_-_transp.png)
Rzadko pluję we własne gniazdo. Czasami jednak człowiek musi, bo inaczej się udusi, że zacytuję Jerzego Stuhra.
Rzecz będzie o ludziach, wykonujących jeden z najpiękniejszych zawodów na świecie. Jestem dziennikarzem od blisko 25 lat, więc dysponuję pewną wiedzą i spostrzeżeniami na temat moich koleżanek i kolegów po fachu. Niestety, z każdym rokiem jestem coraz bardziej rozgoryczony. Tych kilka słów postanowiłem skreślić po Forum Ekonomicznym w Krynicy-Zdroju, w ramach którego odbyło się Polonijne Forum Ekonomiczne.
Tuż przed oficjalnym rozpoczęciem forum polonijnego, marszałek Senatu RP – Stanisław Karczewski, zorganizował briefing prasowy. W ciepłych słowach mówił o Polakach rozsianych po całym świecie. Wianuszek dziennikarzy z kamerami, mikrofonami i dyktafonami uważnie słuchał, a następnie zaczęły się pytania. W Polsce trwa kampania przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi, sporo się dzieje w polityce, więc tematyka szybko zeszła na nieco inne tory. Sprawy polonijne ulotniły się jak kamfora. Kiedy rozpoczęły się panele w ramach Polonijnego Forum Ekonomicznego, na sali byli tylko dziennikarze pracujący w polskich mediach poza Macierzą oraz dziennikarze TVP Polonia. Pozostałym wystarczył kilkuminutowy briefing marszałka, żeby posiąść wiedzę na temat tego, co w polonijnym świecie piszczy.
Smutne to, żenujące, a nawet przerażające. Trudno tłumaczyć to tym, że taki jest świat. Że widz, słuchacz, czytelnik zamiast fajnego tekstu o kampanii społecznej przeprowadzonej na przykład przez Polaków na Zaolziu, będzie wolał zobaczyć, usłyszeć, przeczytać kawałek o człowieku, który znany jest jedynie z tego, że... jest znany.
Obecna ekipa rządząca podkreśla, że Polska to nie 37 milionów Polaków mieszkających nad Wisłą, ale blisko 60-milionowy naród. Najwyraźniej potrzebne są także pieniądze na kampanię promocyjną dla dziennikarzy, pokazującą, czym tak naprawdę jest polskość poza granicami kraju. Że kiedy dziennikarz pośle bez problemu swoje dziecko do dowolnej szkoły, jego kolega mieszkający poza ojczyzną, może już mieć z tym problem. Że polskość poza macierzą to codzienna harówka, pełna wyrzeczeń i zakrętów, które trzeba prostować. Swoista praca u podstaw, która najwyraźniej jest obca mediom idącym utartym torem.
Kiedy tymczasem wydarzy się wypadek w Republice Czeskiej – oby tak nie było – w którym ranni zostaną górnicy, turyści... na pewno niejeden dziennikarz wybierze mój telefon i zada, jakże lubiane przeze mnie pytanie: – Masz może numer do...?