sobota, 4 maja 2024
Imieniny: PL: Floriana, Michała, Moniki| CZ: Květoslav
Glos Live
/
Nahoru

Renata Drössler: Z „koroną” nie ma żartów | 26.10.2020

Koronawirus nie wybiera. Atakuje biednych i bogatych, zwykłych ludzi i gwiazdy światowych scen. Najwybitniejsza czeska szansonistka Renata Drössler, od lat związana z Pragą Polka z Zaolzia, zgodziła się szczerze porozmawiać o „koronie”. 

Ten tekst przeczytasz za 8 min.
Renata Drössler przekonała się, czym jest covid. Fot. Petr Burda

 

 

To nie jest kurtuazyjne pytanie. Jak pani zdrowie?
A, dziękuję. Teraz już lepiej, choć wciąż jestem jeszcze zmęczona. Było jednak znacznie gorzej. Kiedy po dwóch tygodniach chorowania wstałam rano, by zrobić sobie śniadanie, czułam takie zmęczenie, że stwierdziłam, że tego dnia nie będzie mnie już stać na jakikolwiek wysiłek. To nie przesada, ale ten koronawirus faktycznie dał mi w kość. A trzeba wiedzieć, że parę razy już chorowałam na grypę. W związku z tym wiem doskonale, jak może być ona dokuczliwa. Wysoka gorączka, ból głowy, bóle mięśni i stawów, katar i nos tak „zabetonowany”, że nie można oddychać. A tu było inaczej. Przez pięć dni miałam co prawda wysoką gorączkę, a potem przez kolejne temperatura trzymała się powyżej 37 st. C, bolało mnie też całe ciało, ale katar był inny – z tyłu czułam coś w rodzaju kluski, za to przepływ powietrza z nosa do płuc był aż nazbyt lekki. Czasem miałam wrażenie, że owa łatwość oddychania staje się aż bolesna. Innym razem z kolei przyłapywałam się na tym, że nagle muszę wziąć głębszy oddech. Normalnie nie myślimy o takich rzeczach, bo oddychamy zupełnie automatycznie.
 
Tych symptomów było jednak o wiele więcej. Któregoś dnia łzawiły mi oczy, innym razem bolały mnie wątroba i nerki – wiem, co to za ból, bo miała już kiedyś zapalenie zarówno nerek, jak i wątroby, potem zaczęły dokuczać mi nogi. Pomagało tylko, kiedy chodziłam. W rezultacie moje ciało stawało się nieobliczalne, nie wiedziałam, co mnie zaskoczy następnego dnia. Na szczęście jednak te dolegliwości jak przychodziły, tak znowu mijały. No i, co jest dla tych przypadków typowe, straciłam węch. O tym, że nie czuję zapachów, przekonałam się w momencie, kiedy zapomniałam o tym, że w kuchni smażę pieczarki. Uświadomił mi to dopiero mój mąż, kiedy wrócił z pracy i już od drzwi wejściowych czuł nieprzyjemny swąd. Ja nic nie czułam. 
 

Všem vám moc děkuji za přání k brzkému uzdravení.Jsem už v pohodě, takže vaše přání padla na úrodnou půdu ?? Všem, kteří...

Zveřejnil(a) Renata Drössler - umělec dne Úterý 20. října 2020
 
Jak lekarze oceniają taki przebieg choroby, jaki był u pani? To jeszcze przebieg lekki, czy może jednak coś więcej?
U mnie sytuacja była taka, że kiedy w piątek pojawiła się wysoka gorączka, byłam przekonana, że to grypa. Do lekarza zadzwoniłam dopiero wtedy, kiedy straciłam węch. Opowiedziałam mu, jakie mam objawy, po czym zostałam skierowana na test. W rezultacie test zrobiono mi dopiero osiem dni po wystąpieniu pierwszych dolegliwości. Wynik był pozytywny. Zapytałam wtedy pracownicę sanepidu, czy po zniknięciu objawów mam zrobić jeszcze jeden test. Powiedziano mi, że mam przez dziesięć dni być w domu i więcej już nic nikogo nie interesowało. To mnie zaskoczyło, bo mam koleżankę w Hiszpanii, która często przyjeżdża do Czech. i ona opowiadała mi, że przed wyjazdem poszła zrobić badania. Miała lekką migrenę, test jednak wykazał, że jest pozytywna. W związku z tym co tydzień musiała robić testy z nosa i krwi, aż do momentu, kiedy wynik był negatywny.
 
Cztery dni po stwierdzeniu u mnie koronawirusa poszła na testy również moja rodzina. Wyszły negatywne. Gdybym miała sama ocenić mój przebieg choroby, powiedziałabym tak: mogło być lepiej, ale też na pewno dużo gorzej. Mam krewnych koło Frydka i tam mój kuzyn już w maju chorował na covida z całą swoją rodziną. Smak i węch powrócił mu dopiero we wrześniu. Wszyscy troje mieli „czterdziestki”. Tak czy owak po tym, co przeszłam, jestem zdecydowana pójść na kompletne badania, żeby stwierdzić, czy koronawirus nie pozostawił w moim organizmie po sobie jakichś śladów. Nie jestem jednak pewna, czy teraz jest na to odpowiednia pora.
 
