czwartek, 25 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Jarosława, Marka, Wiki| CZ: Marek
Glos Live
/
Nahoru

Nienawiść od podszewki | 10.06.2019

„Debile”, „Idioci”, „Tępa niewykształcona hołota”. Łatwo znaleźć na Facebooku znacznie bardziej dosadne określenia tych, którzy głosowali inaczej niż autorzy takich wpisów. Towarzyszą temu zapewnienia – „to nie epitety, to tylko diagnoza”. Czyżby? 

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 30 s
Fot. pixabay.com
 
Myślę, że wątpię. Pogarda („brzydzę się nimi”) łączy się niepostrzeżenie(?) z nienawiścią. Ba, nienawiść zdaje się wygrywać nawet z pogardą. Oczywiście, wszyscy walczą z nienawiścią, nienawiścią się brzydzą i co tam jeszcze. Ale po „swojej stronie” nienawiści nie zauważają, a nawet jak już nie mogą jej nie zauważyć (niezwykle rzadkie to przypadki), to skłonni są ją albo relatywizować, albo wręcz usprawiedliwiać. No „tamtym” się to po prostu należy. Epatowanie nienawiścią to jednak wciąż rzadkość, przynajmniej w tzw. realu, w sferze publicznej, bo co tam sobie prywatnie na swoich plemiennych imprezach ludzie gadają… Można to zresztą znaleźć na społecznościowych portalach internetowych. Ewangeliczne źdźbło w oku bliźniego, tak bardzo wyraźnie dostrzegalne, że nie sposób go nie zauważyć (a także pryncypialnie potępić) i belka we własnym oku, która zdaje się tak bardzo niewidoczna, że w zasadzie wcale je nie ma. I filozofia Kalego, tzn. jeśli Kali ukraść krowy, to dobrze, ale jeśli ukraść Kalemu krowy, to źle, o, to bardzo, bardzo źle. Skądinąd w nowej ekranizacji powieści Sienkiewicza „W pustyni i w puszczy” przedstawiono ponoć Kalego jako przedstawiciela mądrości swego ludu. No cóż, nawet jeśli o takiej interpretacji zadecydowała polityczna poprawność, to pokazanie Kalego jako mędrca może zdawać się w dzisiejszej sytuacji niemal prorocze. Tyle że w oficjalnych wystąpieniach nikt na Kalego się nie powołuje – w lepszym tonie przywołać imperatyw kategoryczny Immanuela Kanta: „Postępuj tylko wedle takiej maksymy, co do której mógłbyś jednocześnie chcieć, aby stała się ona prawem powszechnym”. Czy mam uważać, że w ten sposób realizuje się maksyma La Rochefoucauld zgodnie z którą „obłuda jest hołdem jaki występek oddaje cnocie”... 

 

 
II
Niekiedy wydawać się może, że idzie tylko o to, żeby wymazać słowo nienawiść ze słownika. Nienawiść… „Tylko nie mów tego mi/ Nigdy nie mów tego mi/ Tylko nie mów tego, że/ Nienawidzisz...”. To kapela T-Love. Nie można mówić, czy może raczej nie powinno się mówić, że się nienawidzi. Nacisk położony na akt mowy, na to właśnie, by za żadne skarby nie mówić, że się nienawidzi, jest dla dzisiejszych czasów symptomatyczny. Wszystkie akcje społeczne i medialne skierowane przeciwko temu, co określa się jako „mowa nienawiści” przekonują dowodnie o tym, że – powiem nieco prowokacyjnie – nawet nienawiść jest do zniesienia, ale język nienawiści, o co to, to już nie. Wisława Szymborska bywała mocno krytykowana za wiersz „Nienawiść” zamieszczony trzydzieści lat temu, w czerwcu 1992 roku w „Gazecie Wyborczej”. Wielu uznało, że opublikowany w kontekście upadku rządu Jana Olszewskiego ma charakter propagandowy i stawia Poetkę w szeregach jednego z obozów politycznych III Rzeczpospolitej. Zdarzało się, że nawet wielbiciele twórczości noblistki kręcili nań nosem, przynajmniej prywatnie. Otóż kiedy czytać wiersz Szymborskiej dzisiaj, to ujawnia on swój uniwersalny charakter. Uniwersalny, a nawet – niestety – profetyczny. Nie wierzycie, to przeczytajcie:
 
