Od przegranej ze szwajcarskim klubem Fribourg-Gottéron rozpoczęli Stalownicy Trzyniec kolejną przygodę z hokejową Ligą Mistrzów. Początek zrestartowanych rozgrywek Champions League zgorzkniał jednak trzynieckim zawodnikom podwójnie – na tarczy wrócili bowiem również z drugiej konfrontacji, tracąc komplet punktów na tafli szwedzkiego zespołu Leksands IF. Teraz pora na rewanże w Werk Arenie.
W najbliższy czwartek i sobotę podopieczni trenera Václava Varadi zmierzą się u siebie kolejno z Fribourgiem-Gottéron (czwartek, 17.05) oraz Leksands IF (sobota, 15.00) i jeśli chcą marzyć o wyjściu z grupy F, w której za rywala mają jeszcze Slovan Bratysława, tego tygodnia nie mogą spisać na straty.
Piątkowy pojedynek na tafli szwajcarskiego klubu zakończył się zwycięstwem czołowego zespołu tamtejszej ekstraklasy 6:2. Trzyńczanie wprawdzie rozpoczęli z impetem, ale od połowy meczu inicjatywę przejęli gospodarze. Fribourg-Gottéron nastawił się na ofensywny hokej i w myśl hasła „najlepszą obroną jest atak” skasował wszystkie trzynieckie próby zdramatyzowania tego pojedynku. W barwach Stalowników zabrakło polskiego napastnika Arona Chmielewskiego walczącego w tym samym czasie w Bratysławie w eliminacjach do przyszłorocznych zimowych igrzysk olimpijskich.
Stalownicy nie do końca jednak wyciągnęli wnioski z porażki w Szwajcarii, powtarzając błędy również w drugim starciu w ramach Ligi Mistrzów. Leksands IF zagrał trochę inaczej, bardziej defensywnie, w stylu typowym dla prawie wszystkich szwedzkich klubów. Taki hokej średnio pasował Stalownikom już w poprzednich edycjach Champions League i w niedzielę było podobnie. Również tym razem podbeskidzki zespół zaliczył kapitalny początek meczu, wychodząc na prowadzenie zaraz w 1. minucie z kija Andreja Nestrašila. Z upływem czasu zaznaczyła się niemniej przewaga szwedzkiej drużyny, która w drugiej tercji przechyliła szalę meczu na swoją korzyść. Zawody zdramatyzował w trzeciej odsłonie kontaktowy gol Daniela Kurovskiego, ale to było wszystko ze strony Stalowników.
– Liczyliśmy na więcej, a niestety wracamy do Trzyńca z zerowym dorobkiem punktowym. Leksands pokazał klasę zwłaszcza w drugiej tercji – ocenił drugie spotkanie Daniel Kurovský, skrzydłowy napastnik drugiej trzynieckiej formacji.