 

Moc vám všem děkuji za přání. ? Dnes je pro mně vlastně výjimečný den. 13.10. na můj svátek jsem "vstala z mrtvých”?....

Zveřejnil(a) Renata Drössler - umělec dne Úterý 13. října 2020
 

Gdzie się pani zaraziła?
Nie mam pojęcia. W grę wchodził tramwaj, szkoła, sklep, no i miałam też jakieś koncerty. Muszę jednak przyznać, że należałam do osób trochę niezdyscyplinowanych. W tramwaju, oczywiście, zawsze nosiłam maseczkę, ale w konserwatorium? No bo jak tu uczyć śpiewu z maseczką? Z drugiej strony nie mam informacji, by któryś z moich studentów był pozytywny.

 
Wcześniej „wierzyła” pani w koronawirusa?
Nie było tak, żebym nie wierzyła, ale trochę wątpiłam. Dopiero, kiedy go złapałam, przekonałam się, że rzeczywiście jest. Dlatego apeluję, żeby przestrzegać tych wszystkich ograniczeń, bo z „koroną” naprawdę nie ma żartów.


Tak czy owak covid-19 dał się nam we znaki już wiosną. Jak zmienił pani życie zawodowe?
Cała ta sytuacja wokół koronawirusa zmieniła moje życie artystyczne i to w niemałym stopniu. Miałam co prawda kilka koncertów, ale od marca teatry były zamknięte, a kiedy mogły zacząć grać, to nie miałam akurat roli. 27 września miałam wreszcie stanąć na scenie, ale to już byłam chora, w związku z czym spektakl odwołano. Nie grałam więc od pół roku. Czas zamkniętych teatrów i sali koncertowych wykorzystuję do pracy nad sobą. Czytam, próbuję robić własne piosenki, no i staram się wrócić do formy. Wcześniej chodziłam na siłownię. Uważam bowiem, że ruch dobrze wpływa zarówno na ciało, jak i na psychikę. Prowadzę też lekcje. Studenci przychodzą do mnie do domu, co przez 90 dni po przebyciu covida jest bezpiecznym rozwiązaniem. Jako kobieta samotnie wychowująca dziecko na pewno nie dałabym rady i musiałabym poszukać jakiejś innej pracy. 

Gdzie by pani szukała?
Szukałabym tam, gdzie jest niedobór pracowników, czyli prawdopodobnie w sferze opieki socjalnej. Prócz tego starałabym się dawać więcej prywatnych lekcji.
 
 
 
 Renata Drössler była gościem "Głosu Brandysa" we wrześniu. 


 

Jak sobie radzą pani koleżanki i koledzy z branży?
Są koleżanki, które już tak właśnie pracują. Jedna zatrudniła się w hospicjum, inna zdecydowała się podjąć pracę listonoszki, a pozostali wierzą w to, że będzie lepiej. Natomiast jeśli chodzi o moich znajomych, to jeszcze jakoś sobie radzą. Widocznie ich zapasy się jeszcze nie wyczerpały i liczą na to, że jeśli państwo da nam, artystom, jakieś pieniądze, to przeżyją. Tu jednak nie chodzi tylko o pieniądze. My, artyści, żyjemy z publiczności, oklasków, adrenaliny, która zawsze nam towarzyszy, kiedy wychodzimy na scenę. Tego nam tak naprawdę brakuje. Jeśli o mnie chodzi, to staram się korzystać z tego czasu „bez pracy”, żeby się zatrzymać, wyciszyć, przemyśleć niektóre sprawy. 
 

A plany? Te na najbliższe miesiące?
Pod koniec listopada ma być promocja mojego CD „Live” w Trzyńcu. Pierwotnie miała się odbyć w kwietniu, ale z wiadomych przyczyn przesunięto ją właśnie na przyszły miesiąc. Na razie więc promocję miałam tylko w Pradze. W grudniu chcemy z kolei zrealizować koncert w Niemczech, który też nie mógł się odbyć. Poza tym pracuję nad nowym projekcie muzycznym. Nie zdradzę jednak, co to takiego, aby nie zapeszyć. Póki co staram się więc być dobrej myśli, cieszyć się z drobiazgów, co zresztą nie jest specjalnie trudne, kiedy człowiek ma co włożyć do ust i gdzie mieszkać. Wiadomo, sytuacja, w której obecnie się znaleźliśmy, nie jest dobra. Z drugiej strony wciąż jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że mamy „tylko” covida i nie musimy się przed nalotami chować po piwnicach i martwić, że ktoś zbombarduje nasz dom. 


 



Może Cię zainteresować.