czwartek, 2 maja 2024
Imieniny: PL: Longiny, Toli, Zygmunta| CZ: Zikmund
Glos Live
/
Nahoru

Zaloguj się


E-mail:
Hasło:

Najskromniejsze i najradośniejsze święta Stefanii Piszczek | 28.12.2023

Stefania Piszczek w połowie grudnia skończyła 90 lat. Przeżyła już 91 świąt Bożego Narodzenia i tyleż razy przywita nowy rok. Z mieszkanką Stonawy rozmawiamy o świętach najskromniejszych i najradośniejszych, o pracy w harcerstwie i niegasnącej aktywności, jaka cechuje seniorkę pomimo podeszłego wieku.

Ten tekst przeczytasz za 11 min. 45 s
Premium
Img Stefania Piszczek obchodziła niedawno 90. urodziny. Fot. Danuta Chlup
Stefania Piszczek obchodziła niedawno 90. urodziny. Fot. Danuta Chlup

Pierwsze święta w dzieciństwie przeżyła pani jeszcze przed wojną. A które szczególnie pani zapamiętała?
– Przede wszystkim utkwiło mi w pamięci Boże Narodzenie w Niemczech, gdzie moi rodzice przymusowo pracowali u „bauera”. Zostaliśmy wywiezieni przez hitlerowców do Niemiec, w okolice Legnicy (dziś Polska – przyp. red.) 1 czerwca 1942 roku. Byłam jeszcze małym dzieckiem, przed Bożym Narodzeniem skończyłam 9 lat. Przed wojną mieliśmy zawsze w domu ubraną choinkę i chciałam mieć taką także tam. Choinka była, starsi bracia przynieśli ją z lasu, ale nie było czym ją ozdobić. W ogrodzie rosła dzika jabłoń, która rodziła małe, cierpkie jabłuszka. Bracia mi je przynieśli, a ja je powiesiłam na choinkę.

Bardzo radosna była pierwsza Wigilia po wojnie, w 1945 roku. Bardzo mi utkwiła w pamięci. Wtedy nareszcie wszyscy się spotkaliśmy w Stonawie, cała nasza duża rodzina. Cieszyliśmy się, że jesteśmy znowu razem.


W jakich warunkach żyliście w Niemczech?
– Mieszkaliśmy w podłużnych dwupiętrowych barakach, w których byli zakwaterowani pracownicy zatrudnieni w dworze. Rodzice pracowali w dużym gospodarstwie. Mieliśmy dla siebie kuchnię i pokój. Mieszkało nas tam sześcioro – moi rodzice, siostra, dwaj bracia i ja – najmłodsza z rodzeństwa. Dwóch najstarszych sióstr z nami nie wywieziono, ponieważ nie było ich w domu. Jedna pomagała przy sianokosach u cioci, druga była na służbie u gospodarza w Stonawie. Ale tam nie byliśmy długo. Kiedy ojciec odmówił podpisania Volkslisty, wywieziono nas za karę do „lagru” – obozu pracy w Weissenhof bei Liegnitz. W jednym baraku byli robotnicy Białorusini, w drugim Ukraińcy, połowę trzeciego zajmowaliśmy my. Bracia pracowali w cegielni, tata z mamą przy produkcji betonowych paneli. Mnie, jeszcze dziecko, zaganian
Do końca pozostało 80% artykułu.

Jeżeli jesteś zainteresowany dostępem do strefy PREMIUM, załóż konto i wybierz jeden z pięciu dostępnych pakietów. Miesięczny dostęp tylko 49 CZK! Wypróbuj jeszcze dziś.
Chcete li pokračovat ve čtení článku, založte si účet a vyberte si jeden z pěti balíčků. Měsícní předplatné jen za 49 Kč! Vyzkoušejte ještě dnes.


Może Cię zainteresować.