sobota, 20 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Agnieszki, Amalii, Czecha| CZ: Marcela
Glos Live
/
Nahoru

O ironii (fragmenty) | 07.08.2018

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 15 s
Krzysztof Łęcki. Fot. ARC
Po MŚ w piłce nożnej przeczytałem w Internecie: „W pozytywnej części chmury pojawia się (…) Robert Lewandowski”. Dlaczego? Internauci w specyficzny sposób kpią z kapitana reprezentacji (choć warto oddać, że znajduje on też obrońców) – opisują np., że nie wygrał może meczu, ale wygrał z łupieżem (nawiązanie do kampanii reklamowej, w której występuje). Ponieważ kpią w zawoalowany sposób, systemy zbierające dane traktują takie komentarze jako... przychylne. Cóż, jak widać systemy informatyczne nie wyłapują (jeszcze?) ironii. Z ludźmi, gdy o to idzie, bywa różnie.

***

Z Internetu (jest w nim, jak wiadomo, wszystko) dowiedziałem się, że właśnie ironia bywa moim znakiem rozpoznawczym. Pisał pewien doradzający maturzystom internauta-konsultant, że „Krzysztof Łęcki lubi mocną ironię, w której często ucieka się do fikcji wybiegającej w przyszłość projektowaną na podstawie twierdzeń oponentów tylko po to, by ją doprowadzić do absurdu i tym samym podważyć ich argumenty”. No cóż, trudno byłoby mi zaprzeczać, że niekiedy odwołuję się do tej właśnie funkcji ironii. Dostrzegam jednak przy tym, jak sądzę, zagrożenia w zbytnim przywiązaniu się do ironizowania. Jak bowiem nie przyznać racji Fryderykowi Nietzschemu, który pisał: „Przyzwyczajenie do ironii, równie jak do sarkazmu, psuje charakter, (...): w końcu człowiek staje się jak pies kąśliwy, który oprócz kąsania wyuczył się i śmiać jeszcze”. Co do śmiechu to staram się nie zapominać fragmentu „Pamiętników” Talleyranda, francuskiego męża stanu, słynącego z ciętego dowcipu – a napisał on, że zbyt duża dawka dowcipu bywa dla dowcipu zabójcza.

***

Niekiedy bywa zgoła inaczej – czasem bowiem to posługujący się ironią dowcipniś zdaje się ujawniać tendencje samobójcze. W książce Piotra Zychowicza zatytułowanej „Sowieci” przeczytać można historię pewnego nauczyciela, który trafił do łagru za cytowanie… Stalina. Jak to, powie ktoś, w Związku Radzieckim nie można było przytaczać słów Stalina? No cóż: ów nieszczęsny nauczyciel zacytował znany fragment przemówienia Wielkiego Wodza Rewolucji: „Życie stało się lżejsze, towarzysze, życie stało się weselsze”. Nic pewnego powiedzieć nie można o intencjach samego Stalina, który wygłosił te słowa w czasie jednego z najcięższych okresów życia w Sowietach. Najprawdopodobniej jednak mamy tu do czynienia z niebywałym wręcz cynizmem i – jednocześnie – sadyzmem sowieckiego dyktatora. Cytujący Chorążego Pokoju nauczyciel trafił w łapska służb, ponieważ słuchacze doszukali się w jego głosie... ironii. Tak – doszukali się ironii. I znowu – nie przesądzam, może nauczyciel był ironistą, ale – jednocześnie – na pewno był to czas, kiedy słowa nie znaczyły przez to, co znaczą, ale jak i przeciw komu zostały użyte. A słowa użyte przez cytującego Stalina nauczyciela zostały – ironicznie, jak osądzono – przeciw władzy radzieckiej.

***

Tu dam Państwu krótką, ale za to niezwykle uczoną wykładnię wypowiedzi ironicznej – otóż jest ona „wypowiedzią za pomocą której mówi się co innego, niż to co się myśli, dając do zrozumienia, że myśli się co innego, niż to co się mówi. Funkcjonuje ona jako zaprzeczenie dyskursu kogoś innego: zapożycza się od przeciwnika dosłowność jego dyskursu, lecz wprowadzając przesunięcie kontekstu, stylu lub tonu. Wypowiedzi te stają się więc wirtualnie absurdalne, odrażające lub śmieszne, co wyraża implicytnie całkowitą niezgodę wypowiadającego” (Philippe Lejeune, „Wariacje na temat pewnego paktu’, Universitas Kraków 2001). Ów zesłany do łagru nauczyciel tej formy definicji ironii nie znał – niemniej właśnie za ironię trafił tam, gdzie trafił. Inny przypadek – to uznana za niebezpieczną – polityczna aluzja. Ryszard Kapuściński w książce „Szachinszach” opowiada sytuację, gdy jeszcze przed rewolucją, za Szacha, pewien starszy człowiek poskarżył się na przystanku, że jakoś dzisiaj duszno. I od razu zainteresował się nim słynny SAVAK, czyli służba bezpieczeństwa. I słuch po nim zaginął. Tak to właśnie autor banalnej uwagi o pogodzie stał się ofiarą – że powiem za Januszem Głowackim „nieprzemyślanej do końca, więc nie odpowiadającej potrzebie chwili aluzyjności, a także fałszywej w swych pesymistycznych uogólnieniach uniwersalności”. Czy powiedzenie, że „jest duszno”, jest aktem politycznym? Oczywiście znowu – nic pewnego powiedzieć nie można. Jednak, choć nigdy nie byłem w Iranie, to nie odrzucałbym a priori, że jest tam po prostu dość często – właśnie – duszno.

***

Kiedy rozumieć tekst literalnie, a kiedy doszukiwać się w nim ironii? No cóż, reguły ogólnej nie ma, decyduje zawsze kontekst. Ale chciałbym zwrócić uwagę na sytuację szczególną, sytuację dziennikarza, który nie tylko używa w swoich tekstach ironii, ale opiera swoje teksty prawie wyłącznie na ironii. Idzie o komentatora „Polityki” Sławomira Mizerskiego. W tekście „Nawalony jak Juncker” komentował m.in. list posłanki Krystyny Pawłowicz do szefa Komisji Europejskiej. Ta napisała, że jest oburzona zachowaniem Junckera podczas unijnych szczytów. I szydził Mizerski: „Tego, że Juncker jest nawalony jak messerschmitt, dowodzi fakt, że się uśmiecha, jest miły i wszystkich poklepuje (...). W Polsce, w której przestrzega się chrześcijańskich wartości, nikt na trzeźwo w ten sposób bliźniego nie traktuje, dlatego surową ocenę Pawłowicz rozumiem” – ironizuje Mizerski. I dopowiada: „niestety Europejczycy tacy są, że się uśmiechają i próbują być sympatyczni i uważam, że Pani Pawłowicz nic na to nie poradzi”. Każdy kto zobaczy w Internecie (a jest w nim, jak wiadomo, wszystko) występy Junckera (choćby ten ostatni z lipcowego szczytu NATO, kiedy tak bardzo cierpiał z powodu rwy kulszowej) docenić powinien piętrowo ironiczny komentarz Mizerskiego.


Może Cię zainteresować.