Vanesa Zichlarz dla „Głosu”: tenis dominuje w moim życiu | 15.04.2025
Vanesa Zichlarz była bezapelacyjną gwiazdą III Polonijnych
Halowych Mistrzostw Świata w
Tenisie Ziemnym, które od czwartku do niedzieli (3-6 kwietnia) odbywały się w
hali Vitality w Wędryni. Mistrzami są wprawdzie wszyscy tenisiści, którzy
zgłosili się do tego udanego turnieju organizowanego ponownie przez PTTS
„Beskid Śląski”, bo liczył
się sam udział, ale 18-letnia dziewczyna reprezentująca na co dzień barwy MTK
Karwina skompletowała hat tricka – wygrywając singla, debla i miksta.
Ten tekst przeczytasz za 4 min. 45 s
Vanesa Zichlarz z tenisem wiąże swoją przyszłość. Fot. Norbert Dąbkowski
W zatrzęsieniu bardzo dobrych tenisistów, którzy pojawili
się w trzeciej edycji polonijnych mistrzostw, byłaś jedną z faworytek, biorąc
pod uwagę twoją dotychczasową, wyczynową karierę…
– Wiedziałam, że ten turniej organizowany przez PTTS „Beskid
Śląski” cieszy się dużą
popularnością. I pomyślałam, że warto spróbować szczęścia, tym bardziej że w
Wędryni panują znakomite warunki do gry. To w pełni profesjonalne korty, ze
świetnym zapleczem dla nas tenisistów. Jeśli chodzi o polonijny charakter imprezy,
to dla mnie nic nowego, bo już wcześniej startowałam w letnich igrzyskach
polonijnych właśnie w tenisie ziemnym. I tam też zakosztowałam świetnej
atmosfery i zaciętej rywalizacji, więc wiedziałam, że w Wędryni będzie
podobnie.
Na jakiej nawierzchni wolisz grać, na mączce czy twardej
nawierzchni, jak tu w Wędryni? Dodam, że w hali Vitality do dyspozycji są korty
z technologią „rebound ace”, która potęguje wrażenia z gry i wprowadza
dodatkowy element dynamiki…
– Zdecydowanie wolę korty „hard”, czyli twardą nawierzchnię.
Lubię szybki tenis, szybkie wymiany piłek, a to umożliwia twarda nawierzchnia.
Na kortach ceglastych, czyli tzw. mączce, też można grać szybko, jak się jest
szybkim, ale mi pasują najbardziej właśnie twarde korty. W odróżnieniu od
mączki, tu w Wędryni nie można się ślizgać za piłką, ale na mój styl gry nie ma
to większego wpływu.
Fot. Norbert Dąbkowski
Jesteś już na takim etapie kariery, że pewnie nie masz już
konkretnego tenisowego idola do naśladowania. Albo się mylę i wciąż jeszcze
podpatrujesz konkretnych zawodniczek na korcie?
– W dzieciństwie lubiłam oglądać mecze w wykonaniu Rosjanki
Marii Szarapowej, która już jednak zakończyła karierę. Na chwilę obecną podoba
mi się styl gry Czeszki Karoliny Muchowej i Białorusinki Aryny Sabalenki.
Czyli dynamiczny, a zarazem techniczny tenis?
– Dokładnie. Z Karoliną Muchową znam się osobiście i bardzo
jej kibicuję. Ona gra nieco inaczej, niż Sabalenka, bardziej technicznie, lubi
podkręcać piłki i grać też z głębi kortu. To widowiskowy tenis, jej mecze
zawsze trzymają w napięciu i są prawdziwą ucztą dla fanów kobiecego tenisa.
Cieszę się, że Karolina w ostatnich sezonach wybiła się tak wysoko w rankingu,
bo zaczynała od niskich pozycji i sama musiała dojść do aktualnego poziomu. Jestem
jej wielką fanką.
Powoli rusza sezon na otwartych kortach. Zdradzisz może,
jakie turnieje przed tobą?
– W tym sezonie nastawiam się głównie na występy w Polsce.
Postanowiłam częściej korzystać z zaproszenia polskich organizatorów, tamtejsze
turnieje cechuje wysoki poziom, a także zacięta rywalizacja. W Czechach
wszystkie zawodniczki praktycznie znają się na wylot, a w Polsce jest większa
szansa, żeby zaskoczyć rywalkę. To też świetna okazja, żeby poznać nowe
zawodniczki, zaaklimatyzować się w nowym środowisku. Nie zrezygnuję jednak z
gry na czeskim terenie, będę m.in. uczestniczyła w drużynowych turniejach.
Zaczynałaś w młodym wieku? Czy to rodzice, jak często bywa,
byli twoimi pierwszymi mentorami i trenerami?
– Rozpoczęłam regularne treningi w wieku 7 lat. Przed przeprowadzką do karwińskiego klubu broniłam barw drużyny Tennis Hill
Hawierzów. Zaczynałam po boku ojca, który był moim najbliższym doradcą. I do
dziś mogę zawsze na niego liczyć. Tenis nie był jednak jedyną moją sportową
pasją w dzieciństwie, bo uprawiałam też wyczynowo pływanie, ale w końcu
zdecydowałam się w pełni skupić na tenisie. I myślę, że była to dobra decyzja.
Fot. Norbert Dąbkowski
Weekendy w sezonie wiosenno-letnim przeznaczasz przeważnie
na występy w turniejach. Trudno to pogodzić z prywatnym życiem i pasjami
poza-sportowymi?
– W ostatnich czterech latach tenis dominuje w moim życiu.
Jeśli chcesz osiągnąć sukces w tym sporcie, to musisz poświęcać się mu w stu
procentach. Oczywiście nie traktuję po macoszemu nauki, ale mogę liczyć w
ostrawskiej szkole na wyrozumiałość ze strony grona nauczycielskiego. Coraz
mniej czasu pozostaje niestety na moje pasje poza-tenisowe. Zawsze lubiłam
śpiewać, występować w chórze, a teraz pozostaje niewiele czasu, żeby się
spotykać.
Twoje plany po maturze?
– Chciałabym kontynuować naukę za granicą. Marzę o studiach
za oceanem, w Stanach Zjednoczonych. Tam można zyskać stypendium sportowe, a
więc grasz wtedy na przykład w tenisa i zarazem wypełniasz obowiązki szkolne.
Zobaczymy, jak będzie.