Z wizytą w Wielkanocy. Tutaj Wielkanoc jest przez cały rok | 08.04.2023
Z jednego
końca wsi na drugi, jadąc główną drogą, jest kilometr. Samochodem pokonamy ten
dystans w półtorej minuty. Po drodze nie miniemy kościoła, sklepu, przedszkola i
szkoły. Witamy w Wielkanocy, jedynej w Polsce miejscowości o tej nazwie, a
zdaniem miejscowych – także jedynej na świecie.
Ten tekst przeczytasz za 9 min. 30 s
Helena Duda mieszka w Wielkanocy od 1978 roku. W domu przy głównej drodze została sama. Mąż Józef zmarł we wrześniu 2021, a dzieci poszły na swoje. Fot. TOMASZ WOLFF
Wielkanocy
nie sposób przeoczyć. O wjeździe do wioski informują zielone tablice z nazwą; po
chwili – jadąc zarówno od zachodu, jak i wschodu, ukazuje się tablica informacyjna.
Drukowanym literami napisano: „WITAMY. WIEŚ WIELKANOC”. A poniżej można przeczytać:
„Miejscowość o niezwykłej nazwie, jedynej w Polsce i wśród trzech na świecie”.– Jeżeli chodzi
o Wielkanoc w nazwie, to są jeszcze Wyspa Wielkanocna i ulica Wielkanocna – mówi
Tadeusz Szymborski, sołtys Wielkanocy.– A gdzie ta
ulica? – dopytuję.– Gdzieś w
Ameryce. Ale nie przypomnę sobie, w którym mieście. Chyba w Chicago… – odpowiada
mężczyzna. W Wielkanocy,
w przeciwieństwie do Ameryki, jest cicho i spokojnie. Choć przed Świętami Wielkanocnymi
zaczyna się większy ruch. Miejscowość szczególnie upodobali sobie dziennikarze.
GALERIE Wielkanoc 5
Uprowadzona
krowa…
Jest
piątkowe południe, na ulicy żywej duszy. Nie wynika to z faktu, że miejscowość
zamieszkują ledwie 194 osoby. Przynajmniej tak uważa Helena Duda, emerytka,
która dawniej pracowała w Gminnym Ośrodku Kultury w Gołczy i o wielkanocnej wiosce
może sporo opowiedzieć. – Spokojnie, omijają nas zawirowania tam na górze – odpowiada
na pytanie, jak się żyje w Wielkanocy. Spokój to słowo klucz. Bo o ile we wsi
zawsze było spokojnie, to po pandemii koronawirusa zrobiło się jeszcze bardziej
cicho.
– Pandemia bardzo
zniszczyła relacje, które do dziś się nie odbudowały. Dawniej nie było tak, żeby
nie było żywego ducha. A dziś, sam pan widzi… – smuci się. Jak dodaje, nazwa
wcale nie wzięła się od świąt, ale od nazwiska. Prawdopodobnie chodzi o Wielkanockiego.
Pewny jest natomiast rok, w którym miejscowość pojawiła się po raz pierwszy w
oficjalnym obiegu – 1382. Skąd taka pewność? Całą historię opisał w książce „Dzieje
parafii w Gołczy” ksiądz Stanisław Dobrzanowski. Było to tak: „Wiosną owego
1382 roku doszło do sporu między rycerzem Jaśkiem ze Ściborzyc nad Dłubnią, w
parafii Wysocice, właścicielem folwarku w Ulinie Małej, którego grunty graniczyły
z polami wsi Wielkanoc, a Wilczkiem h. Mądrostki, cząstkowym właścicielem
Wielkanocy. Otóż krowy, które pasał pastuch folwarczny z Ulinki, poczyniły
szkody w zasiewach Wilczka z Wielkanocy, a ten nie mogąc temu zaradzić, nadjechawszy
z parobkami kazał im uprowadzić jedną z krów i zatrzymać w swoim chlewie. Nie
był to jakiś nowy pomysł na odszkodowanie za poniesione straty, ale znana od
dawna zwyczajowa forma zajęcia, dla zagwarantowania sobie naprawy szkód i
zarazem upomnienia właściciela bydląt, aby nakazał on swoim pastuchom lepiej
ich pilnować. Właściciel zajętej krowy powinien sam lub przez jakiegoś posłańca
zadośćuczynić za szkody i odebrać bydlę. Jednak Jaśko ze Ściborzyc nie poszedł
tym zwyczajowym trybem, ale wniósł skargę do sądu ziemskiego w Krakowie, oskarżając
Wilczka o porwanie krowy, czyli zawłaszczenie. Sąd wyznaczył rozprawę na dzień
3 lipca 1382 roku…”. Wilczko nie rozprawie się jednak nie pojawił. Żadnego wrażenia
nie zrobiło na nim także wymierzenie mu pół grzywny kary (krowa była warta wówczas
cztery grzywny). Nie stawił się bowiem na kolejnych rozprawach.– Wreszcie w
1383 roku sprawa ta gdzieś znika w zapiskach sądowych. Nie ma potrzeby śledzić
szczegółowo finału tak pospolitego, sąsiedzkiego sporu – kończy ten wątek w
swojej książce ksiądz Dobrzanowski.
