poniedziałek, 5 maja 2025
Imieniny: PL: Irydy, Tamary, Waldemara| CZ: Klaudie
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art 170 | 10.05.2015

Bohaterem recenzji jest album „The Chopin Project” – wspólne dzieło islandzkiego kompozytora Ólafura Arnaldsa i niemieckiej pianistki Alice Sary Ott. Przypominamy, że w sobotnim numerze "GL" również pierwsza odsłona zabawy o bilety na Colours of Ostrava!

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 15 s
Olafur Arnalds i Alice Sara Ott. Fot. ARC

 

ÓLAFUR ARNALDS/ALICE SARA OTT – THE CHOPIN PROJECT

Słuchanie w dzieciństwie Chopina podobno mobilizuje komórki mózgowe. Człowiek staje się bardziej empatyczny, a zarazem potrafi podobno w ciągu kilku sekund wymienić wszystkie pierwiastki chemiczne tablicy Mendelejewa.

Tak twierdzą naukowcy, sam nie mogę niestety służyć świadectwem na ten temat, w dzieciństwie słuchałem bowiem muzyki Samanthy Fox. Islandczyk Ólafur Arnalds, spędzając wakacje u swojej babci, raczył się właśnie muzyką genialnego polskiego kompozytora. Chopin wyprzedził muzyczne trendy o jakieś dwieście lat – twierdzi Arnalds, kontynuator skandynawskiego minimalizmu we współczesnej muzyce. Jego poprzedni album studyjny, „For Now I Am Winter” z 2014 roku, też zagościł na łamach naszej rubryki. Był jednak dziełem zupełnie odmiennym od tego, co serwuje słuchaczom Arnalds na płycie „The Chopin Project”. „Zima” przesączona była egzystencjalnym ambient-popem i idealnie nadawała się jako ścieżka dźwiękowa do któregoś z niezliczonych skandynawskich seriali kryminalnych. „The Chopin Project”, jak sama nazwa wskazuje, to hołd złożony mistrzowi muzycznego romantyzmu. Arnalds w roli kompozytora, a także interpretatora zmierzył się z geniuszem Fryderyka Chopina w nieco inny sposób, niż masa jego rówieśników zafascynowanych wizjonerem z Żelazowej Woli.

Fortepianowe partie na płycie ogarnęła znakomita niemiecka pianistka Alice Sara Ott, która ma na swoim koncie m.in. album wypełniony chopinowskimi walcami. Arnalds i Ott nie trzymają się jednak kurczowo pierwowzoru, nie deformują też utworów Chopina, jak mają to w zwyczaju jazzmeni. Urok tej płyty słychać w drobiazgach, które jednak często wysuwają się na pierwszy plan całej kompozycji. Przede wszystkim jednak jest pięknie. „Verses” to przejmująca inwokacja z wiolonczelą i skrzypcami w roli głównej przechodząca w „Piano Sonata No.3:Largo”. Tu swoje skrzydła w pełni rozwija Alice Sara Ott, której interpretacja jednej z najwspanialszych kompozycji mistrza urzeka od pierwszego taktu. W ukrytej pod numerem 3 wariacji na „Nocturne in C Sharp Minor” gościnnie zagrała na wiolonczeli Mari Samuelsen. Ten utwór stanowi jak gdyby opozycję do wybitnie romantycznego „Nocturne in G Minor”, w którym zawarta jest kwintesencja muzyki Chopina. Fortepianowa poezja jesiennego deszczu stukającego o szybę okna w wykonaniu niemieckiej pianistki zasługuje na złoty medal w kategorii „najpiękniejszej depresji roku 2015”. Deszcz jest bohaterem również zamykającego płytę tematu „Prelude in D Flat Major”, jednej z najbardziej rozpoznawalnych kompozycji w karierze Wielkiego Polaka. Z autorskich pomysłów Arnaldsa wybija się „Reminiscence”, typowy „wyciskacz łez”. Skądinąd do tego utworu powstał równie udany teledysk, który polecam wszystkim fanom poetyki Davida Lyncha. Dzieje zmagań współczesnych muzyków z przekazem Fryderyka Chopina zawsze były fascynujące. „The Chopin Project” wpisuje się w ten poczet z mocą islandzkiego gejzeru.



Może Cię zainteresować.