Pre-teksty i kon-teksty Łęckiego: Stary reżim | 01.10.2024
Małymi
krokami zbliża się rocznica październikowej rewolucji. A rocznice to dobry czas
na refleksję. Przed paru miesiącami opublikowano wznowienie pierwszej powieści
Szczepana Twardocha „Sternberg”. A w nim moje posłowie zatytułowane: „Stary
świat i rewolucja – ćwiczenie z wyobraźni”. Wreszcie rewolta październikowa nie
była oczywiście pierwszym rewolucyjnym przewrotem. Przed nią była – przede wszystkim – Wielka
Rewolucja Francuska, do której tyle odniesień dało się zauważyć w czasie
uroczystości otwarcia niedawnych Igrzysk Olimpijskich w Paryżu; bo przecież w
grę wchodziła nie tylko nieszczęsna królowa, Maria Antonina, paradująca ze
ściętą głową.
Ten tekst przeczytasz za 6 min. 15 s
Fot. ARC
Tak, Rewolucja Francuska, to była naprawdę wielka rewolucja,
matryca wszystkich kolejnych – i tych tragicznych, i tych, które zgodnie z
uwagą zapisaną przez Karola Marksa, powtarzają tylko rewolucyjne gesty. I to w
taki sposób, że szybko na jaw wychodzi z tego farsa.
I
Napisana przez Alexisa de Tocqueville’a w połowie XIX-tego
wieku książka „L’Ancien régime et la Révolution” traktuje właśnie o korzeniach Wielkiej
Rewolucji. Dzieło Tocqueville’a w tłumaczeniu na język polski nosi tytuł „Dawny
ustrój i rewolucja”. Ta jedna z najprzenikliwszych analiz procesów
rewolucyjnych mogłaby jednak, i to bez gwałtu na translacji, być zatytułowana
„Stary reżim i rewolucja”. Tak, przyznajmy, ustrój brzmi jakoś prawniczo, może
politologicznie. W swojej świadomości rewolucjoniści obalają reżim, zwykle
zresztą reżim krwiożerczy. A krwiożerczy ustrój? Coś jakoś, ale jednak wyraźnie,
zgrzyta w takim określeniu. Są wszak ustroje dobre i złe. Reżim jest zły
zawsze.
II
Tak, reżim zawsze, w każdych okolicznościach, jest straszny,
to oczywiste. A jak to jest ze „starym reżimem”, w sensie – reżimem, który
obalono? Wydaje się, że – jest wówczas straszny
tym bardziej. Bo – po pierwsze – reżim, to zawsze reżim, czyli nie tylko brzmi
to groźnie, ale też po prostu jest groźny. A jeśli jest stary? No cóż, to po
drugie, wydawać by się mogło, że im reżim starszy, tym straszniejszy. Bo
przecież im starszy tym, co naturalne, więcej okropieństw i przewinień
(delikatnie rzecz ujmując) ma na koncie. I tym jest z czasem groźniejszy także
dlatego, bo ludzie, obywatele, poddani już się do niego jakoś, jak bardzo
dziwnie by to nie zabrzmiało, przyzwyczaili. Nikną źródła oporu, także tego
psychicznego. Można przyjąć regułę Józefa Wissarionowicza Stalina, przekonywać,
że w miarę postępów socjalizmu zaostrza się walka klasowa. I w jakiś sposób –
zaostrza. Rewolucja najpierw zjada dzieci cudze, a potem, jak Saturn, zjada
własne dzieci. Zauważył to już słynny rewolucjonista, twórca Trybunałów
Rewolucyjnych – Danton. I chociaż uwagę tę – co oczywiste - sformułował zanim
rozpędzony walec rewolucji zaprowadził go pod gilotynę - to i tak było już zbyt późno. Dla niego, i
nie tylko dla niego.
