niedziela, 27 kwietnia 2025
Imieniny: PL: Sergiusza, Teofila, Zyty| CZ: Jaroslav
Glos Live
/
Nahoru

Ryszard Kozieł – chłopak z Nowego Jorku opowiada o Karwinie | 17.10.2022

Ryszard Kozieł obchodził w ubiegłą sobotę 93. urodziny. Pamięć nadal świetnie mu służy. Ciekawie opowiada o dawnej Karwinie, na komputerze opracował plansze z mapkami, zdjęciami i tekstami dotyczącymi różnych miejsc i wydarzeń, w tym kilku karwińskich kolonii górniczych.

Ten tekst przeczytasz za 2 min. 45 s
Ryszard Kozieł prezentuje mapę ze zdjęciami, na której zaznaczone są obozy jenieckie. Trafiła ona również do Muzeum Holocaustu w USA. Fot. Danuta Chlup

 

Pan Ryszard urodził się w 1929 roku w karwińskiej kolonii Nowy Jork. Jego żona Helena pochodzi z sąsiedniej kolonii – Meksyku. Po ślubie, w 1956 roku, przeprowadzili się do mieszkania w Nowym Mieście (dawniej tę dzielnicę nazywano Stalingradem), które zajmują do dziś.

 – Niech pani napisze, że pochodzę z Nowego Jorku, poślubiłem „szwarną dzieuszkę” z Meksyku i przeprowadziliśmy się razem do Stalingradu – śmieje się emeryt. Dzisiaj nie ma już Meksyku, Nowego Jorku ani sąsiadującej z nim Starej Kolonii. Jedynym miejscem w okolicy, w którym „coś się dzieje”, jest cmentarz ewangelicki. Od kilku lat porządkują go wolontariusze z Olza Pro i innych grup związanych z dawną Karwiną. Kolonie pozostały w pamięci Górnicze kolonie nadal jednak żyją w pamięci i materiałach opracowanych przez pana Ryszarda. Dokładnie pamięta, jak wyglądał budynek i mieszkania w kolonii Nowy Jork. Starannie je opisał i narysował.

 – Nowy Jork powstał w latach 20. XX wieku i był bardziej nowoczesny od sąsiadującej z nim Starej Kolonii czy też Żabkowa, w którym wychowywał się Gustaw Morcinek – opowiada. Mieszkał z rodzicami i rodzeństwem na parterze jednopiętrowego budynku dla ośmiu rodzin pod numerem 1286. Mieszkanie składało się z dwóch pokoi, kuchni oraz przedpokoju. Wodę trzeba było nosić ze studni, rodzina kąpała się w „wasztroku”. Wodę po kąpieli wylewano wiadrami do umywalki podłączonej do kanalizacji. Na parterze znajdowały się wychodki dla rodzin z całego domu – każda miała swój.

We wspomnieniach, które Ryszard Kozieł wysłał na konkurs zorganizowany przez polską szkołę w Karwinie-Frysztacie, opisuje życie w górniczej kolonii, zwyczaje, zabawy dzieci. Pisze o tym, jak chłopcy grali w piłkę, chodzili na własnoręcznie zmajstrowanych szczudłach, ścigali się na hulajnogach. Na słodycze, kapsle czy kulki do gry dorabiali na korcie tenisowym, gdzie inkasowali drobne pieniądze za podawanie graczom piłeczek, które przeleciały za ogrodzenie.

Pan Ryszard pokazuje na starych zdjęciach główną ulicę, która z Nowego Jorku prowadziła przez most nad torami kolejowymi w stronę Meksyku i cmentarza ewangelickiego. Zmieniała ona swoje nazwy – przed wojną to była ul. Hoheneggera, podczas wojny Dr. Goebbelsa, po wojnie Partyzancka. Świadek tamtych czasów wymienia nazwy restauracji, sklepów, pokazuje kopalnie Gabriela, Hohenegger, Barbara. – Po prawej stronie był szyb wentylacyjny kopalni Hohenegger – tak zwana „weterka”. Stamtąd roztaczał się piękny widok na kolonię Nowy Jork – przywołuje wspomnienia.

Cały tekst w papierowym wydaniu Głosu.



Może Cię zainteresować.