czwartek, 1 maja 2025
Imieniny: PL: Józefa, Lubomira, Ramony| CZ:
Glos Live
/
Nahoru

Asymilacja na pograniczach | 18.06.2019

Naukowcy z Czech, Polski, Słowacji, Węgier i Ukrainy dyskutowali w piątek o asymilacji na pograniczach różnych krajów europejskich. W auli Gimnazjum Polskiego im. Juliusza Słowackiego w Czeskim Cieszynie odbyła się konferencja naukowa pt. „Asymilacja na pograniczach – Historia i współczesność”, zorganizowana przez Wydział Pedagogiczny Uniwersytetu Ostrawskiego, Kongres Polaków w RC oraz Instytut Historii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. 

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 30 s
W konferencji uczestniczyli naukowcy z kilku państw. Fot. DANUTA CHLUP
 
 
Wiceprezes Kongresu Polaków w RC Józef Szymeczek poruszył zagadnienie nazwane uwstecznianiem świadomości narodowej. Mówił o Polakach żyjących na Zaolziu, którzy żyją i działają dla polskości, budują polskość, ale nie czują prawdziwej więzi z Polską. 
– Problem Polaków na Zaolziu powstał w 1920 roku, kiedy po czeskiej stronie pozostało ok. 120-150 tys. Polaków – powiedział Szymeczek na wstępie. 

– W latach międzywojennych Polacy na Zaolziu niewątpliwie byli częścią narodu polskiego, subiektywnie czuli się Polakami, jak również wykazywali obiektywne atrybuty przynależności do narodu polskiego (co najmniej elity) – przekonywał wykładowca. – Żyli w świecie kultury polskiej, ich znajomość literackiego języka polskiego była na tyle dobra, że mogli płynnie się posługiwać tym językiem. Ich ojczyzną duchową na pewno była wtedy Polska. Przez cały okres międzywojenny nie wygasła emocjonalna więź mniejszości polskiej na Zaolziu z narodem i z państwem polskim. 

Po najtrudniejszych latach 1938-1948, kiedy to dochodziło do rozwiązywania sporów narodowych sposobami najbardziej drastycznymi, nastąpił okres rządów komunistycznych.
– Reżim komunistyczny zwalczał przejawy myślenia w kategoriach narodowych, znacznie ograniczył życie narodowe Polaków na Zaolziu, narzucił im taki model życia narodowego, w którym nie było miejsca na patriotyzm w takim pojęciu, w jakim funkcjonował w okresie międzywojennym – przypomniał Szymeczek. Przyznał, że większość Polaków na Zaolziu zadowoliła się tym, co było, a w latach 80., kiedy w Polsce zaczęły się strajki i rodziła się „Solidarność”, pojawiło się nawet wrogie antypolskie nastawienie. – Tutejsze środowisko było nastawione antypolsko, „dobry” był czeski komunista, „który się o nas troszczy”, a zły był Polak w Polsce, który strajkuje – mówił historyk. 
Zdaniem wykładowcy, zaolziańscy Polacy, którzy począwszy od połowy XIX wieku przeradzali się ze społeczności etnicznej w świadomą wspólnotę narodową, zmierzają obecnie w odwrotnym kierunku. 

 

 

Z kolei Irena Bogocz z Uniwersytetu Ostrawskiego poświęciła uwagę asymilacji językowej. – Wydarzenia historyczne na Śląsku Cieszyńskim interesują mnie w odniesieniu do używanego języka – mówiła docent. 
– W najnowszej historii Zaolzia ciekawe zjawisko stanowi występowanie tak zwanego języka symbolicznego – zwróciła uwagę Bogocz. Na przykładzie dwujęzycznych, czesko-polskich nazw ulic w Czeskim Cieszynie, które nieraz brzmią niemal identycznie w obu językach, dowodziła, że w tym przypadku polszczyzna nie spełnia roli komunikacyjnej, ale ma wyrażać fakt, że oprócz większości czeskiej mieszka na tych terenach polska mniejszość. 
Szczególną uwagę poświęciła mowie „po naszymu”, która nie ma określonych reguł i powstaje jakby w punkcie przecięcia gwary cieszyńskiej „bardziej polskiej” i „bardziej czeskiej”. 
 – Sytuacja na Zoalziu jest specyficzna, ale, moim zdaniem, nie jest odosobniona. Twory typu „po naszymu” powstają w różnych miejscach wieloetnicznych i świadczą o tym, że niezależnie od jakiejś ideologii i polityki językowej język toruje sobie własną drogę – podsumowała Bogocz. 

Więcej o konferencji piszemy we wtorkowym numerze "Głosu" z 18 czerwca 2019.



Może Cię zainteresować.