Zespół teatralny Miejscowego Koła PZKO w Ligotce Kameralnej wystawił w sobotę swoją dziesiątą sztukę teatralną po wznowieniu działalności. Jubileuszowa premiera przyciągnęła do miejscowego Domu Kultury tłumy. – Czegoś takiego jeszcze nie było. Piątkową próbę generalną obejrzało ok. 200 osób. W sobotę zaś przyszło tylu ludzi, że nie dało się wetknąć szpilki – mówi reżyser, Aleksander Przeczek.
W sobotę wasz zespół teatralny wystawił swoje dziesiąte przedstawienie. Był to „Krawiec damski”. Proszę powiedzieć coś więcej.
Jest to utwór francuskiego pisarza Georgesa Feydeau, napisany w 1884 roku. Poza tym zastanawialiśmy się nad tym, czy jak zawsze nie przenieść jej akcji na Śląsk Cieszyński. W końcu jednak postanowiliśmy pozostać w Paryżu.
„Krawiec damski” to komedia czy dramat?
Zespół amatorski taki jak nasz nie może sobie pozwolić na wystawianie dramatów. My nie możemy wyjść z „Makbetem” na ligocką scenę, bo nie mielibyśmy widowni. Komedia jest więc idealnym rozwiązaniem zarówno dla aktorów, jak i dla publiczności, która przychodzi na nasze spektakle bez względu na narodowość. Dlatego gramy w gwarze.
Wszystkie przedstawienia wystawiacie w gwarze?
Wszystkie. Zaczynaliśmy od Młynka i Wawrosza i graliśmy ich sztuki przez kilka sezonów. Na pierwszy ogień poszła jednoaktówka „Z deszcza pod rynnę”, wzorowana nieco na milikowskim teatrze amatorskim. Potem próbowaliśmy dotrzeć do innych, bardziej współczesnych scenariuszy, ale tych jest jak na lekarstwo. I tak naszą pierwszą współczesną sztuką, też oczywiście gwarową, była „W sieci” Izy Żur. Potem doszły kolejne: m.in. „Skok z łóżka” angielskich komediopisarzy Johna Chapmana i Raya Cooneya, oraz w ub. roku „1+1=3” również Raya Cooneya. Inne utwory, „Jo zaś nic nie wiym” Ewy Furtek czy „Kuchorz” Wandy Mrózek, wyreżyserowała autorka tej pierwszej.
Jak na przestrzeni tych dziesięciu lat rozwijał się wasz zespół teatralny?
Mogę powiedzieć, że mamy stabilny zespół. Trzon aktorski tworzą Pawla i Andrzej Sabelowie oraz Józek Szpyrc i Ania Brych. Zdarza się, że czasem ktoś opuszcza nasz zespół, ale w miarę zapotrzebowania pojawiają się też nowe osoby.
Gdzie gracie?
Głównie w Ligotce. Tutaj zresztą reakcje publiczności są najbardziej spontanicznie, bo ludzie bawią się nie tylko to, co jest grane, ale kto to odgrywa. Poza tym regularnie zaprasza nas do siebie MK PZKO Cierlicko-Centrum, graliśmy też dla kół w Stonawie, Błędowicach, Rychwałdzie czy Cierlicku-Kościelcu.
Która sztuka najbardziej utkwiła panu w pamięci?