Pierwsza szychta po tragedii | 28.12.2018
Wczoraj została wznowiona praca w kopalni ČSM – Północ w Stonawie. Pod ziemię zjechało blisko tysiąc górników. Nadal nie można wydobyć na powierzchnię ciał ich dziewięciu kolegów, którzy zginęli 20 bm. po zapłonie i wybuchu metanu.
Ten tekst przeczytasz za 3 min.
Fot. Witold Kożdoń
Przed portiernią kopalni, pod mozaiką przedstawiającą górnika i dziecko, z nadzieją podnoszących ręce w stronę słońca, wczoraj po południu paliło się mnóstwo zniczy. Jeden z nich przyniósł Kamil Bonczek z Bogumina, który specjalnie przyjechał do Stonawy z synami, by pokazać dzieciom miejsce, gdzie kilka dni temu wydarzyła się tragedia. Przy wejściu wisiały dwie zwykłe kartki: jedna z polskim wierszem o zmarłych górnikach, druga z fotografią młodego mężczyzny, narysowanym dziecięcą ręką aniołem i czeskim tekstem: „Bardzo nam ciebie brak, tatusiu! Sebíček i Emmička”.
Ok. godz. 14.00 z hali wejściowej wysypał się tłum górników, którzy tego dnia po raz pierwszy od momentu tragedii zjechali pod ziemię. Nie byli zbyt skorzy do odpowiedzi na pytania dziennikarzy. – Normalnie pracowaliśmy, wykonywaliśmy te same obowiązki co zawsze. Nie rozmawialiśmy za bardzo o nieszczęściu. Nie chcę o tym mówić – odpowiadał zdawkowo górnik z Ostrawy.
Dwaj górnicy z Cieszyna, którzy przedstawili się jako Piotr i Marek Sławomir, otworzyli się, kiedy usłyszeli, że jesteśmy polską gazetą. – Obaj pracujemy pod ziemią, ja jeżdżę koleją podwieszaną, kolega naziemną. Przez kilka lat pracowałem w firmie Alpex. Znałem dobrze parę osób, które zginęły – przyznał pan Marek. – To była brygada mojego brata, on jest przodowym. Zginęli jego ludzie. Gdyby nie to, że teraz jest na chorobowym, także pracowałby tamtego dnia i pewnie też by zginął – mówił poruszony pan Piotr.
Na miejscu obecny był Ivo Čelechovský, rzecznik prasowy OKD. – Dziś rano zjechało pod ziemię 370 górników. Pracujemy na sześć zmian, więc w ciągu czwartku będzie pracowało pod ziemią kopalni ČSM – Północ w sumie ok. tysiąca górników – poinformował. Dodał, że strefa pożaru jest odgrodzona tamami i wprowadzany jest do niej azot. W najbliższych dniach i tygodniach będą pobierane próbki do pomiaru stężenia poszczególnych gazów. – Wszystko zmierza ku temu, by po pewnym czasie obszar można było na nowo otworzyć, by ponownie mogli tam wejść ratownicy oraz komisja specjalistów, która musi zbadać przyczyny nieszczęścia oraz by można było wyciągnąć na powierzchnię zwłoki pozostałych górników, którzy tam zginęli. Nie potrafimy sprecyzować, kiedy to będzie To wszystko zależy od rozwoju sytuacji w zagrożonym miejscu. To może potrwać nawet kilka tygodni – powiedział Čelechovský.
W Szpitalu Akademickim w Ostrawie przebywa nadal dwóch rannych polskich górników. – Stan jednego z nich jest w dalszym ciągu krytyczny, leży na oddziale intensywnej terapii. Stan drugiego górnika uległ poprawie, leczy się na standardowym oddziale, komunikuje zarówno z lekarzami, jak i z rodziną – powiedziała „Głosowi” Naďa Chattowa, rzecznik szpitala.
Więcej na ten temat piszemy w drukowanym wydaniu naszej gazety.