poniedziałek, 14 kwietnia 2025
Imieniny: PL: Bernarda, Martyny, Waleriana| CZ: Vincenc
Glos Live
/
Nahoru

Zdaniem Słowiaczka: Proszę pana, ten statek tonie! | 20.03.2025

Jestem biernym obserwatorem wojny, która od trzech lat toczy się u naszych wschodnich sąsiadów. Jednym z milionów ludzi na świecie, którzy choćby stawali na rzęsach, niczego nie zmienią. Niezależnie od rosyjskiej propagandy i jej pokrętnych tłumaczeń, agresorem jest Rosja – to ona rozjechała wschodnią granicę Ukrainy. Ogarnia mnie wściekłość i poczucie bezradności, gdy widzę jak ten okropny spektakl trwa.

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 15 s
Grafika: ChatGPT

Od 2014 roku, gdy Rosja napadła na Krym (czyli siłowo przejęła terytorium należące do Ukrainy), było jasne, że to dopiero początek. Świat nie miał złudzeń – prędzej czy później Moskwa rozpęta wojnę i nikt jej nie zatrzyma. I rzeczywiście, dyktator się nie mylił. Nikt go nie zatrzymał. Świadomy tego faktu, tuż przed inwazją spokojnie oglądał w Pekinie zmagania swoich sportowców na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich. A świat? Świat, jaki znamy, nie zrobił nic. Fasadowe rozmowy, dyplomatyczne wizyty – wszystko elegancko wpisało się w zaplanowany scenariusz. Wojna była nieunikniona. Kilku generałów usiadło przy stole, wykonując rozkazy, i oto mamy kolejne piekło na ziemi. W imię nieznanych im wartości giną setki tysięcy żołnierzy i cywilów.
Perfidny plan ludobójstwa, skrywany za maską niewzruszonego dyktatora, został uruchomiony i trwa do dziś. Ogarnia mnie złość, gdy czytam kolejne nagłówki o „przełomowych rozmowach pokojowych”. Kolejne spotkania, telefony, wymyślone historie i rzekome scenariusze – wszystko pod publiczkę. Udawana siła Donalda Trumpa błyszczy w świetle kamer. Jego ego jest tak wielkie, że całej Rosji by zabrakło, by je pomieścić. I znów prasa serwuje nam idiotyczne pytania: „Przełom?”, „Putin chce pokoju?”, „Kiedy zawieszenie broni”?

***

Nic niewarte rozważania. Przecież wiadomo, że Putin nie cofnie się ani o krok. Uzurpuje sobie prawo do kolejnych kilometrów kwadratowych europejskiej ziemi. Dlaczego? Bo on chce i już. Proste jak filozofia cepa, a jednak zbyt skomplikowane, by świat zrozumiał, że wojna jest złem.
Bezczelność sięga zenitu. Trump z jednej strony przyklaskuje bombardowaniu Strefy Gazy, uzasadniając to walką z terroryzmem, a z drugiej uśmiecha się do Putina, którego metody niczym nie różnią się od tych stosowanych przez Hamas.
Obecna administracja USA ewidentnie się czegoś boi. Nie prowadzi otwartej wojny z Rosją, ale przekonuje, że doprowadzi do pokoju. Jak można ufać człowiekowi, który publicznie uzurpuje sobie prawo do przejmowania cudzego terytorium? Można – bo lojalność dyktatora zza oceanu kończy się tam, gdzie zaczynają się niewygodne haki na jego wcześniejsze biznesowe i polityczne machlojki. Szpiegostwo ma się dobrze, a niewygodne, ale wiarygodne informacje potrafią trzymać na smyczy nawet największych twardzieli.

***

Pisząc to, mam świadomość, że ta wojna nigdy się nie skończy. Władza, bogactwo, panowanie nad światem – oto prawdziwe przyczyny konfliktów. Udawane rozmowy pokojowe, zaangażowanie urzędników, administracje kolejnych państw – wszystko to ma jeden cel: podsycać strach i siać panikę. Bo tylko przerażeni ludzie są posłuszni.
I na koniec – przypomina mi się ilustracja tonącej łodzi. Na rufie dziura, woda wlewa się do środka. Marynarze desperacko próbują ratować statek, wylewając wodę za burtę. Tymczasem na dziobie dwóch uśmiechniętych admirałów patrzy na ten chaos i mówi: „Całe szczęście, że dziura nie jest po naszej stronie”.






Może Cię zainteresować.