Zdaniem Danuty Chlup: W stolicy Łotwy niebiesko-żółte flagi i chorągiewki są niemal wszędzie | 05.08.2023
Upłynęło
już blisko półtora roku od rosyjskiej agresji na Ukrainę. Wojna toczy się dalej,
ludzie giną, lecz nasze zainteresowanie nią – przyznajmy to sobie szczerze –
spada. W czeskiej przestrzeni publicznej nie widać też już tylu ukraińskich
flag jak na początku konfliktu, często słychać negatywne opinie o uchodźcach.
Ten tekst przeczytasz za 2 min. 15 s
Ukraińskie flagi przed wejściem do muzeum artystycznego w Rydze. Fot. DANUTA CHLUP
Kraje,
które jeszcze stosunkowo niedawno, bo przed około trzydziestu laty, były – wbrew
swojej woli – częścią Związku Sowieckiego, intensywniej przeżywają wydarzenia na
Ukrainie. W sposób szczególny było to widoczne w Rydze, którą niedawno odwiedziłam
(reportaż ze stolic nadbałtyckich znajdziecie w niniejszym wydaniu gazety). W
stolicy Łotwy niebiesko-żółte flagi czy chociażby chorągiewki są niemal wszędzie
– na jednym ze skwerów w centrum znajduje się nawet stojak z kilkunastoma
flagami. Ukraińskie chorągiewki naklejono na drzwi tramwajów, ukraińska flaga stoi w foyer
muzeum architektury secesyjnej, zatem całkowicie niezwiązanym z historią polityczną.
W Ryskim Muzeum Motoryzacji posunięto się jeszcze dalej: na przednich szybach eksponatów
– samochodów sowieckiej i rosyjskiej produkcji – umieszczone zostały naklejki z
napisem „Stand by Ukraine”. Kierownictwo muzeum czuło widocznie potrzebę
podkreślenia, że wystawianie tych aut nie jest bynajmniej wyrazem sympatii dla Moskwy.
W
estońskim Tallinie nie zauważyłam tylu niebiesko-żółtych flag, jednak i tam
sprzeciw wobec rosyjskiej agresji był widoczny. Na Starym Mieście, przed
rosyjską ambasadą, ustawione były metalowe bariery, a na nich umocowane liczne
plakaty oskarżające Putina z mordowania dzieci i innych zbrodni wojennych.
Era
sowiecka w historii tego kraju (aż do 1989 roku) nazywana jest zresztą wprost
sowiecką okupacją, o czym świadczą chociażby teksty informacyjne w Muzeum
Morskim w Tallinie. Estończycy darzą natomiast szacunkiem pierwszego prezydenta
Federacji Rosyjskiej Borysa Jelcyna. W widocznym miejscu na tallińskiej
starówce znajduje się tablica pamiątkowa, będąca wyrazem wdzięczności za rolę,
jaką odegrał on w pokojowym odzyskaniu niepodległości przez Estonię w latach
1990-1991.
Przyznam,
że nawet niedługa, kilkudniowa wizyta w postsowieckich krajach nadbałtyckich pomogła
mi wczuć się w sytuację narodów, które stosunkowo niedawno wyzwoliły się z moskiewskiego
jarzma i lepiej od nas zdają sobie sprawę, jak niebezpiecznym sąsiadem jest
Rosja.