mieć cel | 20.10.2019

Trener personalny należy do tych zawodów, które stały się u nas popularne dopiero w ciągu ostatnich dziesięcioleci. Romana Słowika do podjęcia pracy osobistego trenera doprowadziły nieprzyjemne okoliczności. Dziś śmiało może powiedzieć, że w tym „biznesie” odnalazł nowy sens życia.

Ten tekst przeczytasz za 1 min. 30 s

– Tymi okolicznościami była choroba nowotworowa. Wykryto u mnie raka żołądka, który wymagał półtorarocznego leczenia oraz ośmiu cyklów chemoterapii. Po powrocie do zdrowia postanowiłem zmienić swoje życie. Stwierdziłem, że skoro dane mi było dalej żyć, to znaczy, że mam tu na ziemi jeszcze coś do zrobienia, że mam wobec społeczeństwa pewien dług – rozpoczyna swoją opowieść mój rozmówca. Przyznaje, że przed chorobą jego głównym celem był „wypasiony” samochód i duże pieniądze. – Było mi obojętne, ile wysiłku i stresu będzie mnie to kosztowało. Rak spowodował, że zmieniłem swoje myślenie – zaznacza.

Pomysł, żeby zostać trenerem osobistym, nie pojawił się od razu. Poprzedziła go dość długa droga poszukiwań właściwego kierunku. – Kiedy wreszcie podjąłem tę decyzję, zgłosiłem się na kurs trenera personalnego w Instytucie Yoda w Ostrawie. Po jego ukończeniu zacząłem załatwiać potrzebne formalności związane z założeniem własnej działalności gospodarczej. A potem nadszedł kolejny etap – dotarcie do potencjalnego klienta – wspomina trener, dodając, że zanim przekonał się o tym, że polecenie osobiste jest najlepszą formą reklamy, wypróbował szereg innych mniej lub bardziej skutecznych rozwiązań.

Cały tekst o kolejnym polskim przedsiębiorcy ukaże się już we wtorkowym drukowanym „Głosie”.



Może Cię zainteresować.