Coraz
mniej mieszkańców
Z jednego
końca wsi na drugi, jadąc główną drogą, jest kilometr. Samochodem pokonamy ten
dystans w półtorej minuty. Na piechotę w kilka minut. Po drodze nie zobaczymy nowych
domów. – Nie da się ukryć, że wieś się wyludnia. Dziś mieszkają tu 194 osoby, a
w 2013 było ich 241. W ciągu dekady populacja zmniejszyła się więc o około 20
procent. I ten trend raczej się utrzyma – przewiduje sołtys Szymoborski. Na dowód
posiłkuje się danymi dotyczącymi budowy nowych domów.
GALERIE Wielkanoc 2
– Aktualnie jeden
dom jest przebudowywany, a moja córka się buduje. I na tym koniec – stwierdza. Trójka
dzieci pani Heleny Dudy także wyfrunęła z rodzinnego gniazdka i do Wielkanocy przyjeżdża
tylko od święta. Jedna córka mieszka w Chorzowie, druga w Wilkowie pod
Kielcami, a syn w powiecie jędrzejowskim. Podobnie dzieci pani Janiny, która
mieszka w części Wielkanocy o wdzięcznej nazwie… Korea (nazwa wzięła się podobno
stąd, że w czasie wojny koreańskiej w latach 1950-1953 pobiły się tutaj dwie dziewczyny),
które mieszkają w Katowicach i Krakowie. – Przyjeżdżają bardzo chętnie, ale na
weekend, na święta. Nic poza tym – uśmiecha się kobieta, która na co dzień zajmuje
się pracą na roli. A ceny, jak
przyznaje sołtys, są konkurencyjne. W Wielkanocy znajdziemy 30-arowe działki za
100 tysięcy. Tymczasem w położonym 40 kilometrów na południe Krakowie za trzy
razy mniejszą powierzchnię trzeba dać często niejednokrotnie kilka razy więcej.
Wprawdzie we
wsi nie ma sklepu, przedszkola czy szkoły, ale są one w oddalonej o niecałe dwa
kilometry Gołczy (w skład Gminy Gołcza wchodzą 22 sołectwa, w tym Wielkanoc).
Do Miechowa, miasta powiatowego jest 12 kilometrów, a do Krakowa niecałe cztery
więcej.– Mieszka się
tutaj super. Byle było zdrowie i nastały lepsze czasy dla rolnictwa – mówi przywołana
już pani Janina. Wielkanoc to
typowa wioska rolnicza. Ziemie nie leżą tutaj odłogiem, ludzie kontynuują tradycje
przodków. Moja rozmówczyni na 11 hektarach (siedmiu własnych i czterech dzierżawionych)
uprawia dziś głównie zboża. – Kiedyś mieliśmy bydło, dużo świń, ale wszystko
poszło spać – mówi obrazowo. – Takie małe gospodarstwa nie mają racji bytu. Żeby
związać koniec z końcem, mąż dodatkowo pracuje, a po powrocie mi pomaga – dodaje.
