Liczyliśmy na drugi medal dla polskich skoków narciarskich w zimowych igrzyskach w Pekinie, rzeczywistość podczas poniedziałkowego konkursu drużynowego była jednak zgoła odmienna od naszych marzeń. Szósta lokata polskiej drużyny w składzie Kamil Stoch, Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Paweł Wąsek spowodowała duży niedosyt. Czy to czas na zmiany w sztabie szkoleniowym?
Wszystkie znaki na lutowym niebie mówią, że Polacy wrócą z zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie tylko z jednym medalem. Na starcie imprezy po brązowy medal sięgnął Dawid Kubacki w indywidualnym konkursie na normalnym obiekcie HS 106. W ubiegłą sobotę pechową czwartą lokatę zdobył na dużej skoczni Kamil Stoch i na tym można zakończyć wyliczankę pozytywnych momentów w wykonaniu podopiecznych Michala Doležala.
Dziś w „drużynówce” Polacy skakali jak na zepsutej trampolinie. Na przemian dobrze i kiepsko, o czym świadczy dobitnie zepsuty drugi skok w wykonaniu Pawła Wąska. Zawodnik z Cieszyna w pierwszej serii poszybował na 131,5 m, w drugiej niestety spóźnił odbicie i było… 120 m, co w zasadzie przekreśliło szansę na podium. A na nim na najwyższym stopniu stanęła ekipa Austrii. W pełni zasłużenie.
– Ciężko było chłopakom walczyć. Poniedziałek w Pekinie pokazał, że ten sezon jest dla nas bardzo trudny – stwierdził w TVP Sport Adam Małysz, dyrektor PZN.