 

Spójrzcie, jak wciąż sprawna,
Jak dobrze się trzyma 
w naszym stuleciu nienawiść.
Jak lekko bierze wysokie przeszkody.
Jakie to łatwe dla niej - skoczyć, dopaść.

Nie jest jak inne uczucia.
Starsza i młodsza od nich równocześnie.
Sama rodzi przyczyny, które ją budzą do życia.
Jeśli zasypia, to nigdy snem wiecznym.

Religia nie religia -
byle przyklęknąć na starcie.
Ojczyzna nie ojczyzna -
byle się zerwać do biegu.
Niezła i sprawiedliwość na początek.
Potem już pędzi sama.
Nienawiść. Nienawiść.
Twarz jej wykrzywia grymas
ekstazy miłosnej.

Ach, te inne uczucia -
cherlawe i ślamazarne.
Od kiedy to braterstwo
może liczyć na tłumy?
Współczucie czy kiedykolwiek
pierwsze dobiło do mety?
Porywa tylko ona, która swoje wie.

Zdolna, pojętna, bardzo pracowita.
Czy trzeba mówić ile ułożyła pieśni.
Ile stronic historii ponumerowała.
Ila dywanów z ludzi porozpościerała
na ilu placach, stadionach.

Nie okłamujmy się:
potrafi tworzyć piętno.
Wspaniałe są jej łuny czarną nocą.
Świetne kłęby wybuchów o różanym świcie.
Trudno odmówić patosu ruinom
i rubasznego humoru
krzepko sterczącej nad nimi kolumnie.

Jest mistrzynią kontrastu
między łoskotem a ciszą,
między czerwoną krwią a białym śniegiem.
A nade wszystko nigdy jej nie nudzi
motyw schludnego oprawcy
nad splugawioną ofiarą.

Do nowych zadań w każdej chwili gotowa.
Jeżeli musi poczekać, poczeka.
Mówią, że ślepa. Ślepa?
Ma bystre oczy snajpera
i śmiało patrzy w przyszłość
- ona jedna.
 

 
 

Nienawiść… Nie panuje się nad pasją, której się nie rozumie, nie rządzi się ludźmi poprzez pogardę albo nienawiść – pisał o tym dawno temu Georges Sorel. Czy wszystkich to przekonuje? Powtórzę: myślę, że wątpię. 

 

 

III

Ciągle jeszcze, przynajmniej pozornie, obowiązuje formuła, którą Jacek Kaczmarski tak wyraził w „Modlitwie o wschodzie słońca” – „chroń mnie, Panie, od pogardy/Przed nienawiścią strzeż mnie Boże”. Jednak kibole (także polityczni szalikowcy) tak nie myślą. „Nawet Jezus nienawidzi Manchesteru United”… Koszulkę z takim napisem zobaczyłem u fana zwycięzcy Ligi Mistrzów – Liverpoolu. Ale jeśli polityczne emocje zaczynają przypominać te znane z piłkarskich stadionów, to oznacza to degradację polityki. Polska to nie mecz piłki nożnej.

„Nienawiść wrosła w serca i zatruła krew pobratymczą”. To ostatnie zdanie wziąłem z finału powieści Henryka Sienkiewicza „Ogniem i mieczem”. Bo – przy wszystkich historycznych różnicach – w sferze symbolicznej dramatyzm sytuacji wydaje się podobny. Dzisiaj są dwie Polski. Chodzi przecież jednak o to, by Polska pozostała jedna. Otwarte pozostaje pytanie – jaka? Nie – czyja? Ale właśnie – jaka?

 


 

 




Może Cię zainteresować.