III
Z filmu „French Revolution” (reż. Richard T. Hefron, Robert
Enrico) wybieram scenę rozmowy dwóch wielkich tamtej rewolucji, Robespierre’a i
Dantona. Robespierre: „Stoimy w obliczu zamieszek, ludzie chcą chleba… (…) No i
opozycja. Myśleliśmy, że zmiażdżyliśmy opozycję, ale odradza się stale, jest
jak rak. Wielu jest takich, którzy zaakceptowali naszą rewolucję, a
przynajmniej uznali ją za nieuniknioną, nawet konieczną, potrzebną… A teraz
zwrócili się przeciwko nam, nagle zapragnęli rewolucji umiarkowanej, umiarkowanego
rządu… A przecież wyjątkowe czasy wymagają wyjątkowych środków. W czasach
śmiertelnego zagrożenia prawo już nie wystarcza… Nikt tak nie szanuje prawa jak
ja… – sumituje się nagle Robespierre – ale jeśli prawo nie wystarcza? No cóż,
to podsumowanie sprawiedliwości” – rzuca Danton. Wolność, równość braterstwo –
jak informuje wikipedia: francuskie – liberté, égalité, fraternité) – brzmiało właściwie
„Wolność, równość, braterstwo albo śmierć (liberté, égalité, fraternité, ou la
mort) – hasło sformułowane 30 czerwca 1793 roku. To skądinąd ciekawe, że tak
często zapomina się w podobnych formułach o dopowiedzeniach. I tak wszyscy (?)
słyszeli o tym, że „Kto za młodu nie był socjalistą, ten na starość będzie
łajdakiem” – ja w każdym razie słyszałem w młodości wielokrotnie. Niektórzy
przypisują ten osąd Bismarckowi, inni Piłsudskiemu. A przecież, mniej ważne od
tego kto jest przywołanego wyżej przekonania autorem, bardziej istotna jest
jego puenta. A brzmi ona tak, „kto jednak na starość wciąż z socjalizmu nie
wyrósł, jest po prostu durniem”. Zaś wracając do rewolucyjnych haseł –
„wolności, równości, braterstwa, albo śmierci”, to warto przypomnieć, że
jeszcze niedawno mieszkańcom Kuby prezentowano
na całej masie billboardów slogan: „Socjalizm albo śmierć”. No cóż, znowu
odwołam się do Wikipedii… – W Ameryce Łacińskiej (ale głównie na Kubie) za
komunistyczny eksperyment zapłaciło śmiercią około 150 tysięcy ludzi. Nie robi
wrażenia? To podajmy kolejne dane: 60 milionów w Chinach, 20 milionów w Związku
Radzieckim, 2 miliony w Korei Północnej, po około 1,5 miliona w Afryce i
Afganistanie, po milionie w Europie Wschodniej i Wietnamie. Aha, i jeszcze 2
miliony w Kambodży (w przeliczeniu na jednego mieszkańca to rekord). Jak
wykształceni na najlepszych francuskich uczelniach Pol Pot i jego towarzysze
rozumieli postęp? Polecam zobaczyć film „Pola śmierci” (1984, reżyseria Roland
Joffé).
IV
W dwieście lat od daty wybuchu francuskiej rewolucji wybitny
francuski historyk François Furet napisał szkic zatytułowany „Prawdziwy koniec
rewolucji francuskiej”. Że niby dopiero teraz, kiedy już wystygły spory toczone wokół rewolucji, kiedy
przestały mieć znaczenie podziały polityczne związane z rewolucją, można mówić
o jej prawdziwym końcu. Przynajmniej co do sporów o rewolucję, to Furet się
pomylił, rozpaliła je na nowo wydana w XXI wieku „Czarna księga rewolucji
francuskiej”, podsumowująca ogrom zbrodni, jakie dokonano w imię witanej z
takim entuzjazmem przez całą ówczesną postępową Europę „jutrzenki wolności”.
V
Nie wszystkie rewolucje były oczywiście „wielkimi”
rewolucjami. I tak przewrót dokonany przez Ludwika Bonaparte w 1851 roku to był
wreszcie tylko zamach stanu. Niemniej, jak pisał o nim Karol Marks w pamflecie
„Osiemnasty brumaire’a Ludwika Bonaparte”: „Narodowi i kobiecie nie wybacza się
owej chwili nieopatrzności, kiedy lada awanturnik może na nich dopuścić się
gwałtu”.