Wielkopiątkowe
obmycie
Źródełko jest
niepozorne, woda wypływa ze skały, która schowała się za stadionem GKS Spartak
Wielkanoc Gołcza. W nazwie ma wprawdzie przymiotnik „cudowne”, ale te właściwości
ograniczają się – jak twierdzą miejscowi – do Wielkiego Piątku. Co roku jeszcze
przed wschodem słońca, jak stoi na tablicy informacyjnej, ustawiają się kolejki
liczących na uzdrowienie ludzi. Wszyscy najpierw zanurzają dłonie w lodowatym
strumieniu, nabraną wodą przemywają oczy, a potem całą twarz. – Mówi się, że
twarz przemywać trzeba dla zdrowia, a oczy, żeby dostrzec prawdę – informuje tablica.
Do źródełka chodził nieżyjący już mąż pani Heleny Dudy, Józef – były sołtys
wioski, któremu zaszczepił to z kolei jego ojciec. A inne tradycje wielkanocne?
GALERIE Wielkanoc 3
– Wielkanoc
wygląda tutaj tak, jak w całej Polsce. Kuchnia jest bardzo podobna, oczywiście
w sobotę święcimy pokarmy, a w Niedzielę Wielkanocną jest uroczyste śniadanie z
dzieleniem się jajkiem – opowiada pani Helena. Chodząca skarbnica wiedzy o Wielkanocy
wspomina natomiast o pewnej tradycji, dziś już raczej zapomnianej, a związanej
z Niedzielą Palmową. – W moim domu poświęcone gałązki palmowe, czyli bazie
wierzbowe, cięło się na kawałki i robiło się z nich kilkunastocentymetrowe
krzyże. Następnie wsadzało się jej w pole oraz miedzę. Miały chronić przed gradem,
żeby nie wybił plonów. Nie słyszałam, żeby dziś ktoś robił coś podobnego – przyznaje
pani Helena.
A może się
uda znaleźć jakichś sponsorów?
O źródełku
musiał wiedzieć, być może był przy nim wielokrotnie Andrzej Iwan, zmarły w grudniu
2022 roku w Krakowie wybitny piłkarz, kadrowicz, reprezentujący barwy między
innymi Wisły Kraków, Górnika Zabrze czy VfL Bochum. Ale także… Spartaka Wielkanoc.
Mówi mi o tym gospodarz w klubie. Jakoś nie może uwierzyć w to, że pokonałem
tyle kilometrów, żeby napisać reportaż o Wielkanocy. Dlatego kiedy się przedstawiam
i mówię, że pracuję w polskiej gazecie w Czechach, pyta, czy przyjechałem z
Czech koło Proszowic (rzeczywiście istnieje taka wioska, leży podobnie jak
Wielkanoc w województwie małopolskim). Iwan rzeczywiście grał w Wielkanocy,
jesienią w sezonie 1997/1998; miał wtedy 38 lat. Jego trenerem i kolegą na boisku
był inny zawodnik Wisły, Kazimierz Gazda. W latach 1995-2000 był grającym trenerem.
– Pstrykaj
pan to zdjęcie i napisz Spartak Wielkanoc, gmina Gołcza.
GALERIE Wielkanoc 4
A może uda się panu znaleźć
w Czechach jakichś sponsorów dla klubu? – zastanawia się gospodarz i próbuje znaleźć
archiwalną fotografię, na której uwieczniono Andrzeja Iwana. Mieszkańcy przywykli
do tego, że mieszkają w Wielkanocy. Wielkanoc w Wielkanocy upłynie zatem tak,
jak do tej pory. Spokojnie, bez pośpiechu, ze zmartwychwstałym w roli głównej.
Być może ich spokój zmącą dziennikarze. – Trzy lata temu pojawiło się chyba
osiem redakcji, w tym główne telewizje: TVN, Polsat, a w TVP Info były wejścia
na żywo co godzinę – wspomina sołtys Wielkanocy. Nawet jeśli
dziennikarze przyjadą, znikną tak szybko, jak się pojawili. Zrobi się znowu
spokojnie. Do kolejnej Wielkanocy.
Zdjęcia: Tomasz Wolff