Załoga już jest. Wszyscy na pokładzie. Teraz tylko ukryć bagaże, schować nikomu niepotrzebne rzeczy, włożyć buty z jasną podeszwą, albo w ogóle nie wkładać butów. Na jutro zapowiadają ładną pogodę. Niebo będzie jasne, błękitem naznaczone głowy. Będzie wiało, ale nie ma żeglowania bez wiatru. Każdy jacht uzależniony jest od siły i istnienia wiatru w ogóle. Dlatego żeglarze z szacunkiem odnoszą się nawet do najsłabszego podmuchu. Nie ma powodu wchodzić w konflikt z potęgą natury. Nigdy nie wiadomo, kiedy natura poda nam pomocną dłoń.
Załoga skrupulatnie sprawdza zapasy. Wystarczająca ilość jedzenia to podstawa
udanego rejsu. Wspólne żeglowanie, wspólna kuchnia, uczta w warunkach iście
rodzinnych, bliskich. Na jakiś czas ta niewielka część świata stanie się
wspólnym domem. Nie ma miejsca na indywidualizm i prywatę. Załoga stanowi
jedność w każdym ruchu, rano i wieczorem. Już jutro jacht oderwie się od lądu,
by wyruszyć w samotny rejs wedle możliwości, w głąb wyobraźni kapitana i zachcianek
załogi, która oczekuje od wyprawy piękna świata i wolności umysłu.
Z samego rano obudziły nas mewy. Nieprzyjemny na początku dźwięk, z każdym
podwyższeniem słońca staje się milszy dla ucha, cudowny dla oczu. Obraz
wschodzącego światła napawa radością, a ukołysanie oddaje lekkość we wszystkim
i we wszystko, co znajduje się poza lądem. Już czas, by odrzucić cumy. Czas, by
popłynąć zgodnie z wyznaczonym kursem, lub wprost za głosem Neptuna tam, gdzie
nie ma ulicznego zgiełku, decybeli, które ograniczają czujność. Wydostać się z
więzienia betonowych ulic i okien ograniczających pole widzenia. Na morzu
trzymam się lin splecionych z czystego powietrza. Jestem wolny względem siebie
i wiatru, który wysusza twarz pozostawiając uśmiech na każdej zmarszczce i
spojrzeniu bezpośrednio skierowanym na horyzont. Ten punkt, względnie stały,
nieustannie przesuwający się dalej, niedościgniony wzór, ideał piękna, oddala
się z każdą przebytą milą morską. Pomimo tego stoję nieruchomo wpatrzony w to
miejsce. Cała załoga niesiona falami. Jacht, bohater niepokonany, uniesiony
siłą woli, miłością serca, wypływa i wraca, by być gotowym do następnego rejsu.
Może za rok, za miesiąc, może już dziś odrzucimy cumy, by poczuć łagodność
poranka... nie ma żeglowania bez